17 grudnia 2018

my też czasem jemy w maku

Tak. Zacznę od tego, że nie jesteśmy jakimiś freakami i na co dzień jadamy raczej normalnie z lekką tendencją w kierunku zdrowotności. Albo inaczej: nie jemy źle. W każdym razie na pewno nie serwujemy Potomstwu na drugie śniadanie kanapek kinder pingui, natomiast w ramach przekąsek chętnie podajemy świeże owoce, warzywa, suszone owoce, orzechy. Nie opijamy się hektolitrami coli i innych słodzonych napojów - woda niegazowana jest naprawdę okej. ALE. Czasem zdarza nam się zawitać do maka. No i wtedy Potomstwo ma święto. Naprawdę miewam wrażenie, że Oni tak to traktują 😂. Hanka ma swoją wersję hamburgera - hamburger bez korniszona, musztardy i cebulki, czyli bułka, kotlet i ketchup. Razy 2. I ewentualnie sałatka z oliwą. Cela Happy Meal z nugetsami, frytkami i colą. Oczywiście zabawka musi być, po czym po 1 dniu ląduje i tak w śmietniku z ekologią, bo to straszny badziew. Mus z happy meala zjada Adam. I frytki też podjada. Nic innego fastfoodowego na razie Mu nie serwujemy.

I tak jedzą i jedzą. A my tylko sprzątamy puste pudełka i wycieramy stół z tłustych palców i klejącego ketchupu.

P.S. Tak - w tle widzicie nebulizator, bo Adam ledwo co wygramolił się z kataru/kaszlu.

0 komentarze: