22 lutego 2010
rodzynek
Uwielbienie dla suszonych owoców przyszło nagle i niespodziewanie. Rodzynki. Morele. Daktyle. Śliwki czasami.
Niby podtykane. Niby ciągle dostępne i niby nie ma się czemu dziwić.
Smakowo zaskakuje. Dopiero teraz nabywa ochoty na nowe doświadczenia. Spróbuje każdej potrawy. Co nie znaczy, że każda jej zasmakuje i każdą zje. I uważam to za sukces, że udało mi się jej nie zniechęcić. I nie powiem na nią więcej niejadek. Ilości śniadaniowe powaliłyby niejednego.
Mieszanie smaków również. To po Mamie - bez względu na stan mogę mieszać smaki do woli. Hanka również.
A ostatnio zasmakowała w galaretce. I kisiel nawet zjadła - również nie przypuściłabym takiego zagrania.
Jednym słowem zaskakuje - coraz częściej i w różnych dziedzinach ;)
Nasz rodzynek :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarze:
my tez lubimy suszone owoce, mamy tutaj u nas przepyszne figi i morele.
Hania jak zwykle cudna!
Prześlij komentarz