Nigdy nie była Dzieckiem co by miało jedną zajawkę. Totalnie. Chyba nigdy. Próbuje sięgnąć pamięcią i pomagam sobie archiwum bloga ale nie. Nic nie trwało na tyle długo, żeby mi utknęło w pamięci.
Może trochę się pomyliłam. Jedyną rzeczą od początku i trwa do dziś - książki. Kiedyś oglądanie. Teraz oglądanie jeszcze bardziej i czytanie najbardziej. Moje, Taty, Babć, Cioć, Wujków - ktokolwiek kto potrafi czytać mile u nas widziany.
Pocitaj mi ! Na punkcie tego ma hopla. I kiedyś non stop uwielbiany Kubuś Puchatek czasami jest detronizowany ale na krótko. Są też książki, które się jeszcze nie przyjęły jak
Pluk z wieżyczki czy
Miś Paddington - nie przyjął się to znaczy, że czytamy rzadziej niż inne. Niż na przykłąd
Groszkę -bardzo specyficzną swoją drogą, albo
Pompika z Polinką. Tak- książki to jest to.
I lego. Od zawsze, od pierwszego zestawu. Teraz ma tego całe pudła i nie ma dnia żeby czegoś nowego nie budowała. Bez ustannie coś zmienia, przerabia, przemeblowuje. Ostatnim hitem było lego Kubuś Puchatek ;) Max. Mamy dwa Prosiaczki.
Potem puzzle. Za każdym razem kiedy podnosimy poprzeczkę i myślimy, że tym razem chyba przesadziliśmy, że nie da rady, za trudno i będzie ją to frustrować i złościć zamiast bawić - jesteśmy w błędzie. Puzzle chyba nigdy nie będą za trudne. Jak dostanie nówkę to układa je do znudzenia - mojego. Bo ją ciągle bawią. Nawet o 6 rano.
Zestaw startowy. Książka. Lego. Puzzle. To jest co dzień. Muszę jeszcze nad tym pomyśleć.
Wszystko inne zmienne jest. Chyba. Raczej. Na tyle na ile można mówić o stałości i zmienności u trzylatka ;)
To tak niby na bieżąco ;)
Z gorącymi pozdrowieniami dla Czytelników.