13 sierpnia 2018

pytanie? odpowiedź.

Otóż jak zapewne wiele osób wie, nieodłącznym elementem rodzicielstwa jest odpowiadanie na różnorakie pytania zadawane przez Potomstwo. Przecież to naturalne, że dzieci pytają: po co?, dlaczego?, kiedy?, a co by było gdyby? itp. itd. Nie ma w tym nic dziwnego, wprost przeciwnie, bardzo mnie cieszy jak te pytania słyszę, bo fajnie jest móc tłumaczyć młodemu człowiekowi różne zjawiska, mówić jak coś funkcjonuje, wygląda, no i nie ukrywajmy, przy okazji sprzedawać nieco swoich własnych poglądów na pewne sprawy. Ostatnio na przykład uczestniczyliśmy w pogrzebie Prababci Potomstwa. I o ile Celina już "wszystko" wiedziała, że Babcia jest w niebie razem z Dziadkiem i że patrzy na Nią z góry, to w trakcie mszy zasypywała pytaniami: do czego służy ta miotła, którą ksiądz pryska, dlaczego się dymi z tego metalowego dzbanka, dlaczego ksiądz ma fioletowe ubranie, bo przecież nosi czarne i jeszcze, i jeszcze, i jeszcze.

ALE oprócz tego rodzaju pytań, jest jeszcze gro moich osobistych faworytów 😀.

1. Hanka: "O co Wam chodzi?"
Pytanie pada ZAWSZE kiedy każemy Jej posprzątać pokój i tłumaczymy, że naprawdę bardzo obiektywnie patrząc na sprawę, jest tam syf, używając delikatnych słów 😃. Ton tego pytania wzmacnia się z każdym kolejnym upomnieniem, a kiedy stawiane jest z naszej strony ultimatum "masz sprzątnąć, bo nici z tego czy tamtego" ton jest naprawdę zacny.

2. Hanka: "Położysz się ze mną?"
Oczywiście Kochanie. O ile nie wybudzasz mnie po 15 minutach od zaśnięcia, bo akurat skończyłaś oglądać serial na netflixie i wymyśliłaś sobie, że przez 3 minutki chcesz się pokiziać 😉.

3. Hanka: "Pokroisz mi jabłuszko?"
Zdrobnienia padają zawsze jak coś przeskrobała 😀. Tatusiu, jabłuszko, proszę, herbatkę, kisielek, czy mogłabyś... Prawda jest taka, że Ona doskonale potrafi różne rzeczy w kuchni zrobić. Nie robi, bo Jej się nie chce, a my często z rozpędu działając w kuchni coś tam Jej ogarniemy. Więc jak coś przeskrobuje i wie, że jesteśmy na Nią źli i nie mamy zamiaru Jej "usłużyć", tym bardziej w tak błahej kwestii jak pokrojenie jabłuszka, pojawia się cieniutki głosik połączony z proszącym tonem i zdrobnieniem każdego ze słów występujących w potencjalnym pytaniu 😀.

4. Adam: "YYYYYY EEhh YYYY?"
To znaczy czy mogę to wziąć/zniszczyć/zrzucić na podłogę?

5. Celina: "Co by było gdyby tutaj był nasz dom?"
No to wtedy tutaj byłby nasz dom. 

6. Celina: "Co by było gdyby drzewa miały niebieskie liście?"
No to wtedy liście byłyby niebieskie.

7. Celina: "Co by było gdyby latem padał śnieg?"
No to by padał.

8. Celina: "Czy mogę bajkę do śniadania/obiadku/podwieczorku/kolacji?"
Raczej tak, ewentualnie nie, jeśli posiłek spożywamy razem przy wspólnym stole.

9. Hanka/Celina/niedługo Adam (dam sobie coś za to obciąć): "Kupisz mi to i jeszcze to i jeszcze to, a mogę to? Bo Ona ma dwie rzeczy, a ja jedną, więc mogę?"
Otóż przy pierwszym pytaniu z reguły pada odpowiedź tak (o ile mówimy o czymś prostym np. guma do żucia, sok, lód podczas zakupów spożywczych), przy drugim pytaniu się zastanawiamy lub wybieramy albo to co pierwsze albo to co drugie, przy trzecim i kolejnym pytaniu - NIE!)

10. Celina: "Czy mogę to sprzątnąć jutro, bo jutro będę się tym bawić?"
Pytanie pada zawsze kiedy powstaje obowiązek sprzątnięcia rozwalonego czegoś, czym się bawiła 😀.

11. Adam: "HHHY HHHY HHHY"
Weźmiesz mnie na rączki?

12. Celina: "Pojedziemy do makdonalda?"
Odpowiedź z reguły oczywista 😀.

Mam w głowie jeszcze kilka tych pytań i szczerze, kiedy je słyszę, to albo chce mi się śmiać albo nóż mi się w kieszeni otwiera. Ale co zrobić. Chyba my rodzice z większością rzeczy tak już mamy 😀. Mimo wszystko uważam, że trzeba się w duchu cieszyć z tych pytań, bo przyjdzie taki moment, że Bachonarium pójdzie w świat i nastanie dziwna cisza 😉.

0 komentarze: