10 stycznia 2019

krótkie refleksje na temat macierzyństwa

Żeby było jasne: książki pisać nie będę, bo nie czuję się zbyt kompetentna w tej dziedzinie. Ale mam refleksje, choć nie wiem czy do końca cokolwiek ważnego znaczące. I nie wiem też od czego zacząć, bo kwestii jest kilka i żadna nie do końca ze sobą związana.

Wszystko zaczęło się od kontrolnej wizyty u mojej pani endokrynolog. Należę do tych kobiet, którym ciąża bardziej naprawiła ciało niż zniszczyła. Oczywiście nie mówię o kwestiach estetycznych 😂. Zakładam też, że w perspektywie czasu fakt, że karmię Adama półtora roku też będzie miał wpływ na moje zdrowie. No i tutaj zaczyna się temat. Otóż pani doktor powiedziała mi, że powinnam zastanowić się nad odstawieniem, gdyż grozi mi na starość osteoporoza. O! W tym wypadku nie twierdzę, że znam się na medycynie lepiej niż pani doktor (która swoją drogą rzeczywiście jest specjalistką w swojej dziedzinie), zdam się jednak na intuicję, podążę swoją samolubną matczyną logiką i karmić na razie będę. Nie ukrywam. Jestem zwolenniczką karmienia piersią. Uważam, że karmienie jest DOBRE. Dla mnie i dla dziecka. Ale przyznaję - z miesiąc temu miałam kryzys. Adam miał gorszy tydzień, chyba przez zęby, i domagał się karmienia w nocy po 4-6 razy. 

Tutaj dygresja:
Umówmy się - jasne, że mleko ma wartości odżywcze (ten, kto twierdzi, że na tym etapie mleko to woda odsyłam do mojego ulubionego artykułu na ten temat na blogu Hafija tutaj). Adam je już wszystko, więc teoretycznie nie musi dobijać się mleczkiem, choć w przypadku choroby jest to niewątpliwie bezcenny środek nawadniający... Aczkolwiek mam przeczucie, że Synowi chodzi już tylko o uspokojenie się i szeroko pojęty chill out. 

Wracając do tematu:
Uwierzcie mi, miałam ochotę wszystkim p********ć i skończyć to. Ale tak szybko jak ten pomysł przyszedł mi do głowy, tak szybko sobie z niej poszedł. Pierwsza złość minęła, Tata Potomstwa powiedział mi, że jeśli mam się męczyć to bez sensu (oczywiście takie stwierdzenie zadziałało w odwrotną stronę). No i jedziemy dalej na tym wózku. Cycek do usypiania i potem ze 2-3 razy w nocy. O ile nic wielkiego się nie wydarzy, pewnie dojedziemy na nim do 2 roku życia. I wtedy pomyślimy.

Drugie przemyślenie jest takie: książki o rodzicielstwie są w sumie bezużyteczne. Według mnie, bo może dla kogoś innego nie. O tyle o ile jeszcze jarałam się czytaniem książek o przebiegu ciąży, to książki o zajmowaniu się dzieckiem i wychowaniu leżą zakurzone. No może jeszcze przez pierwsze 3 miesiące szukałam skutecznej metody na to, by dziecko przesypiało noce i czytałam o niekończących się skokach rozwojowych. Ale kiedy udało mi się ustalić, że moje osobiste dziecko zasypia po swojemu i swoje skoki rozwojowe ma w swoim czasie, a nie w czasie książkowym stwierdziłam, że skoro moje babki i prababki wychowały dzieci bez książek to i ja dam radę. Szkoda tylko, że ta reguła nie zadziałała w kwestii porodu siłami natury. Byle Adam (i w Dziewczyny też) nie skończyły tak jak mój poród 😂.

Kolejne przemyślenie dotyczy rodzeństwa. Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego jak ja się cieszę, że Adam ma Dziewczyny. Okej, czasem go olewają, zamykają się w swoich pokojach, a Adam cierpi w samotności, bo tak bardzo chce do Nich. Ale mimo wszystko w dużej mierze Je MA dla siebie. Bawi się z Nimi, uczy się od Nich, One Go karmią, pilnują, rozśmieszają. I to jest wspaniałe!

Ostatnie przemyślenie jest takie, że staję się coraz bardziej cierpliwa. Generalnie to ja cierpliwa jestem, ale z cierpliwością w stosunku do dzieci miałam problem. ZAWSZE. Wiem, że to zła cecha we mnie. Denerwowałam się kiedy wydawało mi się, że dziecko powinno już coś umieć zrobić, a tego nie potrafi. Albo kiedy jest powolne. Albo kiedy ma gorszy dzień/humor. Kajam się, bo nie powinnam tak mieć. Ale miałam. W sumie mam tak dalej, ale w dużo mniejszym stopniu niż miałam chociażby na początku, kiedy zaczęłam być mamą numer dwa dla Dziewczyn. I staram się z tym walczyć, ukierunkować się w stronę: "chodź, pokażę Ci jak to zrobić", "chodź, czy coś się stało?". Czasem dalej mi nie wychodzi, co skutkuje potem wyrzutami sumienia. Ale z mojego punktu widzenia jest lepiej.

No i rzeczywiście czasem przebija mi się w głowie myśl, czy dziabnąć sobie czwarte 👶. Za Tatę Potomstwa się nie wypowiem, choć Ci, którzy go znają, wiedzą jakie jest Jego podejście 😂. Tę refleksję jednak bardzo szybko z głowy wybija mi Babcia Lidka 😂.


0 komentarze: