Ósmy miesiąc pyknął Adamowi.
Na chwilę o Nim, bo przecież u takiego malucha wszystko dzieje się niesłychanie szybko. Potem człowiek się zastanawia kiedy to się wydarzyło, a tymczasem dziecko wędruje już z tornistrem do podstawówki.
Ósmy miesiąc to miesiąc raczkowania, a co za tym idzie odkrywania wszystkiego nowego, do czego teraz można dotrzeć, a jeszcze chwilę temu nie można było.
Eksplorowane są wszelkie zakątki domu, dotykane pierwsze książki na dolnej półce biblioteczki, otwierane pierwsze szuflady w kuchni, macany jest iksboks i przesuwane krzesła za nogi. Niezmiennie w kręgu zainteresowań pozostają kable i koty. I Siostry oczywiście.
W zeszłym tygodniu Syn wziął i wstał. Trzymając się kanapy, na proste nogi. Jeszcze nie ruszył, ale u Niego pewnie to kwestia chwili.
Ciągle zaskakujemy go nowymi smakami. Słoiczki swoją drogą plus przy okazji to, co dostają Dziewczyny. Ostatnio były gofry domowej roboty. O zgrozo z mlekiem, jajami i glutenem. I o dziwo nic się dziecku nie stało, oprócz rozdziawionej buzi, która była istną metaforą jakże fenomenalnego smaku tegoż przysmaku.
Reaguje już także na swoje imię, a nawet kiedy mówi się do Niego "zostaw" lub "chodź".
Fajnie jest, ale osobiście boli mnie fakt, że urlopu zostało mi mniej niż więcej.
Cóż, życie. I tak super mamy, że Babcia zostaje z Adamem i nie musi iść do żłoba 😉.
17 marca 2018
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz