I sama nie wiem jak zacząć. Żeby nie skłamać.
Wszechobecna samodzielność. Rodzice wpływu nie mają nawet jak im się wydaje, że mają. Nie.
Staramy się nie kupować jej ubrań i nie podejmować wyborów bo okazują się nietrafne. A ostatnią trafną to była sukienka z cekinami i do dziś dzień nie wiem czemu Babcią ją kupiła. Fantastyczna ale budzi kontrowersję.
O spodniach - zapomnij. Nie ma mowy. Ewentualnie legginsy.
Bluzki z długimi rękawami - zło.
Grube bluzy - samo zło.
Za długie rękawy - zło wcielone.
Mogą być sweterki zapinane na guziki.
Uwielbia sukienki.
Samodzielnie wybiera sobie ubranie. Wedle szablonu przyjętego od dawna.
Wybór zaczyna od rajstop. Oczywiście ma ulubione. Amarantowe. Potem majtki. Podkoszulka. Koszulka z krótkim rękawkiem - rzadko z długim. Sukienka/spódnica. Coś z długim bo trzeba.
Sama się ubiera. Od początku do końca. Zapinanie guzików i suwaków opanowane podobnie jak prawa/lewa strona i tył/przód więc od rodziców oczekuje jedynie pomocy w podwinięciu rękawów, które ZAWSZE są za długie.
Nie ingeruje w dobór stroju. Bo i tak postawi na swoim. Nie ubierze niczego co jej zaproponuje. Sama musi podjąć decyzję. Co z czym komponuje to jej sprawa. Czasami jest śmiesznie. Ale często trafnie. I normalnie.
W kwestii samodzielnych decyzji - anegdotka.
Było pasowanie na przedszkolaka. Wisi karteczka, że galowo ubrać się trzeba. Hanka wymyśliła czarną wizytową sukienkę, w której chodzi bez wizyt. Ok. Rozmawiamy co znaczy na g a l o w o. Czarna/granatowa sukienka/spódnica - tłumaczę - biała bluzka. A nie może być na fioletowo? No nie bardzo chyba. Ok. Przyjęła.
W domu tak od niechcenia przy prasowaniu rzuciłam jej do pokoju białą bluzkę. Nic skomplikowanego co? Błąd.
Przybiega. Bluzka w ręku. Rozpacza. Rzuca się po łóżku. Łzy w oczach.
Hanka - mówię - to jest biała bluzka.
Ale, ja chcę inną bluzkę!
Ja pindole, nie białą, jaką?o co chodzi - myślę - to idź sobie wybierz - mówię.
Przychodzi. Pokazuje. Biała bluzka.
Doskonały wybór - mówię.
Dziękuję Mamo.
Do tego oczywiście były rajstopki w kolorze pudrowego różu. Bo amarantowe akurat w praniu ;)
16 listopada 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Nawet sobie tego nie mogę wyobrazić! Bo w życiu mojego Dziecka ubrania są najmniej ważne.Póki co. Albo tak dobrze trafiam w Jego gust :).
Znam Dzieci, którym strój jest obojętny /podobno do czasu ;)/ I zawsze zazdrościłam rodzicom :)
Ale z Hanka nie jest źle ;) na szczęście ma normalny gust /patrz:kurtka zimowa/ a w sklepach też nie szaleje, chociaż zawsze wybiera zestaw - sukienka plus bluzka ;)
Każdy ma jakiegoś bzika ;)
Prześlij komentarz