31 marca 2011

Wyciąganie podwórkowych gratów z katarkiem w tle :)

28 marca 2011

Dziecko chore. Matka na kasie siedzi.

Jak w temacie.
I tak do końca tygodnia.
:)

19 marca 2011

żeby postawić do pionu

O chorobach to nawet nie wspominam.
Jakieś katarki. Kaszelki. Ostro wypieram.
Hanka już 2 miesiąc chodzi do przedszkola i jakoś chodzi.
Jak już myślę, że jutro to będzie chora na bank - czuje się znacznie lepiej.
Z Hanką nigdy nie jest bankowo.
Ostatnio zachciało się jej pisać na klawiaturze.
Mamusiu, popiszę troszkę?
Mama niechętna, bo nie w formie fizycznej żeby z Dzieckiem siedzieć i stukać literki. Hanka nie w formie bo nerwowa tego dnia i wieszczę, że skończy się awanturą. Myślę, że znalazłam rozwiązanie.
Tłumaczę, że i ja i Tata i inni zanim pisali na klawiaturze to pisali ręką. Trzeba nauczyć się literek i pisania kredką, długopisem czymkolwiek ale n a k a r t c e a dopiero potem siadać do klawiatury.
Ale ja Mamusiu umiem?
Rozumiem. Doskonale. Ale....
Jak napiszesz na kartce swoje imię to pozwolę Ci przez 10 min postukać cokolwiek będziesz chciała.
Samej?
Samej.
No i ....

Potem jeszcze strzeliła TATA i MAMA i chciała zacząć BABCIA ale przypomniała sobie o klawiaturze.

Miałam 10 minut spokoju.
A nie zapowiadało się.

:)

nieoczekiwanie już bardziej na bieżąco być nie może :)

W połowie tygodnia nieoczekiwane przy śniadaniu:
- Ja nie chcę iść do pecztola.
Zdziwienie. Dlaczego? - Taty. Aha - Mamy. I szykujemy się dalej.
Przy ubieraniu, mina dramatyczna i powtórka.
- Ja nie chcę iść do pecztola.
Nie? - Mamy - hmmm?
Nie, bo dzisiaj dzieci idą do stlaży.

To fantastycznie.
-Ale ja nie cę.
I tu.... zaczęła się długa rozmowa, która przeciągnęła się do samego przedszkola.
Poszła. Niechętnie. Bardzo.
Więc na przedszkolną wycieczkę poszłam razem z przedszkolakami ja, Mama.

Wizytę w Straży Hanka przeżyła. Całkiem nieźle. Z poziomu moich ramion dotknęła nawet "sikawki" a widząc ekscytację dzieci weszła nawet do wozu strażackiego. I założyła ochoczo kask.
Faktem jest, że powrotu do przedszkola doczekać się nie mogła.
Faktem jest również, że o wizycie w straży, o strażakach i ich domku i samochodach dużych i małych opowiada wszystkim i jest z tego niezmiernie dumna. Że wie, że widziała i, że mimo iż nie obyło się bez początkowych łez to na dłuższą metę warto było.


1 marca 2011

moooocno archiwalne

Bo Świąteczne :D
Jakoś mam problem z - n a b i e ż ą c o !
Rażący :)
Muszę to uwiecznić.

A najlepsze było to, że po akcji Mikołaj - po rozpakowaniu i zostawieniu prezentu - zgasło światło.
Przerwa w dostawie prądu.
O radości.
Z czołówką prezentowała się świetnie. I równie doskonale dawała sobie w ciemności radę.

Wersja bez flesza.

Wersja z fleszem.


Nawet jeździć się dało.



Perfekcyjna Pani Domu !

raz dwa trzy kapustę zjadasz ty

Kulinarnie. Gustownie. O kapuśniaku. I pięciu przemianach.
Na szybko.
Nie wiem czy to akurat te pięć przemian maja tu największą rolę - mają też zwolenników i przeciwników, wiarków i niedowiarków ;) - ale smacznie jest i zdrowo. I kapuśniak Hanka uwielbia. Miks z kiszoną - za którą w postaci niezupnej nie przepada - a główką kapusty muszę się podzielić zawsze.
Chrupiąco.


I po ostatnim tygodniu ferii to żywieniowo mnie / już chyba / nie zaskoczy - przytyła P Ó Ł kilo.To więcej niż przez ostatnie kilka miesięcy ;)

I tym sposobem w wieku 3 lat 3 miesięcy i 3 dni przeskoczyła 13, 300 gram.

;)

motylek :)


Bal Karnawałowy w przedszkolu.
Przygotowania trwały kilka dni.
Strój noszony codziennie.
Do przedszkola zaniesiony w podskokach.
Z Balu - jak słusznie przewidywałam i to nie dlatego, że w nią nie wierze tylko dlatego, że ją znam - ewakuowała się natychmiastowo. Teleportacja. Dom. Koniec.





Czasami chodzi w nim po domu.

:)

I tutaj napomknę. Jako Małe Dzieci i ja i Tata Hanki byliśmy tacy sami. Nie chodziliśmy nigdy na żadne szkolne bale, imprezy, przedstawienia. I zachowanie Hanki nie dziwi nas. Jest jaka jest. Nasza. Najlepsza.

przedstawienia teatralne różne

Temat, który miałam poruszyć kilka razy. Co jakiś czas powracający. Teraz częściej ze względu na przedszkolne widowiska. Przedstawienia. Osobiście wcale się nie dziwię. Czasami tylko mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej.
W przedszkolu na przedstawieniach najmłodsze dzieci siedzą na samym przedzie. Żeby lepiej widziały. I siedzą. Z nóżkami na kokardkę. I się boją. Głowa na wysokości 50 cm. A przed nimi kot w butach lub co gorsza smok wawelski. Taki z co najmniej metr osiemdziesiąt. Z ich perspektywy przerażające. Dzieci kulą się, drżą i jest to niemiłe. Na pytanie - jak się podobało? - nie odpowiadają wcale i unikają wzroku. Nie generalizuje - niektóre kochają się bać. Niektóre uwielbiają takie rozrywki.
Hanka. Nie.
Nie lubi. Nie trawi. Nie odczuwa przyjemności. Nie podoba się. A to znaczy, że nie chce uczestniczyć. I nie uczestniczy.W przedszkolnych. Wcale.

A My - rodzice - czasami chcemy wyjść dziecku z pomocną ręką.Pomóc jej się przełamać. Z nią.
Pierwszy teatr był nawet na TAK - tylko, że coś tam spadło, huknęło i się rozbiło. I głośne było. I było jak było.

Rozrywkowo zaliczyliśmy również Bal Noworoczny w Zamku Królewskim.


I tu było dwojako. Przedstawienie znanej grupy teatralnej się nie podobało.


Ale zabawa taneczna jak najbardziej.


Tańczyła. Skakała. Bawiła się znakomicie. Mimo iż nie znała tam nikogo. Nie przeszkadzało jej. A naszemu zdziwieniu końca nie było - nawet teraz jak patrzę na zdjęcia :)






A tutaj D O T K N Ę Ł A eksponatu. Chcąc przejrzeć się w lustrze musnęła dłonią stoliczek. Gromkim gniewem się to objawiło Pewnej Pani. Kocham Muzea.



Zwiedzeniu sukcesem w niespełna tydzień później zawitaliśmy do Ateneum.
O tragedii i dramacie. W jednym akcie.
Tutaj zawiniły balony.
A kysz.
Strzelające.


I miłe Śnieżynki nic nie pomogły.



Musieliśmy wyjść i tyle nas widziano. Ale szatnie teatralne cieszą się powodzeniem u naszej pociechy.




Chyba do teatru nie pójdziemy zbyt szybko. Chociaż ja bym jeszcze Hankę przetestowała na jakiś kukiełkowym.

:)