Wyjeżdzamy. Na wakacje do Babci Tereski.
Hanka w różnych nastrojach. Niby chce bardziej nie.
W połowie drogi, po zbyt krótkiej drzemce i postoju słyszymy - ja ce do domu. Mojedo.
Jedziemy na wakacje, Haniu.
Ja nie ce - przez łzy.
Widocznie za słabo ją na to przygotowałam. Za mało o tym rozmawialiśmy. Hanka musi mieć pełną analizę zaistniałej sytuacji.
Będziemy chodzić nad jezioro - tłumaczę- chodzić boso po piasku, spacerowac.... i tak z 15 min. W miarę opowiadania Dziecko uspokaja się, powtarza po mnie zdania z lekkim uśmiechem na twarzy.
A Tata? - pyta.
Tata to drażliwy temat bo Tata wraca do domu i pierwszy raz będziemy bez Taty kilka dni na wakacjach. I ciężko to przetrawić.
A jat zadwonimy to Tatuś po nas psijedzie?
Oczywiście.
Lepiej. Za oknem pojawiły się krowy.
Widziałam tlowy! Tacia mała tlówta i duzia.
I jeszcze jest - turulydza ! - zaskakująco zawsze trafia widząc za oknem na polu.
Aklimatyzacja trwała cały dzień. Będzie dobrze.
Chyba ;)
2 komentarze:
Pewnie, że będzie lepiej, nie martw się Mamo :) Tylko co ja mam bez was w domu wieczorem robić? Posprzątam a później co? :)
Tato Hani: nasz tata jak zostawal sam w domu najpierw sprzatal a potem...znowu sprzatal :) dacie rade!
kala udanych wakacji i mnostwa slonca i chmur bialych albo niebieskich :)
Prześlij komentarz