Sprzątanie zasadniczo jest domeną Taty i absolutnie w te rejony nie zaglądam ale... czasami szlag mnie trafia, czasami po prostu muszę coś odkurzyć. Sprzątać nie lubię ale jak jest brudno dookoła nie lubię jeszcze bardziej. Więc wyciągnęłam odkurzacz. Odkąd dziadek Janek, o zgrozo, nastraszył Hankę odkurzaczem, ta podchodzi do sprzętu z pewną dozą nieśmiałości i niepokoju. W kojcu podczas odkurzania nie zostanie. Podobnie w łóżeczku. Bo nie. W foteliku jedzeniowym też nie czuje się bezpiecznie przed odkurzaczem. Nosić na rękach nie będę. Więc próbuję jedynej sensownej rzeczy. Mama odkurza, Hania siedzi na kanapie i patrzy. Powtarzam jej to jak mantrę jakieś 10 razy. Sadzam na łóżku. Włączam odkurzać. I czekam na płacz. A tu znowu Hanka zaskakuje. Nie boi się. Jak mama mówi, że Hania siedzi na kanapie i patrzy to siedzi. Nawet nudzić się zaczyna. Nawet książeczkę poczytała. A to wszystko przy odgłosach odkurzacza. Przez chwilę jej do głowy nie przyszło, żeby z tej kanapy zejść. Bo przecież mama odkurza a Hania siedzi i patrzy. Jakie proste.
28 listopada 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Eeeee tam...To odkurzanie to jakieś przereklamowane ;) Faktycznie Hanka znudzona jak mops przysłowiowy :)
ideał, nie dziecko!
u nas z kolei tola musi pomagać. więc trzeba ją unieruchomić w kojcu ;)
Prześlij komentarz