W niedzielę zrobiliśmy sobie wycieczkę.
;)
Zmiana klimatu z wiejskiego na miejski. Totalnie.
Na trasę naszego spaceru Hanka weszła odrobinę zaspana. I od początku jej się nie podobało bo na wstępie stwierdziła Tutaj hendzi siku i tupą.
Może troszeczkę ;).
Potem się rozbudziła i wyluzowała.
Hania coś chce!
Ale już co? to nie wiadomo.
I tak jest dosyć często. Hanka nie jest dzieckiem co chce wszystko. Hania zawsze chce coś. Coś w moim stylu. I Cioci Asi stylu jeszcze bardziej.
Tym razem było - Hania chce balona ! Bo czego można chcieć na starówce. Lody odpadają. Jedzenie jest oczywistością, której początkowo nie trzeba chcieć.
Balony.
Jak już doszło do wybierania to - słowem - panowie sprzedający mieli wiele cierpliwości. Tacie cierpliwość się kończyła a Mamie skończyła i balona wybrała sama. Ku radości Dziecka. Bo jak widać to również dziedziczne - czyjeś wybory bardzo ją cieszą o ile są trafne :)
A wszystko to skończyło się jedzeniem. I hasło - restauracja - uradowało dziecko najbardziej. Bo Hanka kocha chodzić do restauracji. A w restauracji koniecznie musi być soczek ze słomką i oliwki. A tym razem musiała być i pizza. I była.
31 maja 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Czyli weekend udany jak nic;)
super dzien!rodzice zadowoleni i dziecko szczesliwe!super!
Prześlij komentarz