8 listopada 2018

galopem w jesień

Hanka zażyczyła sobie post o koniach, to musi być post o koniach.

Nieważne, że jesień, bo na naszym ranczu jest kryta ujeżdżalnia, więc nawet przy najgorszej pogodzie jeździć można. Tak też było w ostatnią sobotę. Szaro, zimno, mżawka. Ja zostałam w domu z Adamem, a Dziewczyny z Tatą Potomstwa pojechały. Hitem stał się fakt, że Cela pierwszy raz sama jeździła na koniu. Nieasekurowana przez panią instruktorkę. Hanka jak to Hanka, wszystko już sama, choć na niewielkiej ujeżdżalni krytej niezbyt można się wykazać, a jedynie szlifować to, czego nauczyła się do tej pory. I tak najważniejsze było to, że po prostu były konie. A. Koza padła i króliki, bo jakiś zwierzęcy wirus je dopadł. Dzieci jeszcze żyją 😉.

P.S. Jak dla mnie Celina w różowej czapce, różowym kasku, z różową szczotką i różowym czaprakiem wygląda kozacko.

A na dole nasz ulubiony psi strażnik na ranczu, Borys. Choć ja wolę po staremu 7Days.





0 komentarze: