29 listopada 2010
śnieg śnieg śnieg
Aż ciężko było nie popełnić bałwana.
Sezon na bałwana. Śnieg idealny. I ta przebijająca zieleń. Zieloniutka nieprzyzwoicie.
A Hanka radości miała wiele i większość spędziła kucając i łapiąc śnieg. Przypatrując się na sople lodu. I czekając na ptaszki w karmniku. A ptaszki czekały na pobliskich drzewach aż sobie pójdziemy.
Lubię śnieg. Jeszcze. Tak do lutego ;)
A ja patrzę przez okno i zastanawiam się gdzie są sanki. Serio. Dziecko z przedszkola przywiozę sankami. Jak nic ;D
Się ucieszy !
GDZIE SĄ SANKI ?!?!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
Sople mnie zachwyciły:)
PS Nasze sanki w piwnicy u teściów:)
I bałwan - profeska:)
no bałwan rewela:)
dziś u mnie też już sypie, więc może i nam się uda popełnić coś z zimowej rzeźbiarskiej sztuki ;)
Sanki - nasze też w piwnicy u teściów ;)
sople- dzięki mnie również.
bałwan - byłyśmy przygotowane.
a z dzisiejszego śniegu ciężko coś u nas ulepić - powodzenia bo może u Was lepiej :)
Prześlij komentarz