W połowie tygodnia nieoczekiwane przy śniadaniu:
- Ja nie chcę iść do pecztola.
Zdziwienie. Dlaczego? - Taty. Aha - Mamy. I szykujemy się dalej.
Przy ubieraniu, mina dramatyczna i powtórka.
- Ja nie chcę iść do pecztola.
Nie? - Mamy - hmmm?
Nie, bo dzisiaj dzieci idą do stlaży.
To fantastycznie.
-Ale ja nie cę.
I tu.... zaczęła się długa rozmowa, która przeciągnęła się do samego przedszkola.
Poszła. Niechętnie. Bardzo.
Więc na przedszkolną wycieczkę poszłam razem z przedszkolakami ja, Mama.
Wizytę w Straży Hanka przeżyła. Całkiem nieźle. Z poziomu moich ramion dotknęła nawet "sikawki" a widząc ekscytację dzieci weszła nawet do wozu strażackiego. I założyła ochoczo kask.
Faktem jest, że powrotu do przedszkola doczekać się nie mogła.
Faktem jest również, że o wizycie w straży, o strażakach i ich domku i samochodach dużych i małych opowiada wszystkim i jest z tego niezmiernie dumna. Że wie, że widziała i, że mimo iż nie obyło się bez początkowych łez to na dłuższą metę warto było.
19 marca 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
NO WRESZCIE . NASZA HANKA JAK ZWYKLE SUPER.CAŁUJEMY. EWA.
dzielna dziewczyna! i jaka profesjonalna pozaro-sesja :)
Prześlij komentarz