30 czerwca 2010

lala

Lalka z odzysku.
Nie pamiętam skąd.
Na co dzień mieszkała w garażu tudzież w domku Kubusia Puchatka.
Wczoraj lala została oficjalnie wykąpana. Ubranko wyprane. I przyniesiona do domu.

Lalusiu, tobie się oczta zamitają ! Lalusiu, pać ci się chce. Lalusiu, połósz się, ja cię psitliję tocikiem. I pospiewam. Aaaaaaa... psij Lalusiu. Pocitam ci. Julet i Juchta pocitam....




A mówią, że dzieci do pewnego wieku boją się lalek z zamykanymi oczami. To Hanka jest już za tą granicą. Jak za wieloma. Przenosi się w mgnieniu oka. Przepraszam. Ota ;)

od 6.30 do 10.00

Cały Jej świat.
Poranny.

Późniejsze negocjacje w sprawie sprzątania pominę stosownym milczeniem.
Właśnie jesteśmy w trakcie :)

25 czerwca 2010

na każdego są sposoby.

Na blogu pojawiły się przerażające - inne matki - wieści, jakoby dzieci z wiekiem ciężej było utrzymać w granicach rozsądnego spokoju. Rodziców oczywiście. Pole manewrów staje się coraz bardziej ograniczone wraz ze stopniowo /na szczęście/ rosnącą eksploatacją terenu zwanego życiem. A jak jeszcze dziecko owe nie ma najmniejszej ochoty siedzieć choćby 25 min przed telewizorem bo n i e m a c z a s u - to robi się nerwowo. Dla Rodziców oczywiście.

Nie jest aż tak źle. To tak na pociesznie. Każde dziecko ma jakiegoś bzika i /jak równie dobrze skomentowała to inna matka/ wszystko zależy od Rodzica i jego ustępstw. I faktu czy bardziej kocha swoje czyste mieszkanie czy chwilę spokoju.

U nas zawsze działa kasza. Jęczmienna drobna lub średnia. I małe łyżeczki. I kilka miseczek. A czasami zabawki z piaskownicy. Bo o dziwo piaskownica nie bardzo ( w warunkach domowych ciężko nawet) a kasza - działa cuda. Od zabawy z kaszą - podobnie jak od innych zabaw z tej kategorii - trzeba odciągać siłą i innymi obietnicami. U nas sprzątanie po kaszy równie stało się swoistą zabawą.

I jeszcze... w o d a. Daj Hance możliwość moczenia, mycia, przelewania a co najlepsze p r a n i a ! i oprócz zalanej kuchni /po połowie/ jest mnóstwo wolnego czasu !


Do tego jeszcze ulubione zabawki i zabawy i można przeżyć dzień. Ku uciesze Taty /okazało się, że jednak on też czasami ma rację/ to Hanka kocha się w lego. I jest to rzecz bez której nie ma dnia. Im starsza tym bardziej.

Do tego dochodzą bziki tymczasowe - książki z naklejkami. Malowanie farbami. Odkryte nagle stare pudło z niemowlęcymi zabawkami. Puzzle. Ale te nie zostają na dłużej. I są bardzo zależne od wieku / miesięcy /.
Reasumując.
Można wytrzymać.
Czasami.
A tak na prawdę to czasami po prostu nie ma innego wyjścia.
:)

22 czerwca 2010

taaaa.... czka.

Haniu, wrzuć zabawki z piaskownicy do taczki. Idziemy zaraz na obiad.
- a co na obiad?
Zupa.
Haniu, taczka.
- a może pomozieś?
Taczka.
- a co to jest?
Foremka. Nie rozpraszaj się / mnie.
Taczka.
- oooo, łpatka ! jaka ładna ! ziółta !
Hanka, taczka.
-a dzie Tata?
W pracy.
Taczka.
- pić mi się chcę.
Taczka.
- Hania się tu połozi.
Taczka.
- Mamusiu patuliś Hanusię.
Taczka.


Prawie jak pomidor.
Ale posprzątała.
W końcu.

:)

i tak prawie zawsze ;)

Niedzielny obiad. Wspomnienie :)

Mamusiu, w tej zupie jest tlawa !

Tak.
Tatuś też się krzywi na widok zielonego w zupie. Koperek i natka niewskazane.
Zamiast jedzenia analizowanie składu zupki z talerza. To za duże, tamto za małe, jedno ma mięsko, inne nie - a dlaczego?
Gotowanie dla tej dwójki to wyzwanie :).

18 czerwca 2010

bose stopy


Uwielbienie dla chodzenia bez butów jest u Hanki chorobliwie postępujące.
I ją rozumiem. Czasami.
W domu odpuściłam. Nie gonię.
Na podwórku... hmmm.
Jako rodzic jestem przeciw. Robaki. Muszle. Wszędzie widzę zagrożenia. Dla siebie również. Bo również lubię.
A dzisiaj ze zdumieniem zobaczyłam jej bose stopy w piaskownicy. A pomyśleć, że kilka miesięcy temu było by to nie do pomyślenia. Za brudno. Za piaszczyście. A teraz pełna radość.
Ona jeszcze ma przed sobą pierwsze spotkanie z piaskiem nad morzem. Fajnie jej.
:)

Samodzielnie.



Z katarem /marną pozostałością/ Hanka walczy osobiście.
Im starsza tym leczenie jej łatwiejsze. Na szczęście rzadko choruje. I może dlatego łatwo jest ją kurować.

17 czerwca 2010

tekstowo

O Hani.
Tyle się dzieje a ja nie zapisuje. Fotografuje a nie zapisuje.
Może uda mi się coś częściej o Niej napisać.

Na początek może literatura.
Julek i Julka - rządzą. I doskonale pamięta teksty. Słowa takie jak oczywiście, szkoda-prawda? czy wcale nie są na co dzień. Do tego Upsy Daisyowe - Ooooooo ! melodyjnie. Albo Ach ! Acha!

Samodzielnie tworzy wymyślne dialogi. Z osobami rzeczywistymi. Lub zabawkami.
Czekając na Franka mówi sama do siebie.
Czy chcesz się ze mną wytapać w basenie z tultami? - spytała Hania.
Tak, chcę - powiedział Flaneć.
To choćmy - odpowiedziała Hania.

Ciężko powstrzymać się od śmiechu stojąc obok.

Okruchy ostatnich dni.

Do Taty widząc jego truskawkową Fantazję.
Nigdy w życiu nie widziałam czegoś tak pięknego. /zaczerpnęła z Tęczowej Przygody/

Wczoraj słyszałam z domu jak woła do sąsiada.
Pan Waldek ! Pan Wal-dek !!
Zadzwoń do Mamy !
Powiedz, że Hani chce się S I K U !!!

A w nocy.
Mamusiu, psitul Hanię !
Przytulam.
Mamusiu, nie tak mocno. Pololutku.
Przytulam. Delikatnie.

16 czerwca 2010

Tulipan.

Samodzielnie.
Temat kwiatki.
A dawno flamastry w użyciu nie były.
Malowałyśmy również wieki temu.
Dzieci są niesamowite.
:)

14 czerwca 2010

kipi kasza..

Miłość do przesypywania kasz, wraz z wiekiem kwitnie.
I nie jedzenie z ciastoliny jest hitem. Kasza.
A lala jak zwykle do testowania. A wcale się nie wyrywa ;)

to zawsze jest tylko...


Tata miał tylko wysłać maila.
Tylko na chwilę.
Tak jak zawsze....

zapowiedź - Alex.


A był u nas dwa razy.
I okazało się, że coraz lepiej się dogadują. Coraz lepiej i zgodniej bawią. I coraz mniej trzeba ich pilnować jak są razem.
I widać, że bardzo się lubią.


Muszę jeszcze odszukać Jasia i Marysię i chwilowo będzie komplet.

zapowiedź - Franek.



Ostatnie tygodnie obfitowały w gości.
Ja po długiej przerwie staram się to jakoś ogarnąć. Może nawet chronologicznie. Może nie.
Chwilowo w formie zapowiedzi.

kolor różowy


To nawet nie szokuje.
To, że za płotem Ktoś ma taką samą różową koszulkę.
To się ma rozumieć samo przez się.
:)

francuz


Pierwszy Hanki. Tak mi się wydaje, że może drugi? Cudem udało mi się zagadać i zmusić do chwili siedzenia.
I wzruszył mnie niesłychanie.
Pamiętam jak sobie robiłam. W podstawówce. Samodzielnie. Nie wiem skąd się nauczyłam. Bo Babcia Aga to mistrzem spinki i gumki do włosów nie była ;) z lenistwa /bez urazy/.
I sama sobie dziergałam te francuzy i kłosy dobierane. Wariactwo.
Oj Córko...
Mama mistrzem spinki i gumki nie jest również.
Nieład na głowie wpisany w geny.

a w upały


Jak upalnie to basen. Obowiązkowo.
Zbieraliśmy się ze dwa dni.
Kolejne dwa szaleliśmy.
Następne leczyliśmy katar.
Ale było warto.






Ilość zdjęć nieprzyzwoita. Ciężko było mi wybrać ;)





a w międzyczasie...

Szalone zakupy w centrum handlowym.
Szalona jazda za 2 zeta.
;)
Mina i radość - oczywiście - bezcenna.






I ciągle mnie bawi, że MY się dajemy na takie rzeczy namówić od tak. Bez wahania.

;)

Latawiec.

Przez chwilę na blogu jeszcze Dzień Dziecka.
Jak się ma jedno małe Dziecko w rodzinie to Dzień ten trwa kilka dni ;)
I oprócz nawet udanych gadżetów Dziecko dostało latawiec od Cioci Asi i Cioci Asi Andrzeja.
Do oglądania. I trzymania linki.
Jak wiadomo największą frajdę mieli dorośli.
Dorośli też dzieci. Tylko duże.

;)

Fajnie było. Mimo lekkiej mżawki. Mimo niepogody. Ważne, że troszkę wiało.






4 czerwca 2010

Siedzimy w kulkach ;)

3 czerwca 2010

Love love love ;)



1 czerwca 2010

mogę, Mamo, mogę

Mamo, mogę.
Mozie Hania, mozie.
Hania odtuzi ciastolinę.
Mozie Hania? Mozie?

No możesz. W końcu to Dzień Dziecka.




Wszystkiego najlepszego Nasze Dziecko !