14 września 2018

i następny poranek

Dzisiaj wszyscy bez wyjątku w doskonałym humorze. Do tego stopnia, że po tym, jak Adam na pałę wciskając przyciski odpalił AppleTV i włączył muzykę, to Tata Potomstwa zebrał Bachonarium i zaczął z Nimi tańczyć do jakże wpadającego w ucho kawałka Chocolate Cake. Także moi Drodzy, mamy już piątunio! 

13 września 2018

poranek

Takie oto widoki my, Rodzice, mamy o poranku.
Celina utknęła gdzieś pomiędzy łazienką a swoim pokojem.
Hankę udało się przyłapać na miziankach z Adasiem, który z kolei chyba wolał się miziać z Tadeuszem.
Widzicie, nawet rano przed szkołą i pracą może być fajnie.


P.S. Wczoraj Adaś sam poszedł. Tak na poważnie, na dwóch nogach, że zrobił chyba 5 kroków. Widziałam to tylko na filmie, bo byłam na zebraniu w przedszkolu. Ale wszyscy inni widzieli na żywo 😄.

11 września 2018

ubranko wnusia

Taką bluzeczkę wygrzebałam na strychu. Zakładam, że nie jest po Dziewczynach, bo napis jest rodzaju męskiego. Skądś być musi, ja jej nie kupowałam. Ale urzekła mnie 💙.



kilka faktów z życia codziennego

Tak wiem. Wiszę jeszcze ostatni wpis eurotripowy. Jednak zanim do niego przysiądę krótka aktualizacja na temat niekoniecznie szarej codzienności.

Jak zwykle chyba, zaczynam od najstarszej.
Najstarsza już weszła w tryb szkolny. Od tego tygodnia zaczął się już dodatkowy angielski, który wyjątkowo przeżywa, bo... Pani lektorka jest bodajże Brytyjką i zajęcia angielskiego prowadzi po angielsku 😉. Dziecko załamane, a rodzice zadowoleni, że tyle dobra i wymiernych korzyści spotkało nasze Dziecko. Niedługo zaczyna się też lekkoatletyka, Hanka ma plan powrócić w wielkim stylu. Już wczoraj chwaliła się, że na WF-ie pobiła rekord życiowy na 60 metrów. Poza tym miała nie siedzieć w ławce z Zosią, ale siedzi. No jakby mogło być inaczej.

Średnia z kolei już w pierwszym tygodniu przedszkola przyniosła jakiegoś wirusa. Oprócz Niej rozłożył się Adam. Dziś wtorek, drugi tydzień zajęć. Dziecko wróciło do żywych, poszło do przedszkola, rodzice dostarczyli pani przedszkolance wnioski na temat eliminacji laktozy z diety i wszystko się kręci. W niedzielę był też szał nauki jazdy na rowerze dwukołowym. Jeszcze nie pojechała, ale próbowała. Aha. I Dziecko średnie ma ostatnio fazę na film "Pszczoły". Ta bajka jakoś wyjątkowo mnie nie mierzi.


Najmłodszy zaczyna (w końcu) przygodę z chodzeniem. Babcia Lidka dzielnie Go trenuje. Kilka razy zdarzyło Mu się z rozpędu przejść 3 kroki. Idzie Mu coraz lepiej, ale jednak trochę jeszcze brakuje. Zaczął też jeść parówki. Ania Lewandowska rzuciłaby we mnie pulpą z suszonego daktyla, spiruliny, masła konopnego, mąki orkiszowej i posypała cukrem kokosowym. Biorę to na klatę. Tak, ja podałam mu pierwszy kęs parówki. Ale też dręczona wyrzutami sumienia wynalazłam w zeszłym tygodniu odrobinę lepszą alternatywę. Serdelki Amelki z hipsterskiego, żoliborskiego sklepu ze zdrową żywnością i tradycyjnymi wędlinami. Choć osobiście wydaje mi się, że nazwa Serdelki Amelki jest nieco przerażająca (zastanawiam się czy Amelka to np. wnuczka właściciela masarni i na jej cześć nazwał serdelki, czy też Amelka to świnka, z której nóżki powstały owe serdelki), to najnormalniej w świecie po prostu pachną one mięsem i widać, że są z mięsa a nie MOMu. Tak więc Syn żyje ostatnio serdelkami, jajkiem na twardo i jeszcze pachnącymi, letnimi pomidorami, które w każdy czwartek i sobotę Babcia Lidka kupuje na lokalnym targu. A wczoraj w końcu nieco przekonał się do kiwi. Minę ma nietęgą, ale zjadł prawie całe.


10 września 2018

eurotrip cz. II

Częścią drugą naszego eurotripu był Disneyland.

W sumie zastanawiam się czy muszę coś więcej pisać, bo reakcja Potomstwa była bardziej niż oczywista...

Więc może po prostu przedstawię 3 punkty widzenia. Hanki, Celi i Rodzica. Hanki i Celi z punktu widzenia rodzica. Rodzica z punktu widzenia mojego. Póki co punkt widzenia Adama się nie liczy. 

Hanka.
Na Niej największe wrażenie zrobiła część Star Wars. Pewnie, że inne atrakcje, z których udało nam się skorzystać czyli rejsik łódeczką, karuzela w krainie Alicji z Krainy Czarów, wioska Coco też, ale Star Wars to było TO. Umówmy się. Hanka to JUŻ NIE DZIECKO. Hanki nie jarają księżniczki Disneya, bo wie, że to bajka i żadnych księżniczek nie ma. Ale Star Wars to już co innego. Star Wars jest cool. Star Wars to platforma porozumienia między Nią a Tatą Potomstwa. Skoro Tata Potomstwa się zajarał, to co dopiero Hanka. Ponoć takie fajne, że każdemu polecają. I nadal jarają się wspominając o tym.

To widzieli:

Hanka zjadła także popcorn, a w sklepie z upominkami wybrała sobie kubek z logo Disneyland z diamencikami. O.

Celina.
Celina = księżniczki. To znaczy normalnie = Wonder Woman, ale na potrzeby wizyty w Disneylandzie wróciła do starych autorytetów i szukała Elsy. I znalazła. A oprócz Elsy znalazła chyba wszystkie inne księżniczki. Na Paradzie. Były najsłynniejsze postacie z Disneya. I wszystkie księżniczki! I Roszpunka była, i Anna i Kopciuszek i królewna Śnieżka i jeszcze inne i inne. A Cela stała, skakała, machała, wykrzykiwała w ich kierunku. Nie mogło być lepiej. A miejsca znaleźliśmy znakomite! Na serio.

Nawet przez moment nie była zmęczona. Biegała, skakała, kiedy zazwyczaj siły opadają Jej po przejściu 300 metrów prostym chodnikiem. Nie tutaj.

I kupiła sobie opaskę z uszami myszki Miki i wizerunkiem Elsy. Ale zgubiła. Ciocia Asia obiecała, że jak pojedzie do Disneylandu z Antkiem to kupi Celi drugą taką samą 😉.

Taka była parada:

Rodzic.
W skrócie:
  • bilety drogie na maksa;
  • wszystko inne drogie na maksa;
  • gadżety Disneya na AliExpress zamówicie za 1/100 ceny;
  • wszystko doskonale zorganizowane: parking, toalety, przewijaki dla dzidziusiów, liczba restauracji, punkty informacyjne, drogowskazy - nie mogę nic zarzucić;
  • obsługa mówi po angielsku, ale jest tak flegmatyczna, że nie dziwne, że wszędzie są kolejki;
  • standard wykonania? Szczerze w życiu nie byłam w bardziej zadbanym i dopieszczonym parku rozrywki, a mówiąc szerzej miejscu użytku publicznego sfokusowanego na rodziny. Spodziewałam się atrakcji i wyposażenia przechodzonego przez X lat istnienia parku, zardzewiałych elementów i odpadającej farby. Noł, noł, noł. Nic z tego. Dopieszczone na maksa i relatywnie... czyste.
  • Powtórzę jeszcze raz. Drogo na maksa.
Ale co tam. Serce raduje się jak widzisz tę niczym nieskrywaną dziecięcą radość i fascynację 😋.

Moi Drodzy. Kraina szczęścia Waszych Dzieci naprawdę istnieje. Jest jakieś 1000 kilometrów stąd. Jest droga (tak wiem powtarzam się), ale istnieje. Nazywa się Disneyland.









3 września 2018

eurotrip cz. I

Pierwszy pracowity dzień września minął bardzo gładko. Chyba nawet lepiej niż myślałam. Hanka zadowolona, Celina nie chciała wychodzić z przedszkola, Adam totalny luz blues, ja też jakaś taka spokojniejsza niż wczoraj. Wyszłam z pracy o 16, a o 17.10 byłam w domu, co oznacza, że w nieco ponad godzinę przejechałam całą Warszawę ze wschodu na zachód i jeszcze 20 kilometrów dalej. Wszystko ogarnięte i jakoś tak bez większej spiny, że czas goni. Jeśli to wszystko miałoby tak dalej wyglądać, to żyć nie umierać 😉.

Tymczasem winna jestem kilka słów na temat naszego, w sumie nieplanowanego, eurotripu. To znaczy plany owszem mieliśmy, ale wydawały się jakieś takie nierealne. W lipcu nasze ruchomości wzbogaciły się o nowy, rodzinny 7-osobowy samochód (my korzystamy z opcji 5-osobowej z dużym bagażnikiem) i od jakiegoś czasu tak sobie z Tatą Potomstwa gadaliśmy, że może skoczylibyśmy odwiedzić moją babcię w Belgii (gadaliśmy o tym już myśląc o nowym aucie). Ale jak to z dziećmi, taka podróż to nie lada wyprawa, trzeba się przede wszystkim zebrać w sobie, więc przez dłuższy czas wyjazd ten traktowałam jako taką gadkę szmatkę. No i ze 3 tygodnie temu Tata Potomstwa mówi: "Zaraz wracasz do pracy, jak nie teraz to kiedy? Jest lato, ładna pogoda, w zimę mamy jechać?". I tak następnego dnia mieliśmy potwierdzone daty, zarezerwowany hotel w Hanowerze na stopołwer w jedną i drugą stronę i kupione bilety do Disneylandu (z tego miejsca gorące buziaczki i podziękowania dla Babci Agnieszki, szczególnie w imieniu Hanki i Celki 😘). Żeby nie było, skoro już ruszamy tyłeczki z naszego pięknego kraju, to nie skończymy tylko na Belgii, ale zahaczamy właśnie o Francję i przyjaciół tam rezydujących. Kto bogatemu zabroni zaszaleć? 😂

Lecz teraz o pierwszej części wyprawy. Podróży obawiałam się najbardziej, a tutaj: Hanka jak dorosła - słuchawki w uszach, stajemy tylko kiedy musimy, zero jęków, no normalnie nic tylko na drugi koniec świata z Nią. Cela - ściągnięte bajki offline na netflixie i dziecka nie ma. Adam - rotacyjnie jeść, bawić się, jęczeć, spać. Wydaje mi się, że lepiej być nie mogło. Tak na serio serio. Było NAPRAWDĘ dobrze.

W Hanowerze generalnie tylko spaliśmy. No i wieczorem zjedliśmy kebaba i pizzę margeritę w lokalnej tureckiej kebabiarni. 

W Belgii byliśmy 3 nocki. Przyjechaliśmy w piątek wieczorem do Babci, która mieszka w malutkim miasteczku nieopodal Brukseli, w walońskiej części. W sobotę skoczyliśmy do Brukseli na rynek, zobaczyć siusiającego chłopca i zjeść gofry. Po południu spacerek i wizyta w stajni, gdyż ta jest 3 minuty piechotą od Babci. W niedzielę wizyta na lokalnym festiwalu i znowu spacerek, choć miał być wyjazd do Atomium (zupełnie nie wiem jaki jest sens namawiać Potomstwo na zwiedzanie miejsca, w którym nie były, skoro na miejscu są konie, psy i papugi 😂). W poniedziałek przejazd w kierunku Paryża. Zgadnijcie co było najfajniejsze? Nie zgadniecie, więc Wam napiszę:
  1. Konie w stajni i stajnia jak z serialu "Życie w cuglach" (kto nie oglądał, niech żałuje!);
  2. Wujcio (tu pogadajcie sobie z Celiną);
  3. Psy u Babci;
  4. Papugi u Babci;
  5. Steki zrobione przez Wujcia;
  6. Nowa obudowa na ajfona Hanki kupiona na straganie prowadzonym przez imigrantów.
Myślę, że jeszcze kiedyś tam wpadniemy. Tata Potomstwa uwielbia Babcię, a Celina Wujcia, w obu przypadkach z wzajemnością. Tata Potomstwa uwielbia też piwo, więc tym większe szanse, że wrócimy 😉.



 





2 września 2018

jutro 3 września

Jutro 3 września 2018 roku. Pierwszy poniedziałek września. Pierwszy dzień roku szkolnego i przedszkolnego. I pierwszy dzień w mojej pracy po ponad 15 miesiącach przerwy. 

Hanka śmiga do piątej klasy. "Nareszcie" zaczęła do kwestii szkoły podchodzić jak przeciętny nastolatek. Do tej pory nie mogła się doczekać powrotu do szkoły. Od kiedy w czwartej klasie pojawiło się więcej nauki, Hance nie chce się do szkoły chodzić. To znaczy, że chyba jest normalna 😉. Zmian już w tym roku dużo nie będzie. Ta sama wychowawczyni, ta sama sala, nauczycieli zna już z czwartej klasy, zakładam więc, że szoku nie będzie i raczej wtorkowe lekcje potraktuje jako kontynuację zeszłego roku szkolnego.

Celina z kolei przenosi się do 7 grupy w przedszkolu. Oficjalnie zostaje starszakiem. Sala będzie już na pierwszym piętrze, a nie na parterze, nie ma już leżakowania, nie ma już ubierania fartuszków do prac plastycznych. Panie zostają te same, skład dzieciaków się nie zmienia, powinno być fajnie i myślę, że nie przeliczę się, jeśli napiszę, że na 100% Celina wróci jutro do domu szczęśliwa.

Adam zostaje jutro pierwszy raz w życiu tak długo beze mnie. Jutrzejszy dzień będzie dniem przejściowym, bo Tata Potomstwa ma wolne i będzie razem z Babcią Lidką ogarniać Bachonarium. Pewnie zajmie nam chwilę przestawienie się na nowy tryb funkcjonowania w życiu codziennym. Oboje z Tatą Potomstwa jeździliśmy przecież do pracy mając tylko Hankę i Celinę, ale teraz jest kolejny mini człowiek wymagający uwagi i co za tym idzie, czasu.

I tak mam lepiej niż wiele mam wracających do pracy. Mogę z pracy wychodzić o 16, czyli godzinę wcześniej, mogę brać home office w przypadku chorób i innych nagłych wypadków. Adaś zostaje z Babcią, która doskonale zna jego rytm dobowy, wie co lubi jeść, wie jak go usypiać, która będzie na Niego chuchać i dmuchać, byle było mu dobrze. Jestem raczej spokojna o Adama, stresuję się trochę Babcią Lidką, czy nie powie w którymś momencie, że ma dość. Ja gdzieś w środku mimo wszystko trochę to przeżywam, bo wiem, że nie jestem w stanie przewidzieć wszystkiego. Dużo rzeczy organizacyjnych wyjdzie w praniu, nie wiem czy relacja z Adamem zostanie taka sama, czy będzie raczej stęskniony, czy nocki będą stabilne, czy nockami będzie sobie odbijał moją nieobecność w ciągu dnia. Zobaczymy. Dam znać.

Tymczasem spokojnej nocki.