2 grudnia 2009

pokrzyczmy sobie ;) a co?

Nie mogę robić zdjęć. Bo nie.
Nie mogę leżeć ani siedzieć.
Nie mogę jeść.
Mogę iść do łazienki ale na pewnych warunkach.
A co najgorsze....
Nie mogę rozmawiać przez telefon.
Hanka dzisiaj to krzykaczka.
A telefon jest Niani !
Jak tylko dzwoni rzuca się by odebrać (z pewną nieśmiałością bo przecież nie może bo podświadomie telefon jest Mamy) a jak rozmawiam - staram się słyszeć co rozmówca chce mi przekazać - przekrzykuje siebie wymyślanymi ewentualnie owymi rozmówcami. Tata dzwoni, nie Asia, nie Baba, nie Tata... itd.
Słychać nie słychać i pogadać się nie da. Więc nie rozmawiam.
A na dodatek w jednym z ważniejszych tego dnia telefonie od Cioci Asi K., która oznajmiła, że jednak do nas dzisiaj nie przyjedzie - Matce mina zrzedła i postanowiła tą wiadomość przemilczeć tym bardziej, że Hanka przy śniadaniu i przy obiedzie obwieszczała wszem i wobec, że jednak Asia Niani przyjedzie. Oj Asiu Asiu....

Potem zastępczo próbowała zaśpiewać Sto Lat! Dziadkowi ale ważniejszy okazał się makaron z oliwkami.

Na szczęście powrócił temat basenu , o wszystkim innym zapomniała a cały ewentualny spokój szlag wziął. Bo basen to hit. W niedzielę nie mogliśmy jej z wody wyciągnąć. Pływała w kółku krzycząc Uwada, uwada, Niania macha nodiami !! i rączkami również. Fajnie było. temat basenu powrócił w poniedziałek i ciągle trwa. O zgrozo. Ileż to ja razy powiedziałam dzisiaj - basen w niedzielę. W niedzielę ! Fazę ma prze-okrutną. Płacz przeplatany z euforią. Z jednej strony do niedzieli daleko z drugiej już myśli co weźmie. I co by chciała. Populaly Niania chce./okulary/ I czapę. I - strój kąpielowy - ale nie jestem w stanie tego napisać ;) Fazowiec jest.

Hanka krzyczy więc. Często.
Spokojna jestem. Bardzo.
Nie wiem czemu mnie to już nie rusza.
Mój głos jest spokojny, melodyjny ale stanowczy,
Luzik. Tradycyjnie.

Zdjęć nie ma. Bo nie.

O czymś jeszcze miałam ale zapomniałam.

Hanka śpi. Tato śpi. W takiej ciszy to ja nie potrafię się skoncentrować ;)

3 komentarze:

Magda pisze...

Z moich pogłębionych studiów nad niechęcią dzeici do rozmów telefonicznych rodziców wynika, że będzie tylko gorzej. U nas zdarza się, że dzeicko wyje w niebogłosy, kiedy rozmawiam. A kiedy kończę, idzie się sama bawić. Pies ogrodnika.

Z basenem u nas jazda jest MEGA, tylko my zarzuciliśmy basen na czas okołogrypowy, bo albo katar, albo po katarze, albo chyba katar albo coś i przestaliśmy się oszukiwać. Ale ostatnio zdjęcia dzieci na basenie doprowadziły ją do histerii.

A drzemki u was wróciły? Bo ja opanowałam usypianie w wóżku zostawianie dziecka za szybą, żeby mieć równo pod sufitem.

Matka Hanki pisze...

rozmowy telefoniczne ;) tak zadaję sobie sprawę dzięki dogłębnym studiom Toli bloga ;)

a co do drzemek - nie ma i nie będzie. jakiś czas udawało się w wózku. chwilowo nawet we własnym łóżeczku. było minęło. teraz nawet gdy wstanie około 6, mimo południowego zmęczenia nie usypia. w ostatniej w próbie chodziłam 1,5 godz a Hanka ziewała i ziewała a jak doszłyśmy do domu to stwierdziła, że zmęczyła się tym spacerem ;)pogodziłam się już z tym i zorganizowałam. totalnie nie mam czasu w ciągu dnia. wieczorem usypia o 20. tylko muszę pilnować żeby 13-14 było spokojnie, relaksacyjnie i najlepiej w pozycji leżącej.
tak.... tak... westchnę aż sobie :D

Delie pisze...

Ta niechęć do rozmów telefoniecznych to chyba niechęć zbiorowa. Czasem i teraz - 3 lata ma - jest problem. Mówi tak głośno, musi się AKURAT w tym momencie przytulić, położyć na mnie, muszę mu WŁAŚNIE w tym momencie w czymś pomóc, że rozmawiać nie sposób.
Czasem jestem mu wdzięczna, bo przez telefon nie bardzo lubię rozmawiać i od za długich rozmów z niektórymi się mogę wykręcić:) Bo dziecko krzyczy i nic nie słyszę:)