26 lipca 2018

wakacje

I my pojechaliśmy na wakacje. Nad morze. Polskie. Jak wiele innych Januszów i Grażyn. Do Jantaru. Do Farmy Jantar uściślając. Uwielbianej przez Potomstwo. Uwielbianej bo:
*jest mini zoo;
*jest ptaszarnia;
*jest basen zewnętrzny;
*jest basen wewnętrzny;
*jest stajnia i jazdy konne;
*jest tor gokartowy;
*jest minibus jeżdżący na plażę;
*są koty, które można dokarmiać;
*są animacje i malowanie buziek;
*jest duża trampolina;
*jest plac zabaw;
*jest hamak przed domkiem;
*są inne dzieci, z którymi można się bawić bez zbytniej kontroli starszyzny;
*nie ma zbyt dużo obowiązków.
Kolejność fajności poszczególnych podpunktów jest przypadkowa.

Generalnie na farmie jest, przynajmniej dla naszego Potomstwa, tyle atrakcji, że nawet nie musimy chodzić nad morze. Więc nad morzem byliśmy tylko raz 😀. Wszyscy. Bo Tata z Synem ze względu na wczesne pobudki dziedzica chadzali i o poranku, dzięki czemu żeńska część wycieczki mogła pospać 😀. Z tego miejsca dziękuję więc Tacie Potomstwa za troskę o nasze dobre samopoczucie💙😉. 

Żeby jednak trochę więcej napisać, to: pierwsze trzy dni pogoda była zła. Mówiąc delikatnie. Wiało, padało, zimno było. Grzejniki elektryczne huczały na całego. Zdążyliśmy więc odwiedzić Akwarium w Gdyni, zjeść obiad w gdyńskim browarze i wymoczyć się w superkameralnym basenie wewnętrznym. Serio superkameralnym, bo wejście trzeba rezerwować i nie wpuszczają więcej niż 10 osób. A potem siup i z dnia na dzień zrobił się upał, Potomstwo od razu wystrzeliło jak rybki Nemo na basenik, a ja jak te foki z Akwarium wyskoczyłam zaraz za Nimi.

Potem było z górki, bo pogoda była już jak talala więc i basen i spacery i pamiątki i warkoczyki we włosach no i dla odmiany... KONIE! Yeah 😀! Hanka jazdy codziennie, Cela co drugi dzień. Adam w trakcie jazd spał, albo podziwiał. Trafiliśmy też na wizytę mobilnego kowala, który przywiózł cały van sprzętu do podkuwania i Potomstwo patrzyło co i jak. 

Jeśli starsze Potomstwo akurat nie pływało w basenie lub nie jeździło konno, to korzystało z atrakcji wymienionych powyżej. Rozpisywać się nie będę, bo przecież wiadomo co robią dzieci w mini zoo albo na torze gokartowym. Proste.

Ale już wróciliśmy. Za rok pojedziemy znowu albo i nie. A jeśli nie, to i tak gdzieś, gdzie będzie co? Brawo Wy! Konie! 😀.


Plaża, 6 rano, Ojciec z Synem.




To jest moim zdaniem jedno z najsłodszych zdjęć ever! 


Nogi trzepiemy z piachu przecież.


Takie tam na mostku w mini zoo.



 Patrzcie, mamy takie same kostiumy 😀.




Jednorożce są passé. I już. A jak tego nie wiecie, to nie jesteście na czasie.

0 komentarze: