24 sierpnia 2010

Wakacje dzień 3.

Jakiś koszmar. Z nadmiaru emocji albo rozwojowe - zwalić zawsze jest na co. Zostaje jeszcze pogoda ;).

O 5.30 zarządała wody - z butelki. Nieprzytomna byłam. Podałam. O 5.36 pod nos podstawiła mi Kubusia Puchatka. Książkę.
Pocitaj!!
Wolałabym coś co znam na pamięć. Szybko ocknęłam się ze złością jak nakrzyczała na mnie, że nie tak trzymam książkę i źle leżę głową na poduszce.
Jedno opowiadanie!
Dwa- negocjuje.
Jedno. Potem idę dalej spać.
Przeszło. Dalej nie negocjowała o dziwo. Ale też ja nie pospałam ;)

Zrobiłyśmy zakupy. Bez wózka. Na nogach. I mimo licznego ruchu na drodzę coraz spokojniej i sprawniej nam to idzie. Hanka trzyma się ręki przy przychodzeniu przez jezdnię i sama o tym pamięta, obwieszoną zakupami Matkę łapie za torebkę. Widząc jej zachowanie kiedy idzie po chodniku czuję, że jest dobrze. I to duży progres.

Dzisiaj znowu były dzieci.













Wybrałam się z gromadką na plac zabaw. Dzisiaj było w sumie sześć.






Hanka jest twardzielem ;)
Ale każdy ma swoje granice - fizyczne.







Jest popołudnie.
Ciąg Dalszy Nastąpi.
Może.
:)

1 komentarze:

-Longina- pisze...

Ja to wróże Hance jakąś karierę dyktatorską. he he :)