Cudownie.
Miałam napisać o dzisiejszym dniu ale nie wiem czy jestem w stanie oddać to co przeżyłam.
Jest bardzo i dużo.
Bardzo intensywnie i dużo się przy tym mówi. Krzyczy. Udaje, że płacze. Wszystko to przy melodyjnym mamusiu ! w tonie głównie rozkazującym.
Mam swojego własnego tyrana.
Niczego mi nie wolno. Nic nie pozostaje niezauważone. Nie ma chwili wytchnienia oprócz tej na oddychanie. Więc oddycham. Wdech i wydech jako tik nerwowy.
Mamusiu ! dzie jesteś? Nie ma cię tutaj !?
Jak słyszę to znaczy, że jestem. W kuchni. Piję herbatę.
To ja teś ce hańbatę.
Mamusiu ! dzie jest moja hańbata? NIE WIDZĘ JEJ !!!!
Na stole.
Nie ma jej. Nie widzę jej.
Jest. Stoi. Ja widzę.
O jes. Fattycznie.
Już wypiłam. A Ti? Idziemy się bawić !
Nie zostawiaj mnie samej.
Nigdy.
O czym to ja miałam. Błogi spokój osiągnęłam przy krojeniu oliwek do obiadu. Jakieś 40 sekund. Po czy dostało mi się, że źle kroję. Nie tym nożem. Nie powinnam tego robić na talerzu tylko na desce do krojenia. Bo do krojenia jest deska - wieś mamusiu ! A tak w ogóle, to Ona chce rosół. Nic nie odpowiedziałam. Bałam się co będzie jak powiem, że nie ma.
Biometr dzisiaj chyba niekorzystny.
Ciastolina miała uratować mój dzień ale tylko pogłębiła moją złość jakże wewnętrzną.
Bawisz się tym?
Tak, przed chwilą to zrobiłam.
To ja to zniścię! Zdniotę!
Nie, ja to zrobiłam, bardzo się przy tym napracowałam i nie chcę aby było to zepsute czy zgniecione.
Oj, mamusiu, zdniotę to. Oj, mamusiu, to nawet nie jest ładne !
/dla mnie jest/
Pacz. Zdniotłam.
Hanka rządzi. Bardzo i ciężko to opanować.
To, że wszystko musi mieć pod kontrolą - w jej świecie - jestem gotowa zaakceptować.
Musi mieć wytłumaczone co po czym następuje, jaka jest kolejność i co się stanie lub mogłoby się ewentualnie zdarzyć. Totalnie wszystko do przewidzenia. W swoim świecie.
Ale po moim świecie proszę nie deptać.

Macierzyństwo?
Tak. Dzisiejszy dzień otarł się o tego definicję.
;)