9 listopada 2021

pierwszy dzień przedszkola i szkoły

I tym samym cofamy się w naszej potomstwowej podróży o rok - do roku 2020, kiedy to Cela ruszyła do klasy pierwszej, a Adam do przedszkola. Uświadomiłam sobie, że nie zrobiłam nawet podsumowania trzecich urodzin Syna i nie pamiętam już, co było takiego ciekawego jak miał 3 lata, co potrafił, a więc z prędkością strusia pędziwiatra (którego nota bene uwielbia teraz mając lat 4) nadrabiam inne zaległości, żeby jak najmniej uleciało z mej pamięci.

Pierwszy dzień Potomkini i Potomka wyglądał tak. Raczej radość niż smutek. Czy stres? Nie wiem, bo tego uczucia chyba nie potrafiły Dzieci nasze jeszcze nazwać. 

Przypominam, że okres ten przypadł na czas korona, co skończyło się tak, że Celina miała gro lekcji on-line, a Adam, mimo tego, że chodził do przedszkola (bo te działały), to jako pierwszoroczniak przedszkolny kończył i tak w domu z infekcjami. Grunt, że mamy Babcię Lidkę, a my prace, w których jeśli jest nagły wypadek możemy pozwolić sobie na zostanie w domu i pracę on-line (w moim przypadku) lub relaks i sprzątanie (w przypadku Taty Potomstwa).

Teraz mamy rok 2021, listopad już leci, zaczyna się nasta fala pandemii. Celinie udaje się regularnie chodzić do szkoły i szkołę naprawdę lubi. Adam jest już po kilku infekcjach i właśnie wylądował na kwarantannie, bo miał styczność z kimś pozytywnym. Baj de łej, Hanka też. Adam do przedszkola "trochę lubi chodzić, trochę nie", bo "jest trochę fajnie i trochę niefajnie". Wolałby oglądać głupotki na jutubku, ale wie, że musi iść, jeśli tylko jest zdrowy i chyba pogodził się z tym faktem. Poza tym zmieniła mu się Pani Emilka na Panią Agnieszkę. Pani Lidka jest bez zmian. Pani Agnieszka też jest fajna.

W zeszłym roku szczerze się denerwowałam, kiedy dzieci ze względu na chorobę lub kwarantanny i inne zostawały w domu. Wiedziałam, ze to siła wyższa, było mi szkoda ich jak były chore lub z przymusu nie mogły przebywać z rówieśnikami (wiecie takie normalne rodzicielskie uczucia), ale czułam też wewnętrzny wkurw (to też normalne rodzicielskie uczucie). Mówiłam sobie, że przecież Dzieci mają być TAM, w przedszkolu i szkole. A ja mając pracę on-line mieć piękne 8 godzin spokoju. A teraz przeszłam na inny lewel. Otóż moją tajemnicą jest... pogodzenie się z faktem, że muszę pracować mając Bachonarium obok. I daję radę. Babcia Lidka oczywiście pomaga, ale dziękuję swojemu mózgowi, że jest tak stworzony, że nauczył się wyłączać. Tylko jak rozmawiam z klientami, to chowam się w innym pokoju.

Aha, w temacie nauki dopiszę jeszcze, żeby już nie wracać. Adam chodzi na dodatkowy angielski, dwa razy w tygodniu, bo jest akurat a naszej lokalnej szkółce grupa dla maluchów. Cela z kolei chodzi na sks-y, taniec i korektywę (nie dlatego, że jakoś wybitnie musi, tylko po to, żeby miała dodatkową godzinę mądrego ruchu, zamiast siedzenia na świetlicy). Cela czyta też już sama książki, w tym roku przeczytała dwie lektury. A Hanka... Hanka ma egzamin 8-klasisty. Tego komentować nie będę 😀.




0 komentarze: