30 sierpnia 2009

podsumowanie sikające i smoczkowe... bo pójdzie w zapomnienie.

Zacznijmy od tego, że to był bardzo trudny okres w życiu Matki. No nawet powiem, że Taty również. No i z Hanką to będzie - całej rodziny.

Smoczek.
Gdybym wiedziała, że będzie tak jak było to bym się nie zdecydowała. Wiem, na pewno, że kolejnemu dziecku w naszej rodzinie smoczka zabiorę znacznie wcześniej. O ile w ogóle smoczek dostanie. Bez smoczka żyć można podobno ;)
Teraz jest SUPER !
3 dni zajęła nauka usypiania w nocy. Wprowadzona została nowa tradycja czytania w łóżeczku. Znaczy Hanka w łóżeczku, Tato na podłodze. Dobranoc. Spanie. SUPER !
Nie budzi się tak często jak dawniej w nocy (wychodzące OSTATNIE zęby przemilczę - 16 razy w nocy, 16 !!!) Śpi spokojniej. I na moje jest lepiej.
5 dni zajęła nauka usypiania w dzień. Już myślałam, że spełnia się moja czarna wizja 'żegnajcie drzemki i czasie wolny'. Potrafi się wyciszyć, uspokoić i usnąć. Tylko pora drzemania została przeniesiona z 11 na 12.30 ;)
Znacznie więcej mówi w łóżeczku. Do znudzenia. Opowiada sobie cały dzień. Śpiewa. Zmyśla. Komedia. I podstępnie zwołuje Gustaffa do siebie. Dustaffff Dustafff nawołuje. Dustafff oć Niani.
Bo Hanka zdania od kilku dni buduje. Skrzętnie. I podstępnie. I wprawia czasami rodziców tym w zakłopotanie. Ale to chyba nie zasługa smoczka.

Trening czystości.
2 tygodnie za nami. I w sumie od 7 dni Hanka chodzi bez pieluchy. Jestem na tyle odważna, że zakładam jej do spania. Tylko. Bo raz do drzemki nie założyłam i całą przetrzymała ale jak się obudziła to nie dosłyszałam jej wołania i jak przyszłam było po fakcie i tylko zostałam skarcona głosikiem Mamo a a ( a a to potrzeba nocnikowa). Bo z wpadkami u Hanki to raczej z mojej winy. Nie dosłyszę. Nie dopilnuję choć widzę, że się bawi a wypiła cały kubek herbatki i zsika się musowo ;) W nocy woła i korzysta z nocnika więc pielucha sucha ale ryzykować na razie nie będę. Z Tata jesteśmy obecnie na etapie poszukiwań alternatywnych miejsc do sikania. Totalna logistyka. Bo nikt nie uprzedził, że będzie trudno. Dziecko z pieluchą można przebrać wszędzie. Dziecko bez pieluchy musi się gdzieś opróżnić a nie zawsze chce albo ma stresa itd. Więc Hanka sika w toaletach publicznych (o zgrozo) i na trawkę. Choć na początku miała blokadę. Tak więc chyba oficjalnie mogę powiedzieć, że trening czystości w wieku prawie 1 rok 7 miesięcy mamy opanowany. Tadam !!

A na koniec jeszcze Dziecko pochwalę bo zabraliśmy ją na umówiony obiad na miasto i wytrzymała w restauracji 2,5 godziny. I to bez większego ale. Zjadła swoją porcję. Dojadła Matki. I chyba się jej podobało. Nie myślałam, że będziemy mogli udzielać się towarzysko przez tyle godzin. Hanka Niespodzianka ! I jeszcze na koniec zaliczyliśmy spacer i szła za rączkę. Z Ciocią Asią (nie Tą... Inną ) ale chyba już sam fakt robi wrażenie. Heh.

Uwielbiam ją.

29 sierpnia 2009

rura, piłka, dach...

Hance czasami niewiele do szczęścia potrzeba.
A czasami inwencję twórczą na podwórku widać aż miło.
I wiadomo, że jak wrzucał to kucał.






A wrzucanie piłki na dach to już klasyka.


Ale Dziadek Andrzej ma na koszulce napisane 'aktywny wypoczynek'.

I wszystko jasne :)

27 sierpnia 2009

tasza czyli kasza

Padało. Na spacery w deszczu jakoś ochoty nie miałam. Za to miałam ochotę na chwilę spokoju, ciszy i kontemplacji. Więc dałam dziecku kaszę. I dwie miseczki. I pojemnik po herbacie. I jakieś 2 miarki.
I kawę wypiłam.
I zdjęcia porobiłam.
I plany.
I coś przeczytałam.
A Hanka tylko tasza, mama tasza, duzio, tasza, maa tasza...
Już dawno deszcz nie padał i dawno w domu tak długo nie siedziałyśmy i tak nam zeszło 3 godziny.






A potem Hani dałam odkurzacz i kazałam po sobie posprzątać. To też była frajda.

Dzieckiem być ;)

pewnien pan

Zaczęło się od autka. Małego. Ale dosyć dużego. Tak zwanego vana. Dostała od prababci. Zabawa super. Jeździ przodem, tyłem, otwierane drzwi ma, wytrzymały no i rodzinny. Hania pokazuje gdzie siedzi mama a gdzie tata a gdzie Hania no cudo.
Aż do momentu kiedy Hani coś zaczęło przeszkadzać.
Coś nie pasowało do ogólnie pojętej normy.
Bo samochód jak jeździ to musi mieć kierowcę.
Przeszukała cały dom w poszukiwaniu PANA - ludzika który zmieści się do tego auta. Wszystkie za duże. Nawet posłuchała, że niby Mama jej z plasteliny ulepi i sama wzięła się do dzieła.
Kombinacji było wiele i cała rodzina myślała. Aż Babcia przyniosła gazetę a Mama Pana wycięła i za kierownicę wsadziła.
Jeździ do dziś.
I wszystko pasuje teraz nareszcie.
Jej logika mnie czasami poraża.

25 sierpnia 2009

Grusza z gruszką

Takie rzeczy są u nas nietypowe. Chyba, że to ewolucja widoczna gołym nieuzbrojonym okiem :)
Owoce na dniach zjada chętnie, różne i nawet eksperymentuje.
Ale dzisiaj to pełne zaskoczenie. Sama zerwała. Sama umyła. Matka obrała. Sama zjadła.
Piękne to było :)





Gustaff mogę ? proszę mogę?

Takie sceny to u nas codzienność. Kot wraca po ciężkim poranku do domu, rozkłada się, czasami nawet dosłownie bo czuć lekki odór a Hanka wtedy zaczyna swoje tańce, podchody bo ona chce z Gustaffem pospać. Przytula się do niego. Zaczepia. Proponuje kocyk lub poduszkę. Zasadniczo kończy się kocią ucieczką ale dzisiaj był wybitnie cierpliwy albo wyjątkowo zmęczony ;)




W temacie, przytulę się do kotka a kotek do mnie to najchętniejsza i najbardziej bierna jest stara Matylda. Ale niefotogeniczna ;)

najlepszy widok w świecie - tego tygodnia ;)



Oj chyba czas przewietrzyć swoje szare komórki, że ja na to wcześniej nie wpadła to się dziwię.
Rano postanowiłam, że nie, dać na luz i nie, nie, nie będzie 2 godzinnego krzyku i proszenia, błagania, przemawiania do rozsądku. Drzemka być musi i już. Tak postanawiam ja i koniec. Zamiast wysłuchiwania krzyków, wsadziłam małolatę to wózka i zaprzysięgłam, że choćbym miała i 2 godziny paradować to ja wolę to niż te wrzaskuny.
30 min. Miłego spacerku. I efekty cudowne. Wspaniałe. Fantastyczne.
Psychicznie mi ulżyło.
Fizycznie ciągle mnie ciśnie.
Przejdzie.

24 sierpnia 2009

dzień sponsorowany

dzisiaj było ciężko
ale nie jestem tu aby narzekać ;) ciągle
miało być ogrodowo

a lepsze okazały się pełne wody wiaderka


i przez tą wodę to miałyśmy małe problemy z sikaniem... bo wiadomo z wodą jak z ogniem ;)

no ale komplikacje sikalnicze były niczym w porównaniu z komplikacjami dziennej drzemki, która w końcu się nie odbyła. nie żeby to Hance przeszkadzało. nawet nie śpiąc od 6.30 około godziny 18 wyglądała kwitnąco. jak młody szczypiorek. czyżby TO nastąpiło. czyżbym się do TEGO przyczyniła. koniec czasu wolnego w ciągu dnia (nastąpił niemy krzyk matki).

za to wieczorem zaskoczyła mnie rozmową... przekształcając obrazki i szczątki zdań wyglądało to mniej więcej tak: słysząc, że jęczy przed snem wchodzę i pytam o co chodzi? a Ta, że prześcieradło, że co prześcieradło?, no Ona, że leży, na co ja, że to jest prześcieradło i na nim się śpi, na co Ona:
'ta, na nim sie pśi'
usnęła.

kurtyna.

23 sierpnia 2009

na chwilkę o tym smoczku co sobie poszedł...

Po pierwsze to Tato wrócił. Hura !
Ale zanim to nastąpiło był czas drzemki. I tu porażka. I ja chyba przesadziłam. Chyba za wcześnie i nie wyczułam. Skończyło się mega 2 godzinną aferą i zaśnięciem w moich ramionach. Potem jeszcze długo pochlipywała przez sen. A ja razem z nią. Koszmar.

I jak mówiłam Tato wrócił. Hania została wykąpana, Tato przeczytał bajeczkę, Hania w łóżeczku, jeszcze tylko małe siku na dobranoc i spać. Chwilę awanturowała się o kolejną bajkę. Szybka instrukcja, że była i nie będzie i dobranoc. I cisza. Bez krzyków. Bez płaczu. Kilkakrotnie było jedynie słychać tłumaczenia sobie, że smoczek poszedł... nionio papa i usnęła.
Szok.

Na jutrzejszą drzemkę muszę coś pomyśleć.

I powiem jedno.

Gdyby mnie ktoś ostrzegł ;)

Gdybym wiedziała, że właśnie tak będzie.

To NIGDY !!

I wcale się nie dziwię tym co się boją.

Ja tez powinnam była ;)

Chociaż z drugiej strony to jak na razie 2 dni to co ja panikuje ;)

22 sierpnia 2009

akcja reakcja

Tato wyjechał na weekend.
A Matka to szalona jest w swoich czynach i umyśliła sobie i wdraża w życie. Sama.
A wiadomo. Akcja - Reakcja.

Jesteśmy na etapie odpieluszania. Idzie znośnie. Czasami mam jakieś ale. Nie ciągle. Nakładka na sedes pomysłu Cioci nawet się przyjęła. Chyba jedynie pomysłu z grającym nocnikiem nie przerobiłyśmy. Pielucha z nocy bardziej sucha niż mokra ale jeszcze nie mam na tyle odwagi żeby z niej zrezygnować całkiem. Na spacery również rzadziej wychodzimy bo nie mam pomysłu co jak Hanka siku... w trawę ? A jak nie zrobi? Ale to moje obawy nie jej więc trzeba będzie to w końcu przetestować.

Chciałabym pominąć milczeniem epizod fekalny. Ale się nie da. Skończyło się sprzątaniem. Mega. A teściowie radośni, że się krzątam po domu od rana nawet jak męża nie ma. Ja się dowiedzieli czemu to też było radośnie. A to ich sprawka bo Hanka zajęła się zabawką od nich a nie oznajmianiem potrzeb fizjologicznych ;)

W sumie dobrze, że Taty nie było, bo by się chyba załamał ;)

A po kolejne to zabrałam Dziecku SMOCZKA !!!!

Więcej grzechów nie pamiętam ale za ten ostatni powoli żałuję. Ale konsekwentna muszę być. Zabrałam to zabrałam. Zaczęło się od epizodu samochodowego, gdzie Hanka chciała spać i nieoczekiwanie chciała smoczka a ja go nie zabrałam. Bo po co. W samochodzie usypia bez. No i tłumaczyłam, że smoczek papa w domu został i nie ma. Troszkę pokrzyczała. I usnęła. Wieczorem postanowiłam iść za ciosem, smoczek papa poszedł sobie. Hanka sprawdziła tajne miejsca gdzie zawsze leży. Nie było. Pochowałam. No nie ma, to nie ma. Smoczek papa. Przeleciałyśmy te papa jeszcze kilkukrotnie. Opowiedziałam bajkę o Smoczku, który stał się dużym Smokiem i odleciał. Papa. Potem o jakiejś księżniczce. 10 min marudziła przy usypianiu ale usnęła.

Ale moje obawy krążyły niebezpiecznie wokół dziennych drzemek. Niewyobrażalnie. I słusznie. Trzeba było się przygotować. A nie przygotowałam się.

Efektem czego Hanka dzisiaj nie spała wcale. Próba drzemki skończyła się mega histerią. I nawet nie domagała się smoczka. Po prostu nie wiedziała jak usnąć. A ja nie wiedziałam jak jej pomóc. Czy posiedzieć przy niej? Czy sobie iść? Czy posiedzieć chwilę i dopiero później wyjść? Kiedy później? Do tego rano taaak dużo się działo, bo weekend i babcia i dziadek i Ciocia i sąsiad i ogórki, lody, spinaczowe węże i to chyba za dużo jak na jedną małą głowę do popołudniowego drzemania.
Zresztą do tej pory mam niepewność co do tych drzemek.

Powiem jedno. Wkopałam się.

Akcja Lody.


Akcja Ogórki.


Akcja Chcę Być Jak Spinacz.

Reasumując.
Nie potrafię być samotną matką.
Nawet jak mam za plecami cały pułk rodziny i pomocy.
Hasło podsumowujące.
W kupie raźniej.

;)

21 sierpnia 2009

taki sobie myk...

nie ja jedna otarłam się dzisiaj o geniusza,
wpadłam w pozorny zachwyt nad przebiegiem sytuacji ale tylko do czasu,
dzisiaj na tapecie winogrona,
dałam na miseczce raz,
dałam drugi,
Tato dał trzeci,
Matka dała czwarty i ostatni,
i mówię, że już nie, odstaw miseczkę, następna porcja po obiedzie,
i odstawiła,
a ja głupia dałam się nabrać,
obiadu nie zjadła, ale pora obiadowa była, talerz na stole był więc uznała, że i obiad był,
wiec znowu winogrona,
miseczka,
druga,
trzecia,
zjadła trochę Cioci Asi z talerza obiadu ale odbieranie od ust jedzenia Cioci to dla Hanki wyrafinowana przyjemność, nie liczy się,
z Matką takie rzeczy nie przechodzą ;)

tak czy siak postawiła na swoim,

puenta

a ja właśnie czytam książkę o regułach, dyscyplinie i wychowaniu,

Ha.


Ale na zimniejsze dni jesteśmy przygotowani.
Taka dygresja.



nionia czyli winogrona

smakują
nie widać
widać ?
smakują jak się patrzy ;)



20 sierpnia 2009

dzisiaj

... znowu się nudzę. Totalnie. Siedzę i zbijam bąki. Jestem chodzącym nicnierobieniem i totalnym odrętwieniem. I patrząc na moją wcale nie zmęczoną twarz nawet nie pomyślisz, że ja mam dziecko pod opieką. Jestem skałą. Albo nie. Jestem cieniem. Bo Ciocia Asia to jest drzewem. I wiatrem czasami. Jep Jep Jep.
Phi.


Ciocia Asia pojechała. Babcia Aga nie przyjechała. Nie wiem której bardziej tego nie wybaczę.
Hanką zajął się sąsiad Waldek. Dla Hanki "Aaa". Krótko. Zwięźle. Wiadomo o kogo chodzi.
Nakarmili kaczki. Popili herbatki. Poczytali nawet co nie co.


Potem były bańki. Dziecko sobie puszczało. Matka trzymała jedynie opakowanie. A dziecko radośnie zlizywało płyn. Taka mądra a dmuchnąć nie umie w odpowiednim czasie w odpowiednie miejsce. Jak będzie miała koordynacje ruchową nie po tej gałęzi rodzinnej co trzeba to ja się..... Ale bez obaw. Płyn dla dzieci od 3 roku życia, mniejszym zapewne nie szkodzi, w opakowaniu z Barbi, pachnie jak Barbi i smakuje jak ludowy ludwik. Phi.





A potem to sobie poszła z lalą na spacer. I mnie zostawiła. Samą. Z nudów grałam na telefonie w kulki. A potem chciałam iść jej szukać ale sama przyszła.


A potem nie chciała jeść, ani spać i mam podejrzenia, że ona to jedzie na fotosyntezie i oddychaniu.

A w związku ze sztuką to twórczo się zrobiło na naszym podwórku.


No i dodam, że na nocnik sika zawodowo.
Jak na razie.

To ja idę dalej się nudzić bo dziecko w końcu usnęło.
Phi.

19 sierpnia 2009

sztuka

Pełen entertainment !

Jako, że Ciocia Asia - w związku z remontem i niejako z przymusu- u nas pomieszkuje zaczęła się nudzić.
PlayStation nuda.
Seriale obejrzane.
Sama w sobie jest atrakcją ale zaczyna wypierać Hankę i jej zachowanie.
I wołanie.
Asia o poranku i Asia o północy, Asia o 12.00 i Asia o 12.00 z dwoma sekundami i Asia kilkanaście sekund później. Asia poszła Asia przyszła. Hasło tygodnia. Asia. Z takim dłuższym a.
Aasia.

Dla zabicia nudy - Cioci Asi oczywiście - zabrały się dzisiaj za malowanie. Matka była zbędna bo wszystko i tak jest Aasia więc luzik. Zaczęło się na ziemi skończyło znacznie wyżej. Hanka wytrzymała dobre 2 godziny brudna, umalowana, mokra, pochlapana i to był pełny sukces. Dobrze mieć taką Aasię.









A w planach ma jeszcze latawca ;)