27 kwietnia 2011

Laska ciagle wisina telefonie.

Takiej jazdy telefonicznej to już dawno - nigdy - nie było.
Różowa tandeta z klapką i dwiema muzyczkami rządzi.



Mamo, ja mam znajomych i utrzymuję kontakty - tłumaczy.
Poprosiłam w sklepie, siedzącą między półkami, żeby skończyła rozmawiać albo powiedziała swoim znajomym, że oddzwoni później i usłyszałam - muszę tońcić bo mama nade mną stoi i dada /gada/. Po czym podniosła się i mnie zbeształa, że nie przeszkadza się jak ktoś rozmawia przez telefon i, że ona tak nie robi i, że to był Tata i On oddzwoni później bo ma dużo minut ;)

Kochana, gdybyś Ty wiedziała ile ja mam minut ;)

26 kwietnia 2011

Kolacja jest dziewczynką a obiad chłopcem - stwierdziła ;)

Nie ma to jak awanturnie odmówić zjedzenia obiadu a potem wsunąć dwie dokładki!

I znowu puzzle. A to dopiero po 10 ;)

Gry planszowe.

Lego

Puzzle

We wtorek w oczekiwaniu na czwartek ;)

17 kwietnia 2011

z pełną świadomością popełnionego czynu


Podpisują się pod tym oboje rodziców i Dziecko.
Hanka sobą zachwycona.
Pani Fryzjerce drżały ręce /a twarda jest/ a klientki Salonu wstrzymały oddech. A Hanka pełnia szczęścia. I nawet nie rozmyśliła się w połowie. Nawet oko jej nie mrugnęło kiedy Pani ścinała jej włosy. Efekt zaskoczył wszystkich. Hankę najbardziej.

Kocha swój nowy wygląd. I jest tego bardzo świadoma. I nie może doczekać się poniedziałku, żeby wszyscy w przedszkolu zobaczyli. I żeby się zdziwili. I zachwycili.

Nowa Ona.



Pomijając walory estetyczne mam nadzieję i wiarę, że krótkie włosy rozwiążą problemy jakie sprawiały długie włosy. Hanka nie cierpi spinek, gumek, kokardek, wstążek, opasek i wszystkich gadżetów. I nie znosi związanych włosów. Nienawidzi mycia i suszenia. Zmiany na lepsze. Oby.

Odkąd ma krótkie włosy myjemy i suszymy je codziennie ;D

13 kwietnia 2011

jednej fazy brak

Nigdy nie była Dzieckiem co by miało jedną zajawkę. Totalnie. Chyba nigdy. Próbuje sięgnąć pamięcią i pomagam sobie archiwum bloga ale nie. Nic nie trwało na tyle długo, żeby mi utknęło w pamięci.

Może trochę się pomyliłam. Jedyną rzeczą od początku i trwa do dziś - książki. Kiedyś oglądanie. Teraz oglądanie jeszcze bardziej i czytanie najbardziej. Moje, Taty, Babć, Cioć, Wujków - ktokolwiek kto potrafi czytać mile u nas widziany. Pocitaj mi ! Na punkcie tego ma hopla. I kiedyś non stop uwielbiany Kubuś Puchatek czasami jest detronizowany ale na krótko. Są też książki, które się jeszcze nie przyjęły jak Pluk z wieżyczki czy Miś Paddington - nie przyjął się to znaczy, że czytamy rzadziej niż inne. Niż na przykłąd Groszkę -bardzo specyficzną swoją drogą, albo Pompika z Polinką. Tak- książki to jest to.

I lego. Od zawsze, od pierwszego zestawu. Teraz ma tego całe pudła i nie ma dnia żeby czegoś nowego nie budowała. Bez ustannie coś zmienia, przerabia, przemeblowuje. Ostatnim hitem było lego Kubuś Puchatek ;) Max. Mamy dwa Prosiaczki.


Potem puzzle. Za każdym razem kiedy podnosimy poprzeczkę i myślimy, że tym razem chyba przesadziliśmy, że nie da rady, za trudno i będzie ją to frustrować i złościć zamiast bawić - jesteśmy w błędzie. Puzzle chyba nigdy nie będą za trudne. Jak dostanie nówkę to układa je do znudzenia - mojego. Bo ją ciągle bawią. Nawet o 6 rano.


Zestaw startowy. Książka. Lego. Puzzle. To jest co dzień. Muszę jeszcze nad tym pomyśleć.
Wszystko inne zmienne jest. Chyba. Raczej. Na tyle na ile można mówić o stałości i zmienności u trzylatka ;)

To tak niby na bieżąco ;)
Z gorącymi pozdrowieniami dla Czytelników.

odgrzewane starocie

I może trochę co teraz.
Co teraz? Po-chrypuje. Hanka. Po 2 tygodniach leczenia katarku-uszu-katarku rano mówi z chrypką w głosie. Alergia? Na bazie ;)

Teraz Hanka chodzi już do przedszkola. Oj brakowało tego. Jej. Bo ja mimo wszystko już się nawet przyzwyczaiłam do braku czasu na wszystko. Do czytania całodziennego na okrągło i dookoła wszystkiego - bez przesady i nie przesadzam. Do Niej po prostu.

A Hanka teraz jest dużym smuteczkiem.
Smutno mi - dlaczego? - bo chce mi się płakać - dlaczego? - bo mi smutno.
Oj to takie mamusiowe ;)
Z uwielbieniem przegląda swoją smutną twarz z jeszcze bardziej smutnymi minami w lustrze. Na nic tłumaczenia, że Nasze Dziecko jest wesołkiem, że ja urodziłam wesołe i radosne dziecko, tak wesołe i radosne, że nawet przy porodzie nie płakało. Z każdej strony pełnia szczęścia. A Ona woli być szczęśliwym smuteczkiem.

Choć często o tym zapomina ;) Na szczęście. Co by nie popadła w czeluście rozpaczy :)



Zdjęciowo marzec bo od miesiąca nie wzięłam aparatu do rąk. Bywało :)