tyle się działo, że Matka do dzisiaj przeżywa ;)
dziecko wspomina.
po pierwsze zakupy.
gdyby nie fakt, że Hanka nagle wyrosła z odzieży wierzchniej nie wpadlibyśmy na pomysł zakupów w przedświątecznym szale.
udało się szybko.
boleśnie. prawie.
Hanka w pierwszym sklepie odmówiła przymiarki jedynej słusznej rozmiarowo kurtki bo nie podobała się. nie i koniec. krzyk rzucanie się, wyrywanie. nie to nie. ludzie się dziwnie patrzyli. a my luzik. za to Hanka zachwycona i zakochana w kombinezonie w stylu moro panterka . nawet zabawne to było.
nauczona doświadczeniem - szybkim i nagłym - do kolejnego sklepu Matka pognała sama, Hanka z Tatą oglądała świąteczne dekoracje, Matka odzież wybrała, odpowiednio wyeksponowała i przystąpiła do kontrataku. akcja zakończona sukcesem, Dziecku spodobało się to samo co rodzicom.
szybko i prawie bezboleśnie.
i nadal centra handlowe to nie dla niej a raczej nie dla rodziców bez wózka.
ucieka, przepycha się , chodzi tam gdzie chce, nie pilnuje się i nie chce chodzić za rękę.
zużyłam cały zapas tic-taców w ramach zanęty aby się blisko nas trzymała.
w domu na spokojnie tłumaczę kolejny dzień o co chodzi z tym chodzeniem za rączkę.
że ludzie obcy, że może się zagubić i zgubić, że stracimy ją z oczu a ona nas i będzie się bała i pytanie dnia - co Hania zrobi jak się zgubi? odpowiada bach! i robi najbardziej przebiegłą ze swoich min. i co? strach się bać.
a potem to już była przyjemność, sielanka, zabawa, Asia, Maciek, Antek, ludzie i pomijając epizody zakupowe to bardzo grzeczne Dziecko mamy. i takie duże ;)
21 grudnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarze:
Z babcinego pulowerka też wyrasta...
Prześlij komentarz