27 stycznia 2011

grut to wychowanie


Mieliśmy problem. Z obgryzaniem paznokci. Bo dłubanie w nosie jakoś przeboleję. Gryzienia nie.
Były prośby. Tłumaczenie. Długie rozmowy. Na nic.
Nie gryź !
Nie pacz !

Nawet jak nie widzę to wiem, że gryziesz.

Obcinałam paznokcie codziennie. Piłowałam Miała własny mały pilniczek. A Hanka ciągle mówiła, że dlapie.
Malowałam lakierem - dziewczynki nie gryzą pomalowanych paznokci, Córeczko !
Po tygodniach walki - dwóch - mieliśmy dość. Ciągłe upominanie. Nie zwracanie uwagi. Nic nie pomagało.

W końcu, którejś soboty nie wytrzymałam - jak jeszcze raz zobaczę, że gryziesz paznokcie - mówię - to zabiorę Ci jedną z książek z Kubusiem Puchatkiem.
Oniemiała.
Rozumiesz.
Tać.

Za jakieś 20 min kątem oka widzę, że gryzie. Jedno moje spojrzenie - przybiegła z oblizanym paluchem - obtnij. Obcięłam.
-Teraz przynieś jedną z książek o Kubusiu.
Przyniosła. Zabrałam. Schowałam. Nie ma.

Od tamtej pory nie gryzie paznokci.
Książkę odzyskała wczoraj przed snem w nagrodę za samodoskonalenie.

Zawsze to powtarzam.

Dobry szantaż to podstawa wychowania !

;)

24 stycznia 2011

fejsiak pomalowany

Nie pomyślałabym, że chciałaby mieć pomalowaną buzię. Brudną przecież.
I pewnie gdyby mi o tym powiedziała popatrzyłabym z niedowierzaniem. Wielkim.
Trafiło pytanie na Ciocię Asię, która przecież nie wszystko wie. Jak usłyszałam o wodzie do farb to nawet mi przez myśl nie przeszło.
Taka radość. I koncentracja. Ale co chciała mieć na twarzy to ja nie wiem.




Po jakimś czasie na twarzy były barwy głównie wojenne ;D

Zdjęcia mocno archiwalne - z okresu świątecznego.

22 stycznia 2011

jakby inaczej wstążka ciąg dalszy

Mamo, a będę modła w niej pać?
Pewnie.
Ale myć nie. Bo jat umyjemy szyję !?!
Damy radę.


Przed kąpielą się dziwnie zgubiła. Ale przed snem znalazła.
Hanka raczej tak nie ma. To chyba pierwszy raz - taki kaprys, że coś musi być do spania. No z wyjątkiem prosiaczka. Ten zawsze tam jest. Jak widać Gustaff też. Czasami. Jak nie widzimy.

dzień, ktróry nie obchodzimy hucznie a nawet wcale ;)

Dzień Dziadka i Babci. Babć i Dziadków. Liczba mnoga. Wstając rano chciałam Hanię zachęcić do prac laurkowych. Ale jak usłyszała, że dzisiaj jest t e n dzień to... skończyło się na jednym Wielkim Smutku.
Bo TEN dzień był zaplanowany. Miało być przedstawienie specjalnie na Ich cześć. Hania skrupulatnie zaplanowała każdy detal. Kto gdzie przyjdzie, z kim, gdzie będzie stał - a nawet co powie i jak się będzie cieszył. A Hania miała mieć białą bluzkę, białe rajstopki, spódniczkę z przedszkolnych zapasów chyba czerwona albo różową/przymierzyła ją raz/ i opaskę na głowie.
Z planów pozostała opaska. Przypadkiem znaleziona wstążka.
Dla Babć i Dziadków oczywiste Sto Lat !
Na przedstawienie zapraszamy za rok :)
Może wtedy będziemy bardziej hucznie obchodzić TEN dzień.
Tym razem hucznie bolało ucho. Mimo antybiotyku. A rodzice chyba do wtorku zwariują. Od wtorku na pewno - bo na huczną zmianę na lepsze się nie zapowiada.

Na pocieszenie Wnuczka we wstążce. Wersje dwie.


;)

19 stycznia 2011

Idzie w wegetarianizm.

I to nie chorobowo. Od jakiegos czasu widze, że omija mięsko na talerzu. Dzisiaj wsunęła nieziemskie ilości kaszy jęczmiennej.
Tylko trzeba uważać żeby nie popadła w monodietę. Ale to chyba moje zadanie.

może być.




Książka, ku mojej radości przyjęła się. A książki nie przyjmują się wcale. Żadne. Radości nie tylko dlatego, że sama mam jakiś sentyment do serii. Radości, bo rzygam Kubusiem Puchatkiem ;)
Swoją drogą znam Osobę, która ma całkiem pokaźną kolekcję książek z serii "Poczytaj mi mamo". Ta Osoba ma wiele osobliwych kolekcji. Pozdrawiam :D
Czytam teraz Dziecku coś innego. A Hanka już upodobała sobie ulubioną dziewczynkę w niebieskiej sukience. Do wieczora będę znała na pamięć.

Przedszkolne oczekiwanie.

Zapalenie oskrzeli. Antybiotyk - pierwszy w życiu. Do tej pory nieźle się trzymała. Teraz chce nie kasłać i nie smarkać. Ja również.

Wyczekiwanie. Na wyzdrowienie.
A jat pójdę spać i wstanę lano to co będzie?
Czwartek.
A jat pójdę spać w czwaleć i wstanę lano to co będzie?
Piątek.
A jat pójdę spać w piątet i wstanę lano to co będzie?
Sobota.
W sobote nie ma pecztola?!?
Nie. W niedzielę też nie.
A jat pójdę spać w innedo tydodnia i wstanę lano to co będzie?
Szaleństwo. Poniedziałek.
I będe zdlowa?
Zobaczymy we wtorek.
Heh.



18 stycznia 2011

Mamooooo...

Uwielbiam. Do przesady.
Tylko czasami doprowadza mnie co cichego wnerwu gdy stoje obok a ona mamuje mi. I niczego nie chce. Oprócz mówienia "mamo" co 5 sekund. Potrzeba wewnętrzna.
Mama niezbędna w sytuacjach kryzysowych. Posiedzieć przy łóżku. Utulić do snu. Podać leki. I nie kryzysowych- ostatnio nawet przypadło mi kąpanie w udziale. Muszę uczestniczyć.
Mama potrzebna od zaraz. Psitul mnie!

Ale ale... Bywają wyjątki.
Są sprawy i rzeczy w których nie mogę brać udziału. Do których stworzona nie jestem. Zdolna najwidoczniej w Dziecka mniemaniu również.

Na przykład pierwszy - Lego.
Nie potrafię budować. Niczego nie potrafię znaleźć. Nie ma mowy żebym pobawiła się nowym zestawem. Tylko Tata! Wczoraj była zmuszona mnie poprosić o pomoc. W budowaniu sklepu. Kaprys do zrealizowania na teraz. Mówiłam - poczekaj na Tatę- bedąc świadoma konsekwencji. Jednak chęć posiadania sklepu była silniejsza. Tylto mi pomozieś. Ja sama zbuduję. Pomóś mi. No to pomogłam. Najlepiej jak potrafiłam. Powtarzając Dziecku, że nie jestem Tatą. Sklep zbuduję po swojemu. Dostałam kilka ostrych słownych wskazówek i jakoś poszło.



Wersja do zaakceptowania. Nie omieszkała wspomnieć Tacie z politowaniem, że Mama dachu nie zbudowała co Tata uczynił. Miałam nawet zrobić fotę ale z samego rana Hanka dach zdjęła. Czyli Mamy wersja wcale nie najgorsza ;)

Po drugie "na przykład".
Hanka choruje i ma już dość. Wczoraj od 12 do 15 wyła w niebogłosy. A placz to katar i kaszel na potęgę. Błędne koło. Życie i zdrowie psychiczne uratowała Ciocia Asia z Andrzejem a później Tata.
Dziś o 12 zaczął się show. Tiedy do nas toś psindzie? Nie przyjdzie. Praca. Choroby. Dzisiaj masz mnie. Tylko mnie. W skrócie - ja jestem Córeczko.
Ty mi nie pasujesz !
Ty mi nie wystalciasz
Cę zieby tu był toś jeście !

Ja też ! :)

Po trzecie. Ubawiła mnie tym.
Na ratunek przybył sąsiad. Pan Waldek czytał historyjkę z Kangurzycą, Maleństwem - morał - nie ma jak u mamy. Zachwala jak to mama dba, pielęgnuje, opiekuje się. Do Hanki jakoś to nie przemawia. Pan Waldek nie wytrzymał - a gdzie Ci będzie lepiej ? - pyta.
U Cioci Asi !

;)

16 stycznia 2011

być jak puchatek

Bardzo lubię jak Tata czyta Hance o Kubusiu Puchatku. Uważam, że robi to zdecydowanie lepiej niż ja. Z udawanymi głosami. Piosenkami. Prześmieszne.
Hanka "czyta" dużo o Puchatku. Zasadniczo to od jakiś 3 miesięcy siedzimy tylko w tym. Hanka na pamięć zna historie. Sama sobie opowiada. Staly, poczciwy, osioł Tłapouchy.... Słowo czytane do niej trafia. W przeciwieństwie do bajek. Filmów animowanych nie ogarnia. O ile po przeczytanej książce potrafi powiedzieć kto, co i jak. I dlaczego. O tyle po obejrzanym filmie nie zna imion bohaterów. Nie potrafi streścić fabuły. Migające obrazy totalnie zapychają jej zwoje. Pracujemy nad tym. Trenujemy oglądanie ze zrozumieniem :)

W drodze z przedszkola ostatnio na wokandzie przyszłotygodniowy występ dla Babć i Dziadków /pod wielkim znakiem zapytania Hanki udział ze względu na chorobę/. Dosyć płynnie zmieniamy temat za inny - zakupowy. Potem chwila milczenia.
Mamusiu. A jaki to był ten wylaz, któly mówiłaś wcześniej.
Wyraz? Jaki wyraz?
Ten, któly mówiłaś wcześniej?
O czym mówiłam? O występie jak rozmawiałyśmy? Tam był jakiś wyraz?
Tat. Jati to był wyraz?
Nie pamiętam. Niestety.
Aha. Na jedno wychodzi.

Najwidoczniej.

Do tego w stylu nie-wiadomo-po-kim-to-ma ostro kabluje.
Mamoooo, Babcia zabrała mi...
Mamoooo, Tata mi nie pozwala...
Tatoooo, Mama powiedziała ...

I cwaniakuje. Muszę mieć swoje zdanie. Ta postawa to podstawa. Nawet jak zrobię coś po Twojemu to jest po Mojemu.
Jak choćby przestrzeganie zasady - po kuchni chodzę w kapciach. Mówiłam, że w jednym crocsie nie wejdzie do kuchni. I się myliłam. Co nie?



A wspominając o Kubusiu Puchatku. Chciałabym wyrazić swój sprzeciw. TA książka nigdy nie powinna zostać napisana ani zilustrowana. Nigdy !

12 stycznia 2011

owsianka


Owsianka musi być biała. I musi być pochodzenia owsianego. Żadnych dodatków widocznych pływających. I nie gotować. Nigdy. Nic gotowanego. ;D
W tej materii /i wielu innych/ Hanka to tyran. Pewnych reguł przez nią przyjętych trzeba się trzymać choćby nie wiem co. Albo dobrze improwizować. Przytakiwać i udawać. Wszelakie zmiany są złe. A zmiany w diecie wprowadzane muszą być powoli. Stopniowo. Inaczej się zaprze. I będzie wojna.
Udało się odstawić czekoladę. Całkiem. W przedszkolu czasami dowiaduję się, że były cucielci cietoladowe ale nie zjadłam całedo ! Brawo za samokontrolę. Na drugi ogień idzie nabiał. A twarożek ze szczypiorkiem Hania uwielbia. Ale uczula. I fajnie jak Dziecko rozumie, że czegoś nie może bo potem wychodzi jedzenie w postaci szorstkich plam na skórze.
Pięć Przemian Nadchodzę ! Znowu.
Owsianka nadal biała. Oszukana. Zagryzana chlebem. A co.



akurat mam klawiaturę pod ręką

Hanka się bawi. Lego. Coś tam coś tam sobie przygaduje.
Nagle do mnie.

Mamusiu, a jak toś by dostał na plezent pies - to jat się mówi?
Psa?
Tak, psa. Aha.

A jat ktoś ce daś jeść pies - to jat się mówi?
Jeść psu?
Aha.

Wróciła do zabawy.

Jeszcze może być psia kość, psi żywot, pieskie życie, psi obowiązek, psa urok, psim swędem czy francuski piesek.

Odmiany sobie zażyczyła ;)

pępek świata

Zaczyna się całkiem całkiem. Tradycyjnie.
Ja nie cę tedo ublać. Wybiolę sobie coś innedo.
Szaleństwo w szafie trwa. Przeżyję. Czasami tylko się buntuję. Ja. W chwilach słabości. Mojej.
Czasami wyciągnie cięższą artylerię.
Ja nie cę byc dolosła.

Rozumiem. Nawet popieram ;)
Ja nie cę być duża. Ale tylko na chwilę. Bo za moment.
Jat będę duża to....
Duża tak. Dorosła nie. Da się zrobić.

Ja nie cę mieć pępta ! Nie lubię do ! Nie cę do !


Na 18 urodziny operacja plastyczna. Teraz w chwilach kryzysowych zaklejamy plasterkiem. Tłumaczenie, że wszyscy mają nie skutkuje. Co ją to w sumie obchodzi. Ona nie chce i już.


11 stycznia 2011

manewr taktyczny

Zmyłka przeciwnika. Totalne zaskoczenie.
Wstała jak zawsze. Poszła do przedszkola ucieszona. Wróciła jeszcze bardziej. Nic niczego nie zapowiadało. Jak usnęła podczas zabawy na fotelu to znalazłam szybko logiczne wytłumaczenie - za wcześnie wstała. Przez głowę mi nie przeszło co innego.
A jak się obudziła z gorączką to... zdziwiona byłam.


Tylko gorączka. Wysoka. Innych objawów brak. A dopatruję się usilnie.
Bywa. Bez gorączki było jakieś 2 tygodnie.
Znowu wszyscy rodzinnie się rozgorączkujemy.
Ponownie.
Jeszcze raz.
Od nowa.
Od początku.
Po raz kolejny.

5 stycznia 2011

A na biegunie ...



Hanka bawi się z pingwinami. Wyimaginowanymi. Albo tylko dorośli ich nie widzą. I obiektywy aparatu również ;)
Szczegół.



4 stycznia 2011

ten wiek ? muzyczny


Nie wiem już czemu/komu przypisywać pewne "zasługi" . Wezmę to za etapy. Po prostu. Ten wiek.

W tym wieku jest Hanka.

Hanka bardzo muzykalna. To Dziecko ciągle śpiewa. Gra. Do tego niewiele tańczy. Piosenkę ma na każda okazję. A jak nie ma to wymyśli. Na poczekaniu. Już. Teraz. Adekwatną do sytuacji. Choćby to miało być o łyżce rosołu, kartce papieru, światełkach na choince - czymkolwiek. Śpiewa i gra. Jestem ciągle pod wrażeniem żywotności baterii w dziecięcym pianinku. I różnorodności tematów muzycznych. Jak nie śpiewa i nie gra - to pewnie zjada po cichu ukochanego miętowego mentosa.
:)
To samo Dziecko nigdy nie lubiło grających zabawek. Śpiewających rzeczy. Teraz dopiero nastała muzyczna era. Dla niej.

Artyście nie można robić zdjęć ani filmów kręcić :)
Ma to w kontrakcie.
Tylko z telefonu ;)

3 stycznia 2011

święty mikołaju co w tym worku masz...


Z tym Mikołajem to się robi dziwnie.
Już od mikołajek. Nie dość, że zostawił coś w przedpokoju. To jeszcze zapominalski jest i zostawił coś dla Hani u Babci Jednej i Drugiej. U Pana Waldka. U Sąsiadki nawet. Jakby nie mógł po prostu wszystkiego zostawić od razu u nas w domu. Szalony. Powinien się leczyć ;)

Na dodatek ma dziwne zwyczaje.
Z rozmowy z Dziadkiem.
O wchodzeniu przez komin.
Nie mozie bo mamy tominet i tam się pali odień.
O wchodzeniu przez okno. Nie wytrzymała.
A nie mozie wejść pszez dzwi ?!?

No, powinien. Ale nie wiem czy dobrze wychowani mikołajowie to wiedzą ;)

Do tego Mikołaj na ulicy, Mikołaj w przedszkolu, Mikołaj w domu. Wszędzie. Hanka wysnuła teorię, że nie ma jednego Mikołaja. Jest ich wielu. Ciężko mi wciskać w takim razie historię o biegunie północnym i reniferach i innych. Dla trzylatki to i tak za dużo. A i tak wierzy. Pisała listy. I czekała. A jak spotkała to zabrała prezenty, dała się sfotografować i uciekła do Taty. Bo Mikołaj to przecież mimo wszystko obcy pan a nie Dziadek w przebraniu ;)
Ciekawe jak będzie za rok.




jasełka 2010


Kwestie mówione. Dwie.

Patrzcie, patrzcie, jaka szopka !
Cała w białych śnieżnych kropkach.

Niech obiegnie świat nowina.
Urodziła się dziecina !






Całość udana. Dzieci dopisały. Hanka zachwycona. Wykonała znacznie więcej czynności ruchowo artystycznych niż za pierwszym razem. W pełni uczestniczyła. Śpiewała kolędy i piosenki. Jednej tylko nie - do czego sama się przyznała i co widać na filmie video ;) ale dlaczego nie wiemy po dziś dzień.

Dzieci wyglądały cudnie. A My zamiast pełni wzruszenia mamy świetny ubaw.
Za to filmik z jasełek directed by Tata jest teraz hitem Hani ulubionym. Lepszym niż teletubisie.

uciekający aniołek

Niby Nowy Rok a My dalej w starym. Stare choroby. A kysz. Zaczynamy się przyzwyczajać. Stare zwyczaje. Dziecko ciągle przychodzi do nas spać w nocy. I do tego też się zaczynamy przyzwyczajać. No i jeszcze kilka starych wydarzeń. Przedszkolno świątecznych.

Z tym aniołkiem to Jasełka były. Hanka została jednym z kilku aniołków. Ja od razu powiem, że uwielbiam allegro. Za wybór i cenę. I radość Dziecka oczywiście.

W międzyczasie był mały zgrzyt ze skrzydełkami, których Hanka nie chciała ubrać. Przez kilka dni. I już miałam wizję występu aniołka bez skrzydełek. Okazało się fartownie jednak, że to obawa przed lataniem.
Mamusiu, a ja nie polecę?
To rekwizyt. Przebranie. Sztuczne. Nie do latania.
A babcia powiedziała, że polecę.
Odrobinę socjotechniki. Kilkanaście razy wytłumaczone i przegryzione. Prezentowanie machania rączkami niby jak ptaszki. Zaprezentowania tego wszystkiego na sobie. I viola !

Na szczęście więcej obaw w związku z byciem aniołkiem nie było.
Ale chęci na zdjęcia również nie było.
A jak było na Jasełkach to później.



g

I moje ulubione. Aniołki również dłubią w nosie ;D