24 lipca 2019

doktor pieszczoch i zdrowe zęby

Taka tam bajeczka o dzieciach, które miały zdrowe zęby. Ale z morałem, bo chcę udowodnić, że jak się dba o zęby od małego to są tego efekty.

Mamy takiego swojego dentystę rodzinnego, do którego wszyscy chodzimy. 10 minut od domu. Średnio raz na pół roku. Dzieci mówią na Niego Doktor Pieszczoch, bo nie mogą zapamiętać nazwiska, a że brzmi (według nich oczywiście) podobnie, to utarło się tak.

Być może będziecie się śmiać po co chodzić co pół roku do dentysty, skoro przez pół roku zęby się nie popsują, ale Tata Potomstwa, a w efekcie i ja, wychodzimy z założenia, że po to, żeby Dzieci się przyzwyczaiły do dentysty i kojarzyły go nie tylko z bolesnym finalnie zabiegiem borowania połowy czarnego zęba, którego zjadły obleśne bakterie.

Tym samym, dzięki regularnym wizytom i codziennej higienie w domu (Adamowi zaczęliśmy delikatnie szczotkować dziąsła jak miał ledwo 6 miesięcy i ledwo przebijał mu się pierwszy ząb) mamy na swoim koncie 1 mini plombkę u Celiny, choć może i udałoby się obejść bez.

Jesteśmy też jednak częstymi gośćmi w gabinecie, gdyż regularnie usuwamy mleczaki, których nie jestem w stanie wyrwać ja. Tata Potomstwa nie para się akurat tym konkretnie zadaniem.

Kolejna wizyta chyba niedługo, gdyż Celinie rusza się dwójka, która ni cholerę wyjść nie chce, a denerwuje ją od dłuższego czasu.

I jeszcze jedno. Po wyrwaniu zęba można jeść tyle lodów ile się chce.






0 komentarze: