11 marca 2009

na słotę i błoto...

... jako, że spadł dzisiaj u nas grad. I pogoda z rana miała nic do tej popołudniem. I Hanka stała pod drzwiami nawołując wyjścia. I już byłam przygotowana na kompletne pranie dziecka po powrocie. I błoto. I deszcz. I wyjście z sytuacji, które okazało się skuteczne bo obyło się bez rzucania na błoto. Pchacz. I skończyło się płaczem bo pchacz został po kąpieli suszyć się w łazience a Hance to było nie po myśli bo mogła go Mama wytrzeć ręcznikiem tak jak Hani rączki. I byłoby po płaczu. I tyle. Spacer można zaliczyć do udanych ;D





2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Hania jest śliczniutka, tfu, tfu
oderwać oczu od niej nie mogę

Anonimowy pisze...

Hania jest śliczniutka, tfu, tfu
oderwać oczu od niej nie mogę