Z ostatnich dni najbardziej pamiętam sobotę, kiedy to Hanna nie mogła usnąć. Totalnie nie mogła. Cudem udało się w okolicach 22.00. I niedziele kiedy z litości dla mnie siedzącej przy jej łóżku na jej malutki krzesełku usnęła chwilę po 20. Poszła spać z zamiarem i planem.
Mamusiu ja zaraz zamknę oczka i usnę szybciutko. Nie będziesz musiała długo siedzieć na krzesełku i nie będzie cię tyłek bolał.
Cudownie. Dziękuję.
;)
A niedzielny poranek upłynął na rękodzielnictwie. Korale nawlekałyśmy. Hanka głównie. Miała wyjątkową cierpliwość. Chyba po prostu jej zależało.
I nawet w nich chodziła. I w bransoletce - to już moja robota.
21 listopada 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarze:
Wow, super. Moi się szybko nudzą neistety, ale ćwiczymy tę ich cierpliwość :)
Fajne korale!
Prześlij komentarz