26 grudnia 2010

levelowanie prawie trzylatki


O ile kiedyś łatwiej mi to przychodziło - teraz nie ogarniam. Co potrafi a czego nie adekwatnie do swojego wieku. Szybko zaczęła chodzić i już swoje pierwsze Boże Narodzenie dreptała całkiem pewnie a miała jakieś 10 miesięcy. Że jako roczniak sama jadła widelcem potem łyżką. Że od urodzenia wszystko rozumie co się do niej mówi. Siadanie. Podciąganie. Elementarne zabawy edukacyjne, kolejne poziomy wtajemniczenia. Rozwój dziecka do 18 miesiąca wybiegający ponad książkową. Teraz straciłam orientację. I przestałam na to zwracać uwagę. Zaraz po tym jak skończyłyśmy trening czystości. Tak jakbym główną edukację uważała za zakończoną :)

Mam w domu człowieka. Małego, to fakt. Jednak nie potrafię o niej myśleć, że czegoś nie umie i dlatego pewnie nie zauważam jak coś potrafi. Zawiązywanie sznurówek jeszcze daleko jej możliwością. A czasami zapominam, że potrafi się całościowo ubrać. Podobnie zapominam o wielu innych rzeczach. Jak smarkanie nosa w chusteczkę - dmuchająco :) Zapominam nie znaczy, że ją ubieram czy wydmuchuję za nią nos - po prostu to, że coś orientuje się jak ktoś zwróci na to uwagę albo zapyta. Zwracający uwagę ograniczają się do grona znajomych, babć, sąsiadów czy przedszkolanek. Sama płynnie przesmykuję się pomiędzy naszego dziecka umiejętnościami. Umie to umie, nie umie to się nauczy - i pewnie tego też nie zauważę. :D

Z nożyczkami coś mi jednak świtało. Jak robiłam zakupy przedszkolne, nożyczki mnie zastanowiły. Że niby trzylatki potrafią korzystać - wiem, że wiele robi to znakomicie - ale czy wszystkie? Hanka okazało się, że nie bardzo. Raz nie poszło. Inny jeszcze gorzej. Bardzo frustrujące. Nożyczki schowałam. Potem dostaliśmy choinkowe zaproszenie z przedszkola i Hanka kilka razy wspomniała o wycinaniu. Zastanowiłam się. Wyciągnęłyśmy kolorowe gazety. Dałam nożyczki. Udało się. Umie. Tak po prostu. Bez trenowania. Bo z dziećmi tak jest. Po prostu.





A ta moje nieuwaga jest zła - bo powinnam zwracać uwagę i chwalić. Powinnam? Co, nie?
:)

23 grudnia 2010

świąteczno zimowy reczital :D





















U nas jest wesoło. Mimo chorób. Żeby nie było, że tylko marudzimy.
Śpiewamy. Nosowo- gardłowo. Nie będę ułatwiać i prezentować wersje tekstowe.
Domyślicie się.
Chyba

22 grudnia 2010

...

Zaczęło się tak.



A skończyło tak.


15 sekund.
Pełna świadomość.
Potrafi rozpłakać się na zawołanie. Przekonująco. Ze łzami.
Jak Mama.

Bardzo łatwo dać się nabrać. Że jest jakiś powód na przykład. Dobry. Mocny. Dowodowy.
A nie widzimisie i gram na uczuciach.
Bardzo łatwo.

ciężko, bywa

Głównie dlatego, że przedszkole katarki doprowadzają nas do stanu wykończenia końcowego. Głównie nas - rodziców. Hance katar w niczym nie przeszkadza. Oczywiście.
Ciężej gdy idzie odwilż. I jak pojawia się gorączka. I tych ociepleń zimowych nie znoszę. Minus 20 rządzi.

A jeszcze ciężej za Hanką nadążyć.

Jeszcze tydzień temu napisałabym elaborat na temat kolorowania, wyszukiwania kolorowanek w necie i ryzach zakolorowanego papieru. Tydzień temu ma się nic do teraz.
Teraz jest różnie. Nie usiedzi. Nie ustoi. Podskakuje i tańczy. I chyba brak jej od kilku dni przedszkola.

Z przedszkola przynosi tony nowości - głównie piosenek - kolędy na topie - zimowych piosenek, które jeszcze pamiętają moje czasy przedszkolne, wierszyków tematycznych o myciu, jedzeniu, inne. O przedszkolu dalej nie rozmawiamy. Hania nie opowiada co było. A o tym co na obiad najłatwiej przeczytać tygodniowy rozkład. A sytuacji w grupie łatwo dopatrzeć się w dziecka zabawach. Jak ustawia ludziki lego, albo swoje maskotki. A najczęściej biega z wyimaginowanymi przedszkolnymi znajomymi po domu tłumacząc zawile gdzie kuchnia, gdzie łazienka a gdzie leżakowanie. Wtedy nie można się do niej odzywać. Jedno słowo może wszystko popsuć ;D

Miała oglądać ptaszki w karmniku. Oglądała. No ale strojenie min jest znacznie lepsze :D






6 grudnia 2010

projekt stolica


Tato wspomniał o światełkach na nowym i krakowskim. W zeszłym roku nie widzieliśmy ich wcale. I nie wiem jak to się stało. Jedno z tych do nadrobienia. Koniecznie.

W niedzielę Hance włączył się szwędacz. I fakt, dawno nigdzie nie byliśmy. Przez te chorowanie. Basen odpada. Jakoś miastowo nie ruszaliśmy się wcale. I daliśmy się namówić. Hance. Bez planu i z pozytwnym nastawieniem. Bez ciśnienia. Bez pośpiechu.

A to jeszcze mikołajkowa niedziela ;) Tam gdzie chcieliśmy iść było zamknięte. Gdzie nie chcieliśmy ale poszliśmy, Hanka bawiła się wybornie. Miał być rosołek na obiad - wypadło na makaron i pizzę. No i miały być światełka. I były. Ale w bardzo okrojonej wersji ze względu na zimno. A nie było nawet poniżej -10. I zrobiłam dwa zdjęcia z poświęceniem zdejmując ciepłe rękawiczki.


A na sam koniec Hanka dobiła się tortem czekoladowym i gorąca herbatą. A nas kawą.






Spostrzeżenia - Hance takie wypady służą. Byliśmy nią zachwyceni. Zauroczeni. Bardziej niż zawsze. Pełna symbioza. Humor jej dopisywał od początku do końca. Zero marudzenia - w co obfitowały ostatnie dni. Była zabawna. Radosna. Żartowała. Nawet zimno jej nie ruszyło. Fajnie nam razem było.

Ale nie ma to tamto. Krakowskie nadchodzimy - prędzej czy później.
:)

blada twarz koloruje indiankę



Podczas kolorowania Hanka lubuje się w zadawaniu pytań.
A to jaki ma kolor? A to? A piórko jakiego koloru? A to na jaki kolor? A tamto jakim kolorem?

Mamusiu, a dziewcinta jatą ma buzię?
Jeden rzut okiem i bez wahania - czerwoną.
Czewoną?
Tak, bo to indianka. Czerwonoskóra. Tak się mówi. I może być czerwona. Indianie. Tak się nazywają.
Indianin? Czewony?
Tak.
Czewona buzię? A co ona ma - UCZULENIE !?!


mikołajki i lista

W związku z mikołajkami Hanka nie poszła do przedszkola.
Bo w przedszkolu przedstawienie - niespodzianka - mikołajkowe. A z tym Hanka ma problem - ale o tym innym razem.
Dzisiaj o tym, że Mikołaj w swoje imieniny rozdaje prezenty.

A ja bym chciała....

I właśnie wczoraj w kąpieli Hanka przypomniała sobie, że nie napisała listu do Mikołaja. Żeby wiedział co pod choinkę przynieść.

Choć napisać mi plezent ! usłyszałam przed położeniem Hanki spać.
Napiś tu ! Pichti ! Tledti, falby, taltki. Lala i wózet. I pociąd. I już.
Napiś tu - dla Hani !

Nalysuje coś.

Narysowała. Podpisała wiekim H.

Lista zawisła w kuchni.

Przed snem pytam, czy wyślemy jutro ten list.
Nie. W tuchni wiesi.
Wisi !
A to skąd Mikołaj będzie wiedział co chcesz pod choinkę jak nie wyślemy tego listu.
Źlób zdjęcie i wyślij mejlem.

Proste ;)

Uśmiech dla Mikołaja. Bezcenne :)

1 grudnia 2010

poszli do stajenki...



Nastała era kolędowania. Przedszkole już zaczęło przygotowania do jasełek. Świąteczny czas.

Oszaleję !
Z radości !