Na wakacje numer jeden wybraliśmy się w miejsce, które nasze Potomstwo bardzo lubi. I ani długość podróży im nie straszna, ani kręte bieszczadzkie drogi. Bo wiedzą, że na miejscu będzie basen, basen, basen, sala zabaw, sala zabaw i sporo koni.
Osobiście nienawidzę takich miejsc. Szczególnie w sezonie wakacyjnym. Uwierzcie mi. Gdybym mogła, chodziłabym po górach. Ale z dziećmi, przynajmniej naszymi, to byłaby jeszcze większa katorga niż siedzenie przy hotelowym basenie.
Dlatego też my mamy już obcykany plan na Arłamów: basen, basen, basen, lody w barze, wyjazd nad Solinę, rejs stateczkiem, wizyta w solińskich ałtletach, plecenie warkoczyka z neonowych sztucznych włosów, obiady w lokalnych karczmach, sala zabaw i animacje wszelakie. Udało nam się zaliczyć także atrakcję pod tytułem "Wakacje z idolem", gdzie Bachonarium miało zajęcia z mniej lub bardziej znanymi sportowcami (ta Pani na zdjęciu na dole to Joasia Mazur, polska niepełnosprawna lekkotaletka oraz jej trener). Więc przynajmniej ODROBINĘ się poruszały. No i codzienne wycieczki na oglądanie hotelowych koni, a Celina zaliczyła nawet manikjur księżniczki w hotelowym spa. I spotkaliśmy Pana Prezydenta, bo Pan Prezydent bardzo lubi przebywać w Arłamowie.
Także jednym słowem: Było miło i przyjemnie, a co najważniejsze bez większych urazów, co w kontekście czekających nas, jak się okazało później wydarzeń, było kluczowe.
0 komentarze:
Prześlij komentarz