23 maja 2011

rowerowo, że hoho



Zacznę od końca.
Dnia 20 maja 2011 roku, o godzinie 18.35 Hanka powiedziała:
- Mamo, wyciągnij mi lowelek.
Mama wyciągnęła. Pomyślała co swoje. Ale wyciągnęła.
A Hanka wsiadła i pojechała.
A Matce przysłowiowa kopara opadła.
Koniec świata. Jednak.
I tak sobie jeździ.
Od wczoraj w kasku.

A nikt by ją o to nie posądzał. Po ostrym falstarcie w zeszłym roku /tutaj/ i po kilu próbach w tym roku o jazdę na rowerze nikt by jej nie posądzał. Po wszystkich tych wspaniałych historiach rowerowych z Mamą w roli głównej.
Ciocia Asia kilkanaście dni temu opowiadała o programie tv, w którym mówili coś o dzieciach i rowerze.
Babcia Aga we czwartek niedyskretnie zapytała o tą umiejętność a Hanka podsłuchiwała na pewno.
Matka w komentarzach ostatnio pojechała po rowerku, że zły i bardzo zły.
Rower został miesiąc temu przygotowany do współpracy po zimie.
Dzieci w przedszkolu gromadnie przyjeżdżają rowerami.


Moja rodzina dzieli się na tych co nie jeżdzą i mnie.
Rodzice Taty nawet mają rowery.
Tata Hanki - potrafi i kiedyś szalał.
Genetyka była po jej stronie. W połowie ;)

Ta-dam ! /uwaga! ściszyć głośniki bo odgłosy samochodów urywają uszy ;)/

1 komentarze:

Tata Hanki. pisze...

Potwierdzam, wczoraj były jazdy testowe w kasku, jest dobrze, będzie lepiej :)