Niby jeszcze 10 dni do porodu. Niby jeszcze ponad tydzień, albo nawet dwa. Albo mam tylko kilka dni. Szykuję się każdego. Co dzień coś odkładam na później. A lista spraw na wczoraj się piętrzy. I po porodzie, jak mój mózg wróci na miejsce /błagam/ to się załamiemy oboje. Ja i mój mózg. Ale teraz nie chcę o tym myśleć.
Teraz czekam na czwartek. Żeby mi usg powiedziało, że Celina głową w dół ułożona i te bolesne skurcze, które mi się przytrafiają raz po raz mają sens bo rodzić mam szansę drogami natury. Dołem - jak to określa mój wysoce wykwalifikowany ginekolog położnik z półwiecznym stażem ;)
A jeszcze przed chciałam napisać o Hance. Pięć lat niedługo skończy. I ostatnio jest szalona. I to chyba nie tylko przez przeziębienie. Chociaż w stanach chorobowych szalona jest podwójnie. Nawet Panie Sklepowe zauważyły, że ostatnio humorek dopisuje. Każdego zaczepia. Wszystko musi skomentować - co gorsza rozmowy, które nie są do niej skierowane. Jak nie do niej to trzeba to zmienić. O wszystkim opowiada. Ale jak coś konkretnego się dowiedzieć to - absolutnie nieeee. Powie jak będzie miała ochotę w najmniej odpowiedniej chwili. Najmniej odpowiednia chwila to ta w której k t o ś ogląda mecz. Najmniej odpowiednia chwila to dla przykładu chwila zasypiania. Wg mnie. Nie chcę jednak zapeszyć ale zasypianie ostatnio opanowałyśmy p r a w i e bezboleśnie. Jak chodzenie spać przed 21. Jeszcze miesiać, dwa temu miałam zgoła inne zdanie. Wszystko mija i się zmienia. Ciągle o tym zapominam.
Ostatnio Hanka nabrała fazy fotograficznej. Moim telefonem.
A pytana kim chciała by zostać - albo nawet nie pytana - mówi, że chciała by naprawiać telefony.
Telefon stał się ważną sprawą. Nawet ważniejszą nić tablet.
I robi zdjęcia. Wczoraj nawet przygotowała sesję barbie plus koniki pony. I jak to bywa dłużej zajęło przygotowanie i ustawianie niż fotografowanie.
A to ulubiona Barbie.
Zrób mi zdjęcie też jest. Czasami obowiązkowo.
A do tego wszystkiego ciągle chce sprzątać. Rzadko swój pokój i swoje zabawki. Chociaż w tej materii zaskoczyła mnie ostatnio bardzo. Czym chwaliła się, że nawet Mama była zdziwiona. Ciężko nie być jak się prawie codziennie toczy rozmowy na ten temat i samemu sprząta się po Dziecku bo ileż można gadać. Bo to, że gadam i gadam bez sensu bo i tak nie słucha - czemu się przestaje dziwić bo sama siebie bym nie słuchała - łapię się na tym często ;)
Ale zmywarka. Wycieranie kurzy. Mycie podłogi. Domena Hanki od kilku dni.
A po tygodniowym przeziębieniu Hanka w weekend z Tatą nadrobiła zaległości imprezowo kulturalne i zaliczyli imprezę urodzinową.
Wybitnie udaną wg Dziecka - do listy doszedł również obiad w restauracji i balet Kopciuszek w okolicznym Centrum Kultury. Piękny wg Hanki. Tata miał inną opinię przejawiająca krytykę.
A Matka siedziała w domu. Da zdrowotności - poprasowała. Znowu. Poprała. Ponownie. Mamo - jak to mówi Hanka - Ty tak dbasz o nas, pierzesz, prasujesz i gotujesz. Mamo. Alleluja i do przodu.
A poza tym Hanka dzisiaj w przedszkolu. A przedszkole Ona uwielbia. I to w tym wszystkim w tym cieszy mnie najbardziej. Przynajmniej z tym mamy z górki.
A w ramach rodzeństwa Hanka edukuje się samodzielnie. Przygotowania we własnym zakresie. Ulubione opowiadanie to oczywiście z Dzieci z Bullerbyn - Nowa Siostrzyczka Ollego. I Może Anna i ja zostaniemy piastunkami do dzieci. O małej Kerstin. Oczywiście.
Jakby inaczej. Bo plany odnośnie swojej siostry też ma. Nieco abstrakcyjne ale są.
Bo małe dzieci są takie małe.
Nieprawdaż.
:D
22 stycznia 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
5 komentarze:
10 dni?
Toż to za moment :)
chwilunia ;)
bądź dwie.
no to powodzenia! :)
Trzymam kciuki! Wszystkiego dobrego! Bądźcie silne Dziewczyny!!!!!
ale zleciało, czekamy na wieści:)
kaja26
Prześlij komentarz