W trakcie kowidowego lokdałnu doświadczyliśmy tak zwanej nauki zdalnej.
Być może doświadczymy jej jeszcze w kolejnym roku szkolnym i jeszcze kolejnym, czego nie wykluczamy. W sumie miałam plan napisać o tym fenomenie kilka słów z perspektywy matki, która w tym czasie siedziała w domu, ale nie będę tego robić. Część z Was doświadczyła tego samego, a część, która nie, może sobie znaleźć opinie w internecie na ten temat.
Nasze Potomstwo poradziło sobie prawie wzorowo. Nie obyło się bez wpadek, bo trudno, żeby przez prawie 3 miesiące siedzenia w izolacji i uczenia się, wszystko wyszło idealnie. Były lepsze i gorsze dni, tematy, które łatwiej było przyswoić i gorzej.
Celina, która właśnie kończyła zerówkę, także załapała się już na obowiązek szkolny, więc my, jako rodzice, musieliśmy na bieżąco meldować Paniom przedszkolankom wykonanie zadanych prac.
Tylko Adam miał luz. I był przeszczęśliwy mając wszystkich na wyciągnięcie ręki.
Dziewczyny były mniej szczęśliwe, gdyż brak im było interakcji międzyludzkich z rówieśnikami.
W każdym razie daliśmy radę. No bo jak inaczej.
0 komentarze:
Prześlij komentarz