Jak to mówi Mój Tata - prędzej by z kamienia wodę wycisnął niż.... namówił Hankę na coś czego Ona nie chce.
Ile to razy powtarzam - załóż kapcie, nie chodź na boso bo się przeziębisz, zrób siku, włóż czapkę, załóż szalik, kurtka ! - i inne - to za każdym razem łapię się i myślę PO CO ja tak gadam ? Wyssane z mlekiem matki? Nabyte i zasłyszane w domu? To pewne. Mi też tak mówili. I mojej siostrze. A ja teraz mówię tak mojej córce.
I przeważnie słyszę - nie chcę !
Ale ja chcę !
Nie chcę !!!
Nie trudno o awanturę.
A ja też nie chcę tak mówić.
Bo to głupie.
Po co nalegać na kapcie - skoro noszenie ich jest najwyraźniej niewygodne i utrudnia wiele rzeczy - trzeba je zdejmować i zakładać albo co gorsza spadają. Zimne stopy? Moje może są zimne i ja chodziłabym w skarpetach z merynosa i kapciach góralskich a Hanka bez. I mówienie, że zimno jej w stopy jest głupie bo chyba wie czy jej zimno czy nie. I głupie też są i totalnie bez szacunku rozmowa z dzieckiem w stylu przewodnim - jak nie jest Ci zimno jak jest, przecież ja wiem lepiej bo mi jest zimno i tobie też powinno. To, że mi się chce siku nie znaczy, że komuś również ;)
Wieczorem ustalamy plan ubraniowy na jutro - żeby nie było zgrzytów i trzasków - spokojnie. Wybiera:
- spodnie - a nie lubi ale widziała, że Ciocia Asia ma takie więc jej się udzieliło.
- majtki - nie z hellokitty a z księżniczką
- skarpetki - różowe
- podkoszulkę - tutaj klasycznie
- bluzkę - chwila wahania z hellokitty jednak
- bluzę z kapturem
I oto rano jest źle:
- spodnie - NIEWYGODNIE !!
- majtki - nie pasują do koszulki a muszą być z kotkiem !
- skarpetki - nie pasują do majtek !
I tutaj dygresja.
Kilkukrotnie dostałam po głowie i po głupiej konsekwencji myśląc, że coś zdziałam.
Wybrała ubranie - niech ubiera i nie marudzi. Proste. Wszelakie zmiany nie mile widziane.
Choćbym ją szantażowała nie wiadomo czym, choćbym jej zabrała całe zabawki świata i zagroziła najgorszą rzeczą na świecie Hanka nie ubierze niczego co jej nie pasuje. Nie ubierze tych spodni, wymieni majtki i skarpetki. I nie ważne, że ktoś się śpieszy. Kłótnie są zbędne. Bo i tak Ona musi mieć to co Ona chce. I lepiej nie wnikać, nie próbować przetłumaczyć i nie dyskutować. Lepiej jej pomóc. Na spokojnie.
Ciężko mi nie walczyć z ubieraniem się na dwór - tym bardziej rano. Tym bardziej, że to nie lato ;) Czapka, szalik, kurtka - i od progu słyszę krzyk, że jej niewygodnie, gorąco i jeszcze raz niewygodnie. Córko, jesień jest ! Ciepło mi - usłyszę. Jak może być Ci ciepło jak jest zimno - myślę ale nic nie mówię, tym bardziej, że Hanka patrzy na Tatę, który w samym cienkim sweterku przebiega do auta. Dorosły człowiek - myślę sobie i zamykam drzwi.
Ciągle się uczę i ze sobą walczę.
Ona chyba wie czego chce.
Czy koniecznie na siłę trzeba ją bronić przed własnym osądem i zdaniem.
Koniecznie?
Ps.
Wywołana - słusznie w komentarzach do odpowiedzi - A gdy przy 5 stopniach poprosi o sandały? :)
Odpowiadam:
Ubieramy się odpowiednio do pory roku.
:)
A czy w zimę chodzimy w sandałach? Nie.
Chociaż wszystko można naginać i o wszystkim dyskutować.
Gdyby chciała wyjść w sandałach - teoretycznie czemu nie? teoretycznie na ludzki rozum wróciłaby do domu zmienić obuwie na cieplejsze. Przekonałaby się, że w sandałach jednak za zimno. Bo wierzę, że nie jest złośliwa i wredna na tyle żeby wpędzić się w zapalenie płuc tylko po to, żeby udowodnić mi, że można chodzić w sandałach zawsze.
I tu dochodzimy do wniosku - chcę żeby wierzyła mi na słowo i nie chcę żeby mi musiała cokolwiek swoją postawą udowadniać. Że się mylę i można nie chcę najbardziej.
A nie mówiłam ? to nie jest moje ulubione wyrażenie.
30 września 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
14 komentarze:
Niekoniecznie.
Choć konsekwencje o tej porze roku mogą być oczywiste, jeśli o ubiór chodzi.
Bo to już nawet nie jest subiektywne, ale obiektywne odczuwanie zimna.
A gdy przy 5 stopniach poprosi o sandały?:)
Pytanie na jaki kompromis pójdą obie strony?:)
PS Ale mnie jest łatwo pisać, bo moje dziecko nie ma zazwyczaj pomysłu na swój ubiór. Choć jest kilka rzeczy, których nie chce założyć. Zastępuję je innymi z tego samego rodzaju.
Oczywiście, że nie dopisałam oczywistego i głównego.
Ubieramy się odpowiednio do pory roku.
:)
A czy w zimę chodzimy w sandałach? Nie.
Chociaż wszystko można naginać i o wszystkim dyskutować.
Gdyby chciała wyjść w sandałach - teoretycznie czemu nie? teoretycznie na ludzki rozum wróciłaby do domu zmienić obuwie na cieplejsze. Przekonałaby się, że w sandałach jednak za zimno. Bo wierzę, że nie jest złośliwa i wredna na tyle żeby wpędzić się w zapalenie płuc tylko po to, żeby udowodnić mi, że można chodzić w sandałach zawsze.
I tu dochodzimy do wniosku - chcę żeby wierzyła mi na słowo i nie chcę żeby mi musiała cokolwiek swoją postawą udowadniać.
A nie mówiłam ? to nie jest moje ulubione wyrażenie.
"Na złość odmrożę sobie uszy" to chyba trochę późniejsza podstwówka:)
"A nie mówiłam" - tego bardzo, ale to bardzo nie lubię. I unikam.
Ale skoro adekwatnie do pory roku, to niech zakłada co chce. A jeśli trochę zmarznie, to może się przekona, że warto Ci uwierzyć i założyć czapkę.
U nas narazie bunt pojawia się w wyborze obuwia. Dziś z rozpędu słyszałam "ja chce sandałki". Ale sandałków nie było na półce bo wczoraj wyniosłam. Bez namysłu dłoń pochwyciła buty obok i już. Ale trampki były bardzo "na nie".
Nie będę się sprzeczać. Jest jesień. moje dziecko 2 tygodnie po zakończeniu zapalenia oskrzeli. Ale czapka to moze i z daszkiem nam się czasem zdarzy. Szalika nie widziałam jeszcze w tym roku w domu i nawet nie myślę go wyjmować. I szczerze nie znoszę kapci, nie noszę, nie jest mi zimno. A moja mama MUSI i musiałą mieć całe życie. Tyle że u nas tata wywalczył to ze nie musiałam nosić kapci (ani skarpet!).
Mój tata chodzi w sandałach zimą dosć często. Bardzo sobie chwali. ja chodzę często ubrana per "zimno mi jak na Ciebię patrzę".
Ona może naprawde ma inne odczucia. Może bardziej do taty pod tym wzgledem podobna hm ?
Ja noszę kapcie ;) Nalegam na nie u Hanki ze względu na trwający od dwóch tygodni kaszel z katarem. Niestety u tego osobnika nie ma to sensu, ponieważ upór i trwanie przy swoim zdaniu zdecydowanie odziedziczył po Mamie i Tacie ;)
Ja mam z tym problem, bo mnie jest ciągle zimno. I często mi się wydaje, że Jemu też. Ale pracuję nad sobą. I jest lepiej. Naprawdę:)
Wybierać zawsze pozwalała mi Babcia. Różne rzeczy, czasem dość ekstremalne. Zazwyczaj już w trakcie robienia czegoś (wbrew Babci) uświadamiałam sobie, że głupio robię. Pamiętam to do dziś. Ale nigdy nie usłyszałam od niej: "a nie mówiłam." Bardzo jestem za to wdzięczna.
Ja tam zwe swoja juz nie wlacze nie ma to najmniejszego sensu bo tatus tez w kapcioszkach nie chadza...
poza tym jak wyzej widze ze dziewczynki maja wlasne zdanie u mojej jak jest nie to koniec zazdroszcze jaj konsekwencji ja tak nie potrafie... a jesli chodzi ciuchy to no cuż jako jedyna w klasie chodzi w legginsach albowiem jeansow nie uznaja bo ja rzekomo sciskaj i dusza :) ale ubrania do tej pory jej wyjmuje wieczorem i zakalda to co jej wybralam lacznie z gaciami i skarpetkami ale to pewnie dlatego ze leniwa jest :)
MARTYNA N.
Martyna - ja też ją podziwiam, że Ona taka młoda a potrafi stać przy swoim. Ja słaba jestem. Mierna. Niekonsekwentna. Sponiewierana. Wszystko mi jedno.
:)
Prawda? Cała ja ;)
Delie - ja myślę, że jako Babcia też będę inna niż jako Matka i wiem dlaczego. Wszystko przychodzi z wiekiem i doświadczeniem :)
Zosiu - no właśnie najtrudniej sobie uświadomić, że komuś jest inaczej niż nam. Nie zimno, nie głodno. Inaczej. I ograniczanie życiowych wyborów - chcę sandały - nie ma - wybiorę coś innego :) szczerze i bez upokorzenia. Redukcja górą :)
Tato - genetyka to mocna sprawa ;D
Kala, nie miałam na myśli porównywania mamy z babcią:) wiadomo, że to zupełnie inne podejście do dzieci/wnuków.
tylko chciałam napisać o moim doświadczeniu jako dziecka w tym temacie.
co nie zmienia faktu, że moim rodzice byli zupełnie inni niż moja babcia:)
ja pewnie jestem miksem obydwu postaw:)
Mój chłopiec też wybiera sobie ubrania sam nawet na etapie zakupów;-) a co do kapci to polecam kapcie robeez (nie pracuję dla nich;-) Są okropnie drogie ale odkąd je kupujemy to nie ma żadnych problemów z "chodzeniem w domu w kapciach" - są wygodne, mięciutkie, nogi się w nich nie pocą, łatwo się zakładają i nie ślizgają się nawet na kafelkach. Pozdrawiam:-)
ja tez mocno pracuje nad soba w tym temacie. I nad Tata, ktory w ramach mojego braku biadolenia i straszenia konsekwencjami wprowadza swoje ze zdwojona sila. a ja biore pod pache kurtke i grzecznie czekam :)
dzis biegala w sukience letniej. w polowie dnia zgodzila sie w drodze wyjatku Na rajstopy ;) zimno mi bylo Od patrzenia Na nia :))) ale wytrawlam!
Mialabym problem wielki z tymi sandalami bo sama nosze sandaly do pierwszego sniegu ;)
Moja starsze dzicko mialo przezwiskow przedszkolu " wersja lato" bo jej ciagle bylo goraco i w zimowy poranek mozna bylo zobaczyc w sali dzieci w dresach i rajstopkach oraz moja corke w krotkich spodenkach i T-shirt cie.
Trudno nam czasem zrozumiec,ze dzieci choc zrodzone z nas nie czuja dokladnie tego samego co my
Prześlij komentarz