Zachciało mi się samodzielnej córki. Co by tak sama jadła, sama piła i wszystko sama ;) No i jedzeniowo popadam w rozpacz bo słowo ciałem się stało, zasiadło w foteliku i wszystko łapkami do buzi zgarnia. W tenże sposób utrudniłam sobie zadanie bowiem pokarmowo musi być do rączki. Więc kaszka odpada bo łyżeczki Hanna nie opanowała i jeszcze trochę czasu minie zanim to nastąpi. Miejsce kaszki zajęły mini kanapeczki "ptaszki" z żółtym serem (który jest uwielbiany a Tata nawet przyłapał Hannę jak zdejmowała sam ser z kanapki a resztę w postaci bułki zostawiała :) i z szyneczką, do której to uwielbienie przyszło z czasem. Czasami w ramach łaskawości dodam kawałek pomidora (ulubionego jakby inaczej a nawet ogórka kiszonego kocha szczerze, bez wzajemności bo krostki na twarzy małe wychodzą ;) no i śniadanko jest super. Podobna kolacja. Kaszkę przemycam gdzieś pomiędzy jednym a drugim kawałkiem kanapki. I obiad ze słoiczka, ani miksowany już nie. Muszą być małe pulpeciki które można sama. Brokuły gotowane - tylko mam tendencję do rozgotowywania ;) A inne warzywka są złe. Makaron. I pomysły mi się kończą. Bo w temacie świerzak jestem i nie wiem co dzieci jedzą ;) Ech. Jednym słowem trzeba jednak uważać czego sobie człowiek u dziecka życzy :)
* w ręku makaron nitki co go przyuważyła, że tacie do rosołku gotuję i nie popuściła ;)
29 listopada 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
8 komentarze:
oooo, ale fajnie :) dorosła Hanka, jak nie wiem! a my jeszcze przed taką rewolucją, bo gluten po 12. miesiącu. I już przebieram nogami, już nie mogę wytrzymać. Bo kanapeczki, byłeczki, makaroniki - ile różności! Jak cudownie!
Będziemy z was czerpać :)))
A jak ty to robisz, że ona się nie zakrztusza?? Ja też tak chcę...
Samodzielne Hanki - z jednej strony cudo, z drugiej kłopot. Wiem coś o tym ;) Tyle tylko, że u nas kasza z łyżki jest ok a z kanapeczek tylko sucha bułka albo suchy chleb ;) Oj Matka, córka coraz starsza, nie da się ukryć ;P
Magda- a dlaczego ma się zakrztuszać? Nie strasz mnie ;) bo nigdy nam się to przy jedzeniu kanapek, makaronu, pulpecików czy kawałków kurczaka nie zdarzyło. Kilkakrotnie przy jabłku bo za duże kawałki gryzła i nie radziła sobie ale smoczko-siateczka wyeliminowała to. Ale faktem jest, że Hanka to gryzak, nawet papkę ze słoika 3 razy pogryzie zanim połknie. Wszystko musi być dokładnie pogryzione... a nie od razu łykane. Więc to chyba ten egzemplarz tak ma ;)
Mamo Haniutka - no właśnie z tymi Hankami to tak jest ;D
aaa... bo ja mam takie lęki, że się zakrzystusi... bo moje dziecko jest łykaczem, a nie gryzakiem ;)
Magda - moje też raczej łykacz niż gryzacz ;) Słoiczkowego, jeśli mnie sytuacja zmusi i jej daję teraz, wcale nie gryzie tylko połyka :/ Ale się nie krztusi. Jak czuje że jest coś, co pogryźć trzeba, nie łyka tylko gryzie grzecznie. Dzieciaki są mądrzejsze niż nam się wydaje ;) A lęki będziesz miała nawet jak Tola będzie jadła już całkiem sprawnie - to taka wada tego, że jest się świadomym pewnych rzeczy :)
Przeczytalam to z lezka w oku. Swiat sie zmienia... :)
Magda, zmienia zmienia - i o to chodzi :)
Prześlij komentarz