A oto najlepsza wakacyjna zabawa Potomstwa anno domini 2018.
Ujeżdżanie orki, sorry konia. Trenują zakładanie ogłowia, kłusowanie, galop, anglezowanie, pracę łydką i wiele innych. Hanka na orce, Celina na delfinie, Adam na tym, do czego uzyska dostęp, choć delfin podoba mu się bardziej. Generalnie to Celina pozazdrościła Hance orki i też sobie taką zażyczyła, lecz ze względu na ograniczoną pojemność garażu (rodzicielski argument zdroworozsądkowy) udało się Ją przekonać do zakupu delfina mniejszych rozmiarów (dziecięcy argument praktyczny), gdyż przecież łatwiej będzie Jej na niego wsiadać. Ostatnio śmiałam się z Hanką, że Adam został Ich nadwornym masztalerzem. Póki co chyba ta funkcja mu nie przeszkadza 😀.
22 sierpnia 2018
15 sierpnia 2018
insomnia
Zacznę od tego, że jest 1 w nocy. Tata Potomstwa śpi od godziny, Cela wybyła na nockę do Babci Lidki, Hanka na obozie, Adam przed chwilą zaliczył pierwsze z nocnych karmień i ponownie odleciał w objęcia Morfeusza. Wydawałoby się, że noc idealna na odespanie poprzedniego (ponad) roku. Druga taka od kiedy urodził się Adam, kiedy obu Dziewczyn nie ma w domu, więc obowiązków wieczornych i porannych zdecydowanie mniej. A ja spać nie mogę. Na zewnątrz przyjemna temperatura, okno otwarte, świeże powietrze nawiewane przez wiatrak i normalnie nawet szczekający pies, ani odgłosy z wieczoru panieńskiego nie byłyby w stanie zakłócić mojego procesu zasypiania. Ale nie. Leżę i myślę. I złapałam się na tym, że myślę TYLKO o Potomstwie. O niczym ani nikim innym. O tym, jak tam Hanka na obozie, co Celi jutro spakować na wyprawę do Jagody, kiedy Adam w końcu zacznie sam chodzić, ile będzie prania jak Hanka z obozu wróci, co jutro na obiad, żeby i Syn zjadł razem z nami, jak zagospodarować Potomstwu czas wolny w samochodzie podczas naszego eurotripu i jak się spakować, żeby logistycznie temat był jak najprościej ogarnięty. I o czymś jeszcze myślałam, ale mózg mi się zlasował od tej ciąży i karmienia piersią i szybko zapominam.
I dążę do tego jakiego to fascynującego odkrycia dokonałam. Osobiście uważam, że dzieci są ekstremalnie ważne w życiu, jeśli nie najważniejsze, ale od zawsze miałam swoją osobistą przestrzeń wyraźnie zaznaczoną. Wydaje mi się, że nie należę do tych matek, które poświęcą siebie w imię wychowania dzieci, które mogą wszystko i nie potrafią czekać czy uszanować właśnie przestrzeni drugiego człowieka. Zwracam Im uwagę na to, żeby odpuściły dobijanie się do Babci o każdej porze czy żeby dały mi 20 minut czasu tylko dla mnie podczas wieczornej kąpieli. Staram się uczyć, żeby poczekały z tym co mają do powiedzenia aż skończę rozmawiać z drugą osobą. Żeby spróbowały odpuścić krzyki i czasem durnowate wygłupy, bo na przykład ktoś śpi albo gorzej się czuje. Żeby szanowały rzeczy, które się dla Nich robi i czas oraz środki, które się na to poświęca. I do tej przestrzeni wracając, właśnie uświadomiłam sobie, ile, zupełnie nienachalnie i samoczynnie, tej przestrzeni Dzieci mi zabrały. Żeby nie było. Nie jest mi z tym źle. Nadal mam "swój" czas na kąpiel, serial na netflixie czy książkę w podróży. Niedługo będę mieć jeszcze ponad dwie godziny spędzone na dojazdach do pracy i osiem godzin w pracy. Ale część mojego mózgu, obawiam się, że już bezpowrotnie, przełączyła się na tryb "Dzieci". Nie wiem czy jest w tym coś odkrywczego dla świata, zapewne nie, ale dla mnie tak.
Dobranoc.
I dążę do tego jakiego to fascynującego odkrycia dokonałam. Osobiście uważam, że dzieci są ekstremalnie ważne w życiu, jeśli nie najważniejsze, ale od zawsze miałam swoją osobistą przestrzeń wyraźnie zaznaczoną. Wydaje mi się, że nie należę do tych matek, które poświęcą siebie w imię wychowania dzieci, które mogą wszystko i nie potrafią czekać czy uszanować właśnie przestrzeni drugiego człowieka. Zwracam Im uwagę na to, żeby odpuściły dobijanie się do Babci o każdej porze czy żeby dały mi 20 minut czasu tylko dla mnie podczas wieczornej kąpieli. Staram się uczyć, żeby poczekały z tym co mają do powiedzenia aż skończę rozmawiać z drugą osobą. Żeby spróbowały odpuścić krzyki i czasem durnowate wygłupy, bo na przykład ktoś śpi albo gorzej się czuje. Żeby szanowały rzeczy, które się dla Nich robi i czas oraz środki, które się na to poświęca. I do tej przestrzeni wracając, właśnie uświadomiłam sobie, ile, zupełnie nienachalnie i samoczynnie, tej przestrzeni Dzieci mi zabrały. Żeby nie było. Nie jest mi z tym źle. Nadal mam "swój" czas na kąpiel, serial na netflixie czy książkę w podróży. Niedługo będę mieć jeszcze ponad dwie godziny spędzone na dojazdach do pracy i osiem godzin w pracy. Ale część mojego mózgu, obawiam się, że już bezpowrotnie, przełączyła się na tryb "Dzieci". Nie wiem czy jest w tym coś odkrywczego dla świata, zapewne nie, ale dla mnie tak.
Dobranoc.
14 sierpnia 2018
shopping
Shopping z Potomstwem jest spoko pod jednym warunkiem. Że na zakupy jedziemy wszyscy razem i Tata zabiera Potomstwo, a ja idę kupować. Dziewczyny oczywiście mają coraz więcej cierpliwości i chwała Im za to, bo może niedługo zaczniemy etap dziewczyńskich wypadów do sklepów, ale połączenie Adam + Matka = Porażka. Na urlopie macierzyńskim jestem chwilę ponad rok i uwierzcie zdarzyło mi się być z Nim samą w warszawskich galeriach nie jeden raz. Ale jeśli wierzycie w to, że udało mi się kupić cokolwiek wartego uwagi, a co dopiero przymierzyć coś, to jesteście w błędzie.
Pomimo tego, że zabieram mu zabawki, którymi normalnie potrafi się bawić dłuższą chwilę i pomimo, że zapewniam mu przekąski, picie, czystego pampersa i pogaduszki, Adam nie jest w stanie spokojnie wytrzymać w wózku dłużej niż 15 minut od momentu wejścia do centrum handlowego. Mam wrażenie, że krążenie z Nim pomiędzy półkami z ciuchami działa na Niego jak jazda rollercoasterem na osobę z uszkodzonym błędnikiem.
No i kiedy na zakupy wybieramy się z Tatą Potomstwa, dziecko cudem staje się aniołem. Normalnie cherubinkiem z blond loczkami, uśmiechniętym od ucha do ucha. Nie mam zielonego pojęcia o co kaman.
Tymczasem pozostaje mi cieszyć się "ciuchowymi" prezentami od mojej Mamy 😉.
Pomimo tego, że zabieram mu zabawki, którymi normalnie potrafi się bawić dłuższą chwilę i pomimo, że zapewniam mu przekąski, picie, czystego pampersa i pogaduszki, Adam nie jest w stanie spokojnie wytrzymać w wózku dłużej niż 15 minut od momentu wejścia do centrum handlowego. Mam wrażenie, że krążenie z Nim pomiędzy półkami z ciuchami działa na Niego jak jazda rollercoasterem na osobę z uszkodzonym błędnikiem.
No i kiedy na zakupy wybieramy się z Tatą Potomstwa, dziecko cudem staje się aniołem. Normalnie cherubinkiem z blond loczkami, uśmiechniętym od ucha do ucha. Nie mam zielonego pojęcia o co kaman.
Tymczasem pozostaje mi cieszyć się "ciuchowymi" prezentami od mojej Mamy 😉.
13 sierpnia 2018
pytanie? odpowiedź.
Otóż jak zapewne wiele osób wie, nieodłącznym elementem rodzicielstwa jest odpowiadanie na różnorakie pytania zadawane przez Potomstwo. Przecież to naturalne, że dzieci pytają: po co?, dlaczego?, kiedy?, a co by było gdyby? itp. itd. Nie ma w tym nic dziwnego, wprost przeciwnie, bardzo mnie cieszy jak te pytania słyszę, bo fajnie jest móc tłumaczyć młodemu człowiekowi różne zjawiska, mówić jak coś funkcjonuje, wygląda, no i nie ukrywajmy, przy okazji sprzedawać nieco swoich własnych poglądów na pewne sprawy. Ostatnio na przykład uczestniczyliśmy w pogrzebie Prababci Potomstwa. I o ile Celina już "wszystko" wiedziała, że Babcia jest w niebie razem z Dziadkiem i że patrzy na Nią z góry, to w trakcie mszy zasypywała pytaniami: do czego służy ta miotła, którą ksiądz pryska, dlaczego się dymi z tego metalowego dzbanka, dlaczego ksiądz ma fioletowe ubranie, bo przecież nosi czarne i jeszcze, i jeszcze, i jeszcze.
ALE oprócz tego rodzaju pytań, jest jeszcze gro moich osobistych faworytów 😀.
1. Hanka: "O co Wam chodzi?"
Pytanie pada ZAWSZE kiedy każemy Jej posprzątać pokój i tłumaczymy, że naprawdę bardzo obiektywnie patrząc na sprawę, jest tam syf, używając delikatnych słów 😃. Ton tego pytania wzmacnia się z każdym kolejnym upomnieniem, a kiedy stawiane jest z naszej strony ultimatum "masz sprzątnąć, bo nici z tego czy tamtego" ton jest naprawdę zacny.
2. Hanka: "Położysz się ze mną?"
Oczywiście Kochanie. O ile nie wybudzasz mnie po 15 minutach od zaśnięcia, bo akurat skończyłaś oglądać serial na netflixie i wymyśliłaś sobie, że przez 3 minutki chcesz się pokiziać 😉.
3. Hanka: "Pokroisz mi jabłuszko?"
Zdrobnienia padają zawsze jak coś przeskrobała 😀. Tatusiu, jabłuszko, proszę, herbatkę, kisielek, czy mogłabyś... Prawda jest taka, że Ona doskonale potrafi różne rzeczy w kuchni zrobić. Nie robi, bo Jej się nie chce, a my często z rozpędu działając w kuchni coś tam Jej ogarniemy. Więc jak coś przeskrobuje i wie, że jesteśmy na Nią źli i nie mamy zamiaru Jej "usłużyć", tym bardziej w tak błahej kwestii jak pokrojenie jabłuszka, pojawia się cieniutki głosik połączony z proszącym tonem i zdrobnieniem każdego ze słów występujących w potencjalnym pytaniu 😀.
4. Adam: "YYYYYY EEhh YYYY?"
To znaczy czy mogę to wziąć/zniszczyć/zrzucić na podłogę?
5. Celina: "Co by było gdyby tutaj był nasz dom?"
No to wtedy tutaj byłby nasz dom.
6. Celina: "Co by było gdyby drzewa miały niebieskie liście?"
No to wtedy liście byłyby niebieskie.
7. Celina: "Co by było gdyby latem padał śnieg?"
No to by padał.
8. Celina: "Czy mogę bajkę do śniadania/obiadku/podwieczorku/kolacji?"
Raczej tak, ewentualnie nie, jeśli posiłek spożywamy razem przy wspólnym stole.
9. Hanka/Celina/niedługo Adam (dam sobie coś za to obciąć): "Kupisz mi to i jeszcze to i jeszcze to, a mogę to? Bo Ona ma dwie rzeczy, a ja jedną, więc mogę?"
Otóż przy pierwszym pytaniu z reguły pada odpowiedź tak (o ile mówimy o czymś prostym np. guma do żucia, sok, lód podczas zakupów spożywczych), przy drugim pytaniu się zastanawiamy lub wybieramy albo to co pierwsze albo to co drugie, przy trzecim i kolejnym pytaniu - NIE!)
10. Celina: "Czy mogę to sprzątnąć jutro, bo jutro będę się tym bawić?"
Pytanie pada zawsze kiedy powstaje obowiązek sprzątnięcia rozwalonego czegoś, czym się bawiła 😀.
11. Adam: "HHHY HHHY HHHY"
Weźmiesz mnie na rączki?
12. Celina: "Pojedziemy do makdonalda?"
Odpowiedź z reguły oczywista 😀.
Mam w głowie jeszcze kilka tych pytań i szczerze, kiedy je słyszę, to albo chce mi się śmiać albo nóż mi się w kieszeni otwiera. Ale co zrobić. Chyba my rodzice z większością rzeczy tak już mamy 😀. Mimo wszystko uważam, że trzeba się w duchu cieszyć z tych pytań, bo przyjdzie taki moment, że Bachonarium pójdzie w świat i nastanie dziwna cisza 😉.
9 sierpnia 2018
lektura
Pomysł na dzisiejszy post zawdzięczam Celinie. Do jego napisania nakłoniła mnie bowiem wszechobecna w Jej kręgach fascynacja Elzą. OK, ostatnio wyluzowała z nią nieco na rzecz Wonder Woman, ale nie zmienia to faktu, że przez ostatnie dwa lata Elza była och i ach. Frozen obejrzałam z Nią nie jeden raz i za każdym razem zastanawiało mnie dlaczego dziewczynki ciągnie do tego, żeby być akurat Elzą. Jasne, miała supermoc zmieniania wszystkiego w lód. Nie wiem czy bym tak chciała, ale w porządku - dzieciaki mogą o tym marzyć. Miała super długi blond warkocz, była ładna i ubierała się całkiem stylowo, jak na księżniczkę oczywiście. Ale charakter i sposób bycia - polemizowałabym. Dziwi mnie dlaczego, to nie Anna została idolką dziewczynek. Też księżniczka, też ładna, urocza, z dobrym sercem, dowcipna. Ale nie. To nie ma znaczenia. Elza i już.
Moje przemyślenia nie zatrzymały się jednak w tym miejscu. Zaczęłam zastanawiać się nad innymi bajkami, także tymi starymi, popularnymi jak Kopciuszek, Trzy Świnki, Śpiąca Królewna itd. Wszędzie pełno alegorii, metafor, paraboli, morałów, których takie małe dziecko nie jest w stanie samo "wyciągnąć" z treści. Oczywiście tutaj rolą rodzica, dziadków, pedagoga jest tę bajkę "przetłumaczyć" na język dziecięcy, ale czy nadal dziecko wyciągnie z tego wnioski czy raczej będzie się rozpływać nad piękną sukienką tej księżniczki albo tym, że chciałoby mieszkać w takim domku z piernika? Doświadczenie podpowiada mi, że raczej to drugie 😋.
I w tym momencie uświadomiłam sobie, że są pewne bajki, przypowiastki, które są niesamowicie urocze, a dzięki temu, że zostały stworzone w ekstremalnie prosty sposób, sprawiają, że małe dziecko zaczyna sobie wszystko układać w małej główce bez owijania w bawełnę. I dotyczy to nawet trudnych tematów, takich, których wytłumaczenie dzieciom sprawia problem nawet dorosłym.
Dzięki Tacie Potomstwa, który jest maniakiem czytelnictwa i kolekcjonerem wszelakich pozycji literackich mamy kilka takich perełek, a co wycieczkę do księgarni czy na Targi Książki, pojawiają się w naszej biblioteczce nowe.
Tutaj macie kilka pozycji, które jak dla mnie są stworzone w punkt, nie tylko tekstowo, ale i graficznie.
1. O przyjaźni.
2. O przemijaniu.
3. O tym jak różni są ludzie wokół nas.
4. O tym, że nie ma rzeczy tylko dziewczyńskich ani tylko chłopięcych.
6. O miłości, rodzicielstwie i... seksie.
6 sierpnia 2018
gender i inne "nienormalne" kwestie
Od czasu kiedy dowiedzieliśmy się, że będziemy mieć Syna, Tata Potomstwa prześmiewczo ciągle wspomina o tym, że Adam mając dwie starsze siostry będzie musiał "być genderem". Oczywiście robi to tylko i wyłącznie dlatego, żeby zakpić z otoczki, która powstaje wokół tego tematu i jest kreowana przez kościół i konserwatywne osoby, które doszukują się w tej teorii dzieła szatana, naruszenia naturalnych cech charakterystycznych dla kobiety i mężczyzny, podważenia ich ról społecznych i w ogóle samego zła. Niestety dla wielu osób nie jesteśmy ani ksenofobami, ani homofobami, ani tym bardziej genderohobami. Czytamy dzieciom książeczki takie jak "Różowa walizka" i tłumaczymy, że jak chłopak chce nosić różową koszulkę to może to robić, tak samo jak dziewczynka może nosić niebieską koszulkę. I wcale nie ujmuje to ani chłopakowi ani dziewczynce.
Polecam Wam też obejrzeć krótki, ale mocny film tutaj.
My nasze Bachonarium będziemy kochać bez względu na to czy będą prości, lewi, gender, bi, trans, homo, czy będą nosić irokeza, warkoczyki i inne rzeczy, które niektórym wydawać by się mogły dziwne. Oczywiście nie pohamuję się od wyrażenia swojej opinii w kwestii tego, że spodnie w kratkę nie pasują do bluzki w kwiatki i skarpetek w kropki, ale jeśli którekolwiek z Potomstwa będzie szczęśliwe kochając np. osobę tej samej płci albo czując się lepiej "w innej skórze" to nie pozostanie mi nic jak kochać dalej tak samo mocno 😊.
Tymczasem Adam dorasta wśród flamingów, lalek i różowych samochodów dla barbie, a Cela jeździ beemką Adasia. Żeby było jeszcze bardziej "nienormalnie" dodam, że Adam dzisiaj popitala w różowej polówce, a Cela uwielbia nosić szaroczarną koszulkę z podobizną Batmana.
Peace & love!
Polecam Wam też obejrzeć krótki, ale mocny film tutaj.
My nasze Bachonarium będziemy kochać bez względu na to czy będą prości, lewi, gender, bi, trans, homo, czy będą nosić irokeza, warkoczyki i inne rzeczy, które niektórym wydawać by się mogły dziwne. Oczywiście nie pohamuję się od wyrażenia swojej opinii w kwestii tego, że spodnie w kratkę nie pasują do bluzki w kwiatki i skarpetek w kropki, ale jeśli którekolwiek z Potomstwa będzie szczęśliwe kochając np. osobę tej samej płci albo czując się lepiej "w innej skórze" to nie pozostanie mi nic jak kochać dalej tak samo mocno 😊.
Tymczasem Adam dorasta wśród flamingów, lalek i różowych samochodów dla barbie, a Cela jeździ beemką Adasia. Żeby było jeszcze bardziej "nienormalnie" dodam, że Adam dzisiaj popitala w różowej polówce, a Cela uwielbia nosić szaroczarną koszulkę z podobizną Batmana.
Peace & love!
Subskrybuj:
Posty (Atom)