Od kilku dni mamy problem. Jeden z wielu.
Skarpetki.
Banał, co? Wraz z drastycznym końcem lata (tak, wiem, słyszałam, że jeszcze koniec września ma być rewelacyjny ) skończyło się bieganie w sandałkach i crocsach. Nadszedł czas trampek i kaloszy. O zgrozo. W trampkach najlepiej boso. I o ile kilka dni temu mogłam się na to godzić to teraz gdy widzę ledwo co ponad 10 stopni na termometrze i deszcz to na pewne kompromisy iść nie możemy.
Więc siedzimy w domu.
Temat skarpet nie istnieje. Rajstop wcale nie ma. I nigdy nie wymyślono ;)
Słyszę argumenty.
Nie lubię. Nie wydodnie. Nie cę. Wszystkie zakończone wykrzyknikami. I rozumiem. Po domu gromadnie i stanie latamy boso. I pewnie tak będzie do pierwszych przymrozków.
Tłumaczę. Wyjaśniam. Nie da się tego ominąć. Skarpetki, rajstopy. Lato się skończyło. Zimno jest. Mi nie est zimno, Mamusiu ! Dobzie mi est. Nie lubię pachtetet. Słyszę. Trudno.
Ale są sytuacje kiedy trzeba. Muszę wyjść i Dziecko musi wyjść ze mną. Ubieram siebie, potem ją, fazę zakładania butów i skarpetek zostawiam na sam koniec. I jest płacz. Krzyk. Zabieranie stopy. Mówię, że muszę a krzyk mi nie pomaga. Mówię, że to konieczne. Mówię, że jak wrócimy to po domu dalej może chodzić boso.
Ale źle się z tym czuję. Bo zmuszam. A bardzo nie lubię. Wręcz boli mnie fizycznie.
Zdanie 'jak nie założysz skarpetek to nie pójdziemy na plac zabaw(gdziekolwiek)' brzmi tak samo jak 'pójdziemy na plac zabaw(gdziekolwiek) pod warunkiem, że założysz skarpetki'. Na oba odpowiada - nie cę na pac abaw! Nie chce nawet na huśtawkę. Nie chce pogadać z sąsiadem. Pan Andek do mnie psindzie. Babcia do mnie psindzie. Nie chce bawić się kaszą. Jeden dzień udany w kolejnym regres.
I co mam zrobić... powiedzenie/kazanie/nastraszenie - załóż, bo... !! Bo co. Co jej zrobię?
A z ciekawostek. Skarpetki - teoretycznie najlepiej ubiera Tata. I teoretycznie fioletowe i różowe są najwygodniejsze. Teoretycznie.
Siedzimy w domu.
A buty czekają. Ze skarpetkami w środku. Pełna gotowość.
1 września 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
jestem przeciwniczką skarpet taką samą jak Hanka. U mnie jedynym wyjściem są stopki. Inaczej uciska mi wszystko i nie jestem w stanie chodzić i myśleć.
I dla Kuby w pierwszym roku życia odnalazłam stopki dla niemowląt i kupiłam od razu 4 3-paki. nie wiem czy znajde na ten sezon ehh...
Hanka też boleje bardzo że "na gojasia nóśki" nie mogą chodzić, ale całe szczęście nie buntuje się aż TAK.
Niedługo podobno znowu ma się ocieplić ;)
Gosia z Haniutkiem
To zima zapowiada sie u was w domu, jak rozumiem? Na szczescie dzieci maja wspaniala ceche: sa zmienne :) za co trzymam kciuki.
To teraz ja się pośmiałam :D
To zabawne swoją drogą, że te co bardziej dramatyczne sytuacje domowe są tak zabawne kiedy spojrzeć na nie z dystansu!
Doskonale rozumiem to co piszesz o zmuszaniu. Też nie lubię bardzo. Lucy nie chce spać - trudno. Nie chce jeść - trudno. Ale przecież nie mogę jej pozwolić na chodzenie na golasa bo za zimno jest... i tutaj pojawia się codzienny poranny zgrzyt...
Prześlij komentarz