29 października 2009

peti nie, mamo peti nie


w tej sytuacji i w dniu dzisiejszym nie mam siły na walkę o skarpety na stopach.

za to mam znakomity myk na nie zawracanie Matki gitary przez chwilę i piękne samodzielne zabawy dziecka w nadziei, że Matka nie znajdzie, nie zaczepi i ogólnie odczepi się a mianowicie próbuję związać jej włosy.
osi Mama nie, osi nie
nie to nie ;D

28 października 2009

takie rzeczy dawno się u nas nie działy ;)





drzemka nieeee, Niania nieeee pać ;)
nawet proponowałam dzisiaj
i zdecydowanie spodziewałam się tego bo nie miała siły nawet widelca trzymać ;)
heh ;)

26 października 2009

zaległe spotkanie

czasami jak się spotykają to nie można uwierzyć, że jedno grzeczniejsze od drugiego i tego drugiego ani pierwszego o bycie grzeczniejszym to by nie posądzano. i jedzą dwa niejadki przy jednym stoliczku pałaszując co maja przed noskami o czym niejedna prababcia i babcia wiedzieć nie chcą bo nie wierzą w takie cuda. i taka sielanka. i kłótnie o zabawki. i jedno bawi się traktorem a drugie konikiem. ale które czym nie wiadomo bo walka na froncie o zabawki trwa. taki wiek. ale jeżeli chodzi o banki mydlane to maja jednakowego hopla ;)




hehłe albo chechłe albo chehłe albo hechłe ;)

Słowo klucz, którym można storpedować mleko, zupkę, herbatkę i każdy inny posiłek.
CIEPŁE !!!
za hehłe...
hehłe nie...
hehłe, Mama, hehłe...
nie hehłe...
i kończy się fochem !!

Żesz w mordę i pysk .... ;D

stenotypistka potrzebna od zaraz ;D

naprawdę !
mamy taką językową gąbkę w domu. chłonie każdy wyraz, zdanie, zapamiętuje i powtarza. jest w tym coraz lepsza, coraz pewniejsza i coraz dokładniejsza. modyfikuje, łączy, zmienia, przestawia kolejność ku swoim potrzebom. zaśmiewam się kilkaset razy dziennie i próbuje zapamiętać ale muszę zacząć zapisywać. chociaż kilka dla potomności.
a jeszcze kilka miesięcy temu śmiałam się z niej. że nie rozumiem. że wydaje jedynie jakies niezrozumiałe dźwięki. to teraz się mści. od rana do wieczora, bez drzemek- mówi. do mnie. o mnie. obok mnie. mówi i idzie jej to coraz lepiej.

Mamo popatrz !
Pan udzik siedzi maluje tledkami !

fakt, że go obfotografowałam bardzo ja ucieszył ;)

naklejki


hitem są od kilku tygodni. książeczki z naklejkami, malowanki z naklejkami i same od tak naklejki. wzory nie istotne. były już motyki, kotki, zwierzaki, auta i różne. bardzo zajmujące. bardzo pracochłonne. co najważniejsze bardzo czasochłonne. czasami jak się nie chce odlepić od rączek to przylepia gdzie popadnie. i czasami Matka budzi się oblepiona różnościami. bywa.
tak więc w naklejkach robimy już jakiś czas. i mamy bardzo dobrego dostawcę :)

24 października 2009

uśmiech dla Taty

Tata Hanki ma dzisiaj urodziny.

Ale ja nie o tym - prawie ;)

Sto Lat, Sto Lat na melodię ludową Hanka odśpiewała po przebudzeniu. Z wielkim zaangażowaniem. A, że Dziecko coraz bardziej kumate rozmawiałam z nia wczoraj o tych urodzinach.

Hanka ucieszona Tata idziny jutro ma !
No to może jakaś laurka ? Może Haniu chcesz coś Tacie namalować?
Taaaa!!! TOŃĆ !! Niania maluje taty idziny jutro tońć.
????
I malowała.... buzie, okręgi, oczka noski, serca i ciagle ten tońć i tońć.... a ja próbuję dowiedzieć się co to, tylko nic mi do głowy nie wpada.
Długo zeszło. Długo malowała.
Nagle EUREKA !!!
Haniu TORT?
taaaa tońć !!!
No pewnie, że tońć ;) jak mogłam o tym zapomnieć że miała przy torcie swój udział a Ona pamiętała, że jest coś takiego było, będzie i nawet o świeczkach wspomniała.
Pamięć Dziecka jest niesamowita. Niby nie pamięta. Niby wybiórcza. Niby niczego nie pominie. Troszkę jak Tata i jak Mama ;)

W kwestii fotografowania też jest ciężko z synchronizacją.
Poniżej uśmiech dla Taty.
Prosto z serca.
Wszystkiego najlepszego Tato Hanki, synu swoich rodziców i wnuku swoich babć !!


23 października 2009

ciasto drożdżowe i zupa z cukinii

Do caista drożdżowego musiałam przekonywać długo. Amam to u nas śniadanie i postanowiłam, że pierwsze to nie będzie mleko. Coś innego. Ciasto. Ja bym się ucieszyła ;)
Ale Ona nie bardzo. W końcu przekonało ja masło i dżem. To nie mój styl.


Za to zupkę z cukinii, moją, dietetyczną, o którą bym jej nie posądzała, wsysnęła mlaskając i cmokając ze smakiem.


Dziwne ;)

A poza tym noc lepsza to może i dzień będzie lepszy. Tfu tfu tfu żeby nie zapeszyć.

A i kolejny raz miałam zonka z bloggerem... nie lubię tego bo już oczyma wyobraźni widzę jak to wszystko znika. Nie lubię być paranoiczką ;)

22 października 2009

jak już...






Jak już doprowadziło się Matkę na skraj załamania nerwowego, to można spokojnie zacząć bawić się w pastwisko ;) Spokojnie. Samodzielnie. Radośnie.

Jak się Matce poprawi zaczniemy od nowa ;)

Wielka Kumulacja ;D

To, że czasami to wszystko moja, Matki wina. To zrozumiałe. I nawet logiczne.
Ale dzisiaj to już przesada. Wszystko skupia się na mnie.
Radość dziecka - miłe.
Ale gniew, smutek, rozpacz i pełna determinacja w uprzykrzaniu mi życia to coś co lubię najbardziej !
Mama na nie.
Nie ubieraj bluzy - Mama bluza nieeee !
Nie rozbieraj bluzy.
Nie rób obiadu - Mama obad nieee !
Nie chcę ogórka.
Daj mi ogórka.
Nie chcę obiadu.
Chcę zupkę.
Mama upka nieee !!
Chcę kurczaka !!
I pić.
Mama piciu nieee !!
Mama siku niee !!
Nie przysuwaj mnie przy stoliku.... nieeee nieeee !!
Mama bawić nieee !!
Mama baja nieee !!
Mama nieee !!
A to wszystko wykrzyczane wysoką tonacją !!!

Nasz dzień dzisiaj jest super :)
I nawet potrafię ją zrozumieć. Ale czy Ona potrafi zrozumieć mnie?

;)

Bywa i tak.

Kolejna noc z głowy. Od 1 do 6 Hanka darła się z częstotliwośćią ci 20 min. Krzyk o bardzo zróżnicowanym natężeniu i płacz. A ja razem z nią. Nie mogłam do niej dotrzeć. Jakaś masakra. Dwa razy chciała mleka - myślę, że butla to w ramach uspokojenia była, niczym smoczek. Dopiero nad ranem, kiedy obudziła się w pełni rozkoszna tłumaczyła, że to wszystko przez zęby.
Imbi. Niania imbi olały. Tu. - wskazywała prawą dolną piątkę.

Nie mogła tak wcześniej ;)

Teraz jest dobrze.

W ramach pomocy psychologicznej piekę. Ciasto drożowe i babeczki z nutellą ;) zaraz coś przypalę albo inne.

Hance włączyłam minimini (sic! ) na szczęście mało zainteresowana. Woli ganiać koty. A reklamy to już totalna porażka i krzyczy, że taka baja nie, inna baja ;) dobrze wróży ;) a poza tym wybredna z bajkami. Dobrze.

Biega i biega a w bajce pokazują płotek i pytają 'co to jest?'. Na co Hanka : Co to jest? Co to jest? To baja jest. Taaaa. I dalej biega.

Naklejki są lepsze niż tv ;)

I dobrze bo może uda mi się dzisiaj w ramach kryzysu dziecka nie popsuć ;)

21 października 2009

Oda do telefonu ;)

Kocham swoj telefon ;)
Lezę sobie, przegalądam blogi i inne, chichoczę w duchu bo głosno nie mogę zeby licho się nie pokapowało i zerkam kątem oka co Ona robi pisząc tego posta ;)

A Licho bawi się kaszą, po kaszy sprząta zakładając sobie różne rzeczy na głowę sprawdzając czy widzę i zareaguję. Widzę. Nie reaguję. I znowu bawi się kaszą ;)

Ludzie to mają dzieci ;)

A w nocy wstając do krzyczącego dziecka pomyliłam prawo z lewym i wygrzmociłam głową w futrynę. Do tej pory mnie mdli. Wstrząśnienie mózgu jak nic. Nosek sobie też odrobinę przestawiłam. Qrde ;)
Ogólnie noc była do bani. Koty wyleciały za okno. Hanka miala sesje marudzenia. Zdarza się najlepszym.







Koniec. Znalazła mnie ;)

Tytuł powinien brzmieć "kocham nasze dziecko" ale to taaakie oczywiste ;)

18 października 2009

niedzielne spacerowanie

w niedziele na spacerze ważne jest, żeby się trochę przewietrzyć ;)

pochodzić w nowych butach ;)


wyznaczać nowe kierunki.


porobić minki z Tatą.


i być trochę noszonym na rękach ale nie dlatego, że już nie daje rady na nóżkach ale dlatego, że zimno


i trzeba pochuchać w rączki


koniecznie na niedzielnym spacerze ;)

picie wody i jedzenie jabłek - nowe style

Jabłka wiadomo, jak każde owoce nie mogą być już dłużej pokrojone na dziecinnie łatwe do pogryzienia kawałeczki. No proszę ;) W całości proszę. I obieranie ze skórki również trzeba przeforsować. Ale jak na razie to dziecinnie proste bo Ona myśli, że tak musi być. Jeszcze.


Faza na wodę mnie nie dziwi. Nie granulowane ukochane herbatki i zioła. Nie soki. A fe. Woda. Czysta woda. Faza na wodę to trochę 'wina' Cioci Asi. Ale dzisiaj niespodzianka. Znalazła cytrynę. Więc zaproponowałam wodę z cytryną. I słomkę. I cudnie było....



Aż do momentu kiedy wyciągnęła słomkę, kazała założyć sobie śliniak i piła ze szklanki. Było jeszcze lepiej... I zaskoczeniem było nie to, że piła ze szklanki a to, że kazała założyć sobie śliniak ;D

nofe buty i inne nie ;)

za każdym razem jak kupuje jej obuwie i za każdym razem jak mierzy i jak okazuje się, że znowu nr większe niż poprzednie to dziwnie mi.
dziecko ma rozmiar stópki 24 !
stópki ;D

nowy domek ktoś zbuduje na pewno ;)

Nie myślałam, że klocki ją zainteresują. Sama nigdy nie miałam lego zapędów. Przyznam, że do tej pory nie mam.
Za to Tato jak najbardziej. Dlatego też z wielka radością buduje kolejne domki. Wg architektonicznego planu Hanki. Bo sprzeciwu nie ma. Wykonawca jest jedynie wykonawcą bez własnej inwencji twórczej. Nawet do komina na dachu trzeba byłą ją długo przekonywać. I tłumaczyć.
Bo najważniejsze później jest rozbieranie domku na klocki pierwsze.
A budowniczych u nas wiele. Tato. Dziadek. Specjaliści wysokiej klasy. W lego robią od jakiegoś czasu ;)

czytelnictwo w rodzinie nie zginie

Hanka maniaczka. We wszystkim co robi idzie na całość. Totalna się wkręca. Dodatkowo zawsze dokręca śrubkę Tato. I wtedy świr na całego.
Tak więc jeżeli chodzi o czytanie w naszym domu jesteśmy spokojni. Z literaturą jesteśmy jak najbardziej ten teges ;)

14 października 2009

fryz...


... upadłam i leże i nie mam siły na kolejne negocjacje z nimi, włosami !

:)

komunikat dla Warszawy i okolic...

.... na wypadek gdyby ktoś wpierw zajrzał na bloga zamiast wyjrzeć przez okno :)
są tacy na pewno ;)

Mamo, pada hadź.



Śnieg. Październik. Spoko. Może być i tak. Ważne, że jest mega atrakcją. Ale bałwana z tego jeszcze nie będzie ;)

Nad wymową słowa pracujemy :)

13 października 2009

uczennica

Z edukacją szkolna nie ma jakoś do czynienia. Przedszkole za rok najwcześniej. Ale kredki, flamastry, ciastolina, naklejki, kolorowe karteczki no i zeszyt - iszit - a raczej zeszyty. Kilkanaście. Zapisane i zamalowane buziami. Wkrędkę ma niezłą. Maluje. Rysuje. Flamastruje. Szaleństwo.
Jak to u Hanki zawsze pełna koncentracja i pełnia siebie.
Przy pracy biurowej :)





następny dzień po dramatycznym poniedziałku.

Wtorki są dobre. We wtorek wszystko się układa. Ale poniedziałek? Proszę... porażka.
Dziecko w poniedziałek sobie coś umyśliło. Dziecko w poniedziałek było bo bardzo liberalnym weekendzie. Za bardzo jak się okazało. Dziecko testowało wytrwałość Matki na wszystkie sposoby.
Wchodziła sama na parapet twierdząc, że robiła to już z Dziadzia. Dziadek już widzę jak się wypiera ;) ale Hanka powiedziała więc pewnie COŚ z prawdy w tym było.
Rzucała zabawkami krzycząc radośnie obsadana !!. No z tego Baba się nie wyłga.
Rzucało się z kanapy na fotel i z fotela na kanapę na złamanie karku.
Deptała książki.
A do tego Matka zamiast mózgu ma gluty i ból głowy i inne przypadłości przeziębieniowe resztkowe i bardzo bardzo słaba była psychicznie i dziecko doprowadzało ją do szału.
I vice versa.
Skończyło się to małym załamaniem nerwowym i ostrą słowną reprymendą a potem karą. Jedno dotyczyło Matki inne Hanki. Wybór wg uznania ;)

Dzisiaj wtorek.
Po poniedziałku prawie nie było śladu. Dyscyplina powróciła do stanu sprzed weekendu i prawie sprzed choroby.
Tylko do końca nie wiadomo czy to lepszy humor Matki, czy lepsze samopoczucie Dziecka, czy kary, czy gadanie czy to po prostu wtorek :)

We wtorki można być miniastą ;)





11 października 2009

o tym i tamtym...

Hanka pięknie kaszle. Cudownie rzęzi. Ale niegroźnie. Rano - o radości o 8.28 - usłyszałam zachrypnięte Cześć Mamo, Dzieńblobly Mamo... i to samo w kierunku Taty. Syropek raz. Syropek dwa. Witaminki trzy. Małe oznaki buntu i kryzysu syropkowego jest są. Za dużo już. A jeszcze kilka dni przed nami. Do ustąpienia objawów ;)

Ja. Lepiej. Gorzej. Różnie. Okazało się, że leki mnie osłabiają i nie leczę się. Jedynie siła autosugestii. Jestem zdrowa... jestem zdrowa... bla bla bla.

Leżąc te dwa dni dokonałam pewnych cennych spostrzeżeń.
Pominę to, że Hanka kilka razy próbowało postawić mnie do pionu. Próbowała.
To będzie tak....
Tato, Babcia i Dziadek a nawet Ciocia Asia są o niebo bardziej wykorzystywani przez dziecko niż Matka w dni powszednie. Pocieszające :)
Hasła tych dni to: bawić i bawić i tutaj i nie siedź tylko baw się z Hanią. Teraz.
Pominę może dosyć istotny fakt, że osoby wyżej wymienione są znacznie bardziej uległe dziecku niż Matka w dni powszednie ;)
Dziecko chore to wulkan energii i chodząca rozpacz i nagłe przypływy płaczu i większe zniecierpliwienie ale nie jest źle.
Dziecko pod nieobecność Matki w jednym pokoju wymyśla rzeczy Matce dziwne i niestworzone i próbuje to wmówić domownikom jako pewnik.
Babcia dała się nabrać. I pewnie jeszcze wiele razy da.
Dziecko w chorobie ma ciętą ripostę. I cieszy się, że bawi tym domowników.
Dziecko każe wszystkim czytać wybrane pozycje literackie, czasami kilka razy pod rząd to samo... jesce laz !
Hanka w weekend w przeciwieństwie do mnie nie spała wcale w ciągu dnia. Taaa chore dziecko.

Dużo jeszcze by pisać... idzie ku lepszemu.

Pocieszające jest również to, że prawie cały dzień w domu zamknięci wszyscy razem wcale nie było źle i nie zwariowaliśmy i było co robić i nie było nudy i dziecko zadowolone wcale nie zauważyło, że ominęło go wyjście na świeże powietrze. Ha.

A tutaj poranny kącik czytelniczy ;)



polegując radośnie ...




... mój widok na świat ;)

a czy jest lepiej?
chyba lepiej nie mówić ;)

9 października 2009

Hanka choruje. Matka choruje.

Obie byłyśmy u lekarzy. Ja na szczęście ( i ku niezadowoleniu męża który zresztą uważa, że diagnozę sobie zmyśliłam i wcale u lekarza nie byłam ) tylko przeziębienie. Permanentne. Trzeba swoje wyleżeć. Hanka moczowo w porządku. Co widać od kilku dni bo przestała posikiwać i inne. Kuracja rumiankowa się do tego przyczyniła. W przeciwieństwie do mojego męża lubię leczenie bez leków ;)

Leczymy się tak więc.

Hanka pokasłuje. Radośnie. Jak Tata. Z powodzeniem mogłaby śpiewać bluesa ze swoją chrypką ;)

U lekarza mimo tłumaczenia, że Pan zajrzy do gardła i trenowałyśmy głośne i szerokogębowe aaaaa i tak skończyło się płaczem. Sam fakt, że Pan Doktor przy niej usiadł było dramatem. A jeszcze osłuchał. Ech. Żenada. Jak tak to odważna co ona u lekarza nie zrobi i czego tam nie będzie a ledwo przekroczymy próg to woła, że drzwi ;)

Do tego jest nieznośna. Maltretuje mnie nie zważając na moją chorobę. Poniewiera mnie bardziej niż mną. O wszystko płacze. Wymusza. Ja nie wiem jak w takich warunkach można chorować ;)

Staram się leżeć i odpoczywać. Taaaa....

Mamo ody !! Mamo ody !!! Mamusiu ody !! (wody)
Za chwilę kochanie, wypij herbatkę tą co masz, proszę, proszę, proszę ...
Mamo ody !! Już !! Teraz !!

Powtórzę. Staram się leżeć i odpoczywać.

Luzik !

:D

8 października 2009

...

Hanka kolejny raz zasypia w naszym łóżku.
W swoim nie chce.
Mówi, że kołdra jej przeszkadza.
Wymówki.
U nas nic jej nie przeszkadza.
Chyba w końcu trzeba kupić jej łóżko.

Nie podoba mi się, że dzieci tak szybko rosną.
Chociaż wiem, że od urodzenia rodzice czekają aż będzie starsze, samodzielniejsze i większe. Sama tak miałam. A dopiero teraz z rozrzewnieniem wspominam kiedy nie umiała chodzić, kiedy sukcesem było przerzut brzuch plecy i z powrotem. Kiedy leżała na macie i przekładała z rączki do rączki zabawki. O rany. Nie powiem. Teraz też jest super. Ciągle coś nowego i ciągle zaskakuje. Ale jak to szybko mija. Ameryki nie odkryłam ale samoświadomość jest ;)

Jak to mówi Ciocia Asia. Hanka duża jest.

A będzie większa ;D

A poza tym to Hanka leci z bólem zębów, tudzież buntem dwulatka ;)
Matka leci jutro do lekarza bo przewiduje u siebie anginę w najlepszym wydaniu.
A Tato kaszle. Drugi tydzień.

Dobraliśmy się ;)

7 października 2009

Haniu a powiedz...

... powiedz koń - toń
a krowa - towa
owieczka - meme
a powiedz ptaszek - dziugdziud (wymiennie z widelcem dzińdziń)
no to może widelec - dzińdziń (wymiennie z ptaszkiem dziugdziug)
a kotek - totek
a może kiciuś, mały kiciuś may ciciuś
a zeszyt - iszit
a może kredki - tletki
a kawa - tawa
a jak ma na imię Mama - Tala ;)

Zamienia literkę k na t. I to podobno normalne i mija. Nie żebym się przejmowała. Bo o tak najbardziej lubię jej zdania.

Dzisiaj przy śniadaniu gdy Gustaff zaczepiał jej lalkę:

Dustaff bawić nie, lala nie, lala Niani. Dustaff bawić nie.

A hitem jest:

Niania sama robi siku.

Bez komenatrza ;D

6 października 2009

hokus pokus

Nie wiem skąd się tego nauczyła. Gdzie podpatrzyła. Nie wiem czy inne dzieci też tak mają. Ale zszokowała już jednego Dziadka i dwie Babcie. Widziałam jak drugi Dziadek pokazywał znaną mi z dzieciństwa sztuczkę z chowaniem rzeczy w ręku. Przekłada i przekłada a potem każe zgadywać. Hula hula, w którym ręku złota kula ;)

Klasyka ;)

Ale tego to nie. No cóż widocznie zasmakowała w sztuczkach. Nasza Hania czarodziejka :)
Robi to bez zbędnych słów. Totalna koncentracja. Coraz lepiej jej idzie i coraz większą frajdę sprawia.

Tutaj zabawia Babcię Agę. Jest domek a na domku siedzi mały tygrys i kotek.

Oto ręcznik. Ten ręcznik. No czasami zamienia na chusteczkę ale czasami bo okazała się za mała.


No i przykrywamy. I nikt nie widzi jak te zręczne paluszki pracują nad uwolnieniem stworzonek. Nie widzą bo Hanka hipnotyzuje wzrokiem ;)
Full kontakt wzrokowy. Zawsze !


No i .... nie ma. Domek jest. A na domku ? Ha !!
Gdzie są zwierzaczki ?
Gdzie?


A tu są !!
Tadam !!

zdjęcia godne widowni ostatniego rzędu ale wiecie jak to jest z tymi magikami i ich sztuczkami ;)