Dzisiaj odszedł Waldek.
W sumie mimo wszystko niespodziewanie. Piszę o tym tutaj, bo dla Potomstwa był kimś więcej niż tylko sąsiadem. Był prawie Dziadkiem. Pomijając nasze wyjazdy, był z Nimi praktycznie codziennie. Od urodzenia. Fundował prezenty, pilnował, uczył jeździć na rowerze, chodzić, zabierał na lody do Bożenki. Adam był w Nim zakochany. Z wzajemnością zresztą. Waldek był jedną z pierwszych osób, które zaczął poznawać i za którą płakał, gdy znikała z zasięgu wzroku. Troszczył się o Potomstwo jak o swoje wnuki. Był tak bardzo "wpasowany" w krajobraz naszego domu, że czasem nawet nie zwracaliśmy na Niego uwagi. A teraz będzie Go nam brakować. Bo już więcej nie popilnuje Celiny w basenie, ani nie pójdzie z Dzieciakami na placyk.
Już tęsknimy.
0 komentarze:
Prześlij komentarz