W sumie to zostaliśmy zmuszeni do wizyty w Koperniku. Przez Hanki Panią Przedszkolankę, która naopowiadała dzieciom o sali Bzzz! i takie tam, że Hanka od dłuższego czasu dopytywała tylko o to. No to wybraliśmy się. Myślę, że to ostatni dzwonek przed pojawieniem się Celiny bo jakoś nie wyobrażam sobie zwiedzania, próbowania i tego wszystkiego z wózkiem, chustą albo niemowlakiem po prostu. Albo mam słabą wyobraźnię.
Wrócimy tam na pewno. Za jakiś czas.
Zdjęć dużo. Ostrzegam ;)
No oczywiście kawiarnia obowiązkowo.Tutaj z mrożącym mózg napojem. Pychota :) Do tego czekoladowy donat. Oni z Ojcem wiedzą jak się ustawić :)
I żeby nie było - byliśmy wszyscy.
Laparoskopia misia.
Mamo zrób mi zdjęcie. Akurat w miejscu gdzie coś nie działało.
Sroka. Coś się błyszczy, świeci i wystarczy. Jak jej spódnica ;)
Podsumowanie jest takie, że sala bzzz! nas rozczarowała. Za dużo dzieci w podobnym wieku i o podobnym temperamencie. Stanowiska wodne ją nie ruszają wcale. I nie dziecięce eksponaty interesowały bardziej niż te odpowiednie do wieku. Mimo iż nie do końca łapała o co chodzi fizycznie, chemicznie czy cokolwiek. Coś innego.
Ogólnie to był weekend, który napawa dumą Tatę - piątkowe zajęcia sportowe, sobotni basen, niedzielny kopernik. Full wypas. A my z Celiną nawet się nie zmęczyłyśmy.
Z pozdrowieniami :)