15 stycznia 2020

wakacje numer dwa

Na drugie wakacje pojechaliśmy w Karkonosze. Sory drogie Dzieci, bo to moja wina, bo ja Karkonosze kocham i wyjazd wynikał z mojej samolubnej potrzeby pojechania 👉 TAM.

Choć patrząc na to z innej perspektywy Hanka na przykład, była już w Karpaczu nie raz z moimi rodzicami aka Dziadkami. Celina też, ale chyba tylko raz. Hanka, z tego, co nam relacjonuje, lubi chodzić po górach i nawet zakłada już górskie buty, pomimo tego, że nie są za piękne. Wcale się Jej nie dziwię, bo góry robią dobrze człowiekowi. TAM odnajduje się równowagę, spokój, harmonię i w ogóle TAM jest dobrze.

ALE...

dobrze jest w górach, na szlaku. Jak Potomstwu nic nie dolega.

DOBRZE NIE JEST,

kiedy Potomstwo jest chore i/lub poobijane i zakrwawione oraz kiedy żyjemy z chorym Potomstwem w hotelu z malutkimi pokojami (bo przecież mieliśmy być 👉 TAM, w górach), tłumem niemieckich emerytów na wywczasie oraz kiedy jemy obiadokolację przyrządzoną pod niemieckich emerytów, a ta składa się wursta, knedli oblanych tłuszczem i skwarkami, kartoffelsalat i konserwowej gurkensalad.

Skończyło się tak, że nie byliśmy 👉 TAM. Byliśmy 👇 TU. W hotelu w zapyziałej części Jeleniej Góry. I mimo, że z ładnym widokiem, to niestety sam widok nie rekompensował nam zaistniałych strat.

Zaczęło się całkiem przyzwoicie.
Dojechaliśmy w miarę szybko, bez problemu, po drodze zahaczając o Wrocław i Kościół Pokoju w Jaworze.


Pierwszego dnia pojechaliśmy na Miedzianka Fest, bo my z Tatą Potomstwa lubujemy się w Springerach, Szczygłach i innych, a do tego w Miedziance jest browar, więc olaboga, miód, malina, bo na wakacjach starzy też mogą mieć coś dla siebie. Dla zaniepokojonych, nie martwcie się, nikt nie prowadził pod wpływem.

Raz dwa trzy, dojechali moi rodzice (Dziadkowie), zabrali WSZYSTKIE Dzieci na termy w Cieplicach, my z Tatą Potomstwa luzik bluzik, wszystko gra. Pierwszy i drugi dzień jakoś zleciał, pojechaliśmy do Karpacza, obiadek, poszliśmy do Karkonoskich Tajemnic (to tam jest to zdjęcie na żółtych leżakach rozkładanych), miło, sympatycznie. Hitem wyjazdu była wizyta w Ogrodzie Japońskim Siruwia, który jest tak piękny, ale tak, że nie mogę. I tak sobie tam chodziliśmy i się relaksowaliśmy i podziwialiśmy, i taki wszechobecny spokój. Do czasu, kiedy usłyszałam ryk Celiny. Rozglądam się, a Ona cała, ale to tak totalnie cała we krwi, gdyż... wyrżnęła się na żwirowej ścieżce i wylądowała tą swoją piękną twarzyczką na tychże pięknych minimalistycznych szarych kamyczkach. W bajce Disneya to by się nie wydarzyło, choć Celinę fruwającą w tej scenerii można by śmiało przenieść na duży ekran. Dobra, bez zbędnych opisów, zadziałaliśmy, a właściwie to Pan właściciel z apteczką zadziałał, umyliśmy Dziecko, w aptece kupiliśmy plasterkowe szwy i wróciliśmy do hotelu. Tym samym Celina wyjęta była z jakichkolwiek aktywności wodnych, a i humor nagle przestał jej dopisywać - tak ogólnie, nie że tylko na chwilę.

Na dokładkę, tej samej nocy Adam dostał gorączki. Takiej plus minus 39 stopni. Nic mu nie było, a tu standardowo jak to z bachonarium bywa, pyk i wszechobecna ciepłość. Nie muszę chyba mówić w jaki nastrój wprawiły nas obie te sytuacje. Poziom frustracji mojej oraz Taty Potomstwa osiągnął apogeum i tym samym podjęta została decyzja o ewakuacji.

Jedyne o co się pokusiliśmy w drodze powrotnej to wizyta u Dziadków (Pradziadków) we Wrocławiu na herbatkę i ciacho. A potem już tylko byle szybciej do domu. I tak jak bardzo cieszyłam się na ten wyjazd, tak bardzo byłam potem szczęśliwa, że jestem już w domu. Choć Dzieci moje drogie, nie martwcie się, do Karpacza jeszcze wrócimy, ja tak łatwo nie odpuszczę 😃!

P.S. Zdążyliśmy zaliczyć jeszcze podczas pobytu Western City. Nie polecam. To jest zło.



Tutaj są Dzieci w Ogrodzie Japońskim. To ostatnie chwile Celiny przed wypadkiem.


To ja z Córką w basenie. Celina była już po masakrze żwirem, więc z basenu skorzystać nie mogła.

A poniżej zdjęcia z Miedzianki.







A tutaj chory Syn, który ze względu na gorączkę był tak marudny, że nic mu nie pasowało. Pasowało Mu tylko spanie na podłodze. Nie wiemy dlaczego, ale Syn jest uparty po Tatusiu i musi być tak jak On chce.

 


0 komentarze: