Heh. Myślałam, że będzie ciężko. No bo jakże by inaczej. Hanka chrobowo nawet nawet. Kilka razy kontrolnie puściła pawia. Po czym przeszła do porządku dziennego. Nic takiego. Matka blada bo dziecko wymiotujące to dla mnie koszmar. Dziwnie z Hanką sobie daję radę. Pewnie dlatego, że sama ja urodziłam. Z innym sensacji rota to Hania nie wykazuje objawów odwodnienia. Przyjmuje pokarmy w postaci mleka, jabłek i kurczaka gotowanego na parze. I po tym nic jej nie jest. Więc chyba na rotadziecko nawet dobrze. Ogólnie to chyba zbliża się to wszystko ku końcowi. Dużo tu chyba.
Ale wczoraj było leżąco. Cały dzień w pozycji horyzontalnej. I myślami już miałam szalejącą z nadmiaru energii Hankę. A tu niespodzianka bo jak się okazało styl chorowania Hanka wyssała z mlekiem matki i chorować umie. Leżenie bardzo się jej podobało. Nie odstępowała na 4 kroki leżącego Tatę. No bo było fajnie. Było czytanie książki. Jednej. Imienia nie wymówię. Maka Paka mył buzię. Igiel Pigiel latał z kocykiem z Upsy Daisy. Tato naklejał sobie na czoło ciastolinę. I wiele innych które wymagały leżenia i udawania aaaa. Wszyscy leżeli i chrowali.
I mimo tej złowrogiej choroby to bardzo rodzinnie spędziliśmy ten wolny długi weekend. Udało nam się. Nie ma to tamto...
;)
14 czerwca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
Dobrze,że u Was już na prostej, zdrówka życzymy!
Bo chorować też trzeba umieć ;)
O proszę, jaka zgrana Rodzinka :) Pozazdrościć :) Nasza Hanka za nic miała sobie nasze chorowanie, a żebyśmy mogli w łóżkach się wyleżeć musieliśmy Hanię babci sprzedać ;)
Hanka spisała się na medal, jednakże wolę ją w wersji w 100% zdrowej :) Na przykład dzisiaj od 6:15 rano używaliśmy kredek, czytaliśmy ukochaną (sic!) serię z Miffy oraz zajadaliśmy chrupki, jogurt, bułki i inne Hankowe przysmaki :)
Prześlij komentarz