16 stycznia 2020

i tyle Ją widzieli.

Bo w końcu pojechała na rowerze dwukołowym. Opornie Jej to szło, ale tak bardzo bardzo. Trochę Jej samej brakowało zapału, trochę też dlatego, że jakoś my nie mogliśmy się zebrać, żeby z Nią potrenować.

Jednak w te wakacje stwierdziliśmy, że oczywiście, da się żyć bez umiejętności jazdy na rowerze, ale bez jaj. Początkowo musieliśmy trochę Celę brać siłą, gdyż każda pojedyncza wywrotka skutkowała utratą zapału. Ale kiedy zobaczyła, że jest za każdym razem odrobinę lepiej, a do tego połechtaliśmy trochę Jej ego kibicując Jej i chwaląc wysiłek, zaczęła się przynajmniej sama nakręcać na wychodzenie na rower.

No i jak to bywa, w końcu pojechała. Ja wiem, że dla Czytelnika nie jest to w żaden sposób ekscytująca sprawa, ale dla Celcika jest i dla nas też.

W związku z faktem, że Cela zbyt długo śmigała na 4 kółkach, podjęłam decyzję (Tata Potomstwa został postawiony przed faktem dokonanym), że Adama od razu pakujemy na dwa kółka, żeby nawet nie wiedział co to są trzy lub cztery kółka. Już w najbliższe lato. Koordynację chyba ma przyzwoitą to dlaczego mamy nie spróbować? A nóż widelec pojedzie mając 3 lata.

P.S. Rower kupiliśmy czarno-czerwony, żeby już dla Adama był.


0 komentarze: