Jak wszyscy, tak i my, doświadczyliśmy kwarantanny koronawirusowej.
Doświadczyliśmy bolączek zdalnego nauczania, zarówno przedszkolnego, jak i podstawowego.
Doświadczyliśmy izolacji Potomstwa od rówieśników oraz na jakiś czas izolacji od koni.
Dla dobra ogółu i własnego trzymamy Potomstwo z dala od sklepów, miejsc, w których gromadzi się większa liczba ludzi.
Na tyle na ile możemy unikamy sytuacji, które mogą generować potrzebę wizyt u lekarza, fryzjera i innych.
Nie powiem, że Dzieciom było/jest łatwo. Na początku tłumaczyliśmy zaistniałą sytuację tak jak potrafiliśmy. Zdarzały się momenty bardziej kryzysowe, kiedy np. Hanka miała dość zdalnej nauki, zdalnych sprawdzianów, choć być może to były tylko sytuacje, które przelewały czarę goryczy w wyniku kumulującego się ogólnego napięcia i braku "normalnego" kontaktu z innymi.
Jednak dostrzegam też pewne pozytywne rzeczy, które zadziały się w naszym małym nuklearnym świecie.
Pomimo tego, że staramy się zawsze poświęcać Potomstwu sporo czasu, teraz poświęcamy go jeszcze więcej. Codziennie czytamy książki. Dużo więcej jeździmy na rowerach. Dużo bardziej/lepiej/więcej możemy tłumaczyć Im świat, bo najzwyczajniej po prostu jesteśmy obok, w zasięgu wzroku/ręki.
I wiecie co? Najlepsze jest to, że pomimo badziewia dookoła związanego z tą sytuacją, jest nam super razem w naszym domu.
A wiecie jak to jest z trudnymi czasami. Czasem najlepiej przespać lub przeleżeć na podłodze wpitalając żelki.