Ja doskonale wiem, że większość chłopców chce zostać strażakami. Ale i tak śmiem twierdzić, że pragnienie Adama, by być strażakiem jest większe niż innych przeciętnych chłopców.
W ciągu dnia nie ma godziny, a może nawet i kwadransu, w którym Adam nie skrzeczałby ijuijuiju, nie zabawiał się czymś związanym ze strażą albo nie oglądał straży na jutubie.
Adam straż każe sobie rysować, wozów strażackich w różnych rozmiarach i różnego typu ma chyba z pięćdziesiąt. Ma straże duplo i plejmobil. Ma straże z serii strażaka Sama. Ma wozy na resorakach i bez resoraków. Najlepszy kumpel Hanki, Karol, pomaga w naszej ochotniczej straży jako wolontariusz, więc mamy tam chody i możemy wsadzać Adama do wozu i zakładać mu hełm. Jak jedziemy na wycieczkę brum brum, to koniecznie koło jakiejś straży. Z naszego domu słychać syreny, więc Adam automatycznie biegnie do okna lub do bramy wypatrywać wozu. W śmingusa dyngusa Tata Potomstwa wybiegał prawie w piżamie, żeby o 8 rano wybulić 50 peelenów, żeby strażacy polali dom wodą na szczęście.
Chciałam przez chwilę jakoś poetycko z czymś porównać fioła Syna, ale jedyne co mi przyszło na myśl, to moje uwielbienie do ciepłej drożdżówki z masłem, więc średnio to adekwatne.
(Nawiasem mówiąc, tak stereotypowo, ten strażak to fajny zawód. Strażacy są odważni, przystojni, wysportowani, ratują zwierzęta i ludzi... Ale jako mamusia chyba bym się bała o Synka... 😉)
0 komentarze:
Prześlij komentarz