6 kwietnia 2009

ale za to niedziela...

... jako jedyny dzień tygodnia nie podlega żadnym regułom. Nie trzyma się planu. Nie ma nic wspólnego ze słowem rytuał. Totalna samowolka. Nie ma spania o 11.00. Jest radość. Bieganie. Skakanie. Smaczne jedzenia. Padnięta Hanka która łaskawie robi sobie drzemkę podczas spaceru lub jazdy samochodem. Nie ma niczego co jest wspólne z dniami poprzednimi. I to nie wina Taty, że jest cały dzień non stop. Bo w soboty też jest i jest normalnie. Tradycyjnie. Bo z tą inną niedzielą to chyba trzeba się pogodzić. Bo walczyć nie ma jak.

A tą niedzielę po części wykorzystaliśmy na zakup Hance butów. Tato wysłany samodzielnie z dzieckiem do sklepu po wybrane wcześniej obuwie -bo ja kupowałam akurat jedzenie ;) stwierdził, że super jest kupować buty w roli 'samotny ojciec' bo ekspedientki zainteresowane, miłe i uczynne. Dopóki nie pojawiłam się ja :)

Buty zakupione. Plan minimum zrealizowany. Hanka dalej nie potrafi się zachować w centrum handlowym więc została przytwierdzona do wózka na większość czasu i dzielnie tą rolę pełniła. Wystarczyło zabawiać jedzeniem :D

A tu szczęśliwi, że wracają do domu.


1 komentarze:

Tata Hanki. pisze...

Na następne zakupy jadę sam z dzieckiem, w nawiązaniu do zachowania Pań w sklepie z obuwiem ;)