20 września 2010

Hanka, co smutną ma twarz.

To był emocjonujący obiad.
A nie zapowiadało się. Przyszło nagle. I troszkę trwało zanim odeszło.
Bo Ciocia Asia spóźnia się na obiad.
Bo makaron musi się ugotować. W gotującej wodzie. I będzie gorący.
Mimo zapewnień, że nie bardzo.
Że rosół odgrzewam. Też będzie gorący.
Nie - zapewniam kolejny milionowy raz.
Tupot i skok towarzyszy moim kuchennym zmaganiom. I krzyk. Głuchy i ślepy dostałby szału.
Mi wystarczy, że Ona dostała.
Gdy cichnie i siada przy stole to jakby przy stole siedział smutek. We własnej osobie.








Za 30 min było po wszystkim.
Po emocjach.
I po wyrazie twarzy.
Na szczęście.

3 komentarze:

Delie pisze...

Smutek za stołem. Aż mi się smutno zrobiło.

Magdalena Wojcieszak pisze...

fochy sie zdarzaja i zdarzac beda...niestety, i dziekowac ze to tylko 30 min:)

Tlingit pisze...

Ech ten makaron no! U nas podobny uparciuch - musi się ugotować! Jak tylko oznajmię to Lucy - awantura murowana.