dzisiaj czuję się jakbym miała dzień dziecka.
wstałam przed 10 ! o dzięki Ci mężu !
zjadłyśmy śniadanie bez większego focha - dziecka nie mojego.
przytulałyśmy się tylko 5 razy. a przytulanie się jest hasłem ostatnich tygodni i mimo iż trwa minutę, Hanka angażuje w to cały swój entuzjazm przeplatany z rozrzewnieniem, dramatem bądź płaczem - zależnie od sytuacji. zagranie iście teatralne.
Dziecko bawi się prawie sama... co umożliwiło mi wykonanie czynności takich jak chociażby włączenie komputera ;)
i zrobienie 2 zdjęć.
zastanawiam się właśnie nad istotą spaceru przy śniegu, mrozie i wietrze... hmmm
i nad obiadem też rozmyślam, bo nie muszę go dzisiaj gotować.
ogólnie dobrze mi dzisiaj i spokojnie i.... już prawie 13.
... zaraz się coś zepsuje ;)
mam nadzieję, że nie będzie profetyczne.
;)
20 stycznia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
korzystaj! najbardziej tego obiadu zazdroszczę, bo wyspać też mi się mój najlepszy z mężów dał, choć tylko do 8.30 ;)
Brawo Hania, w końcu może będzie udany dzień :)
Czyli fajny dzień po prostu:) Korzystaj!
Prześlij komentarz