Na widok samego opakowania już było wesoło.
Potem rzuciłam jej na pożarcie basen z kulkami.
Nie wiedziałam, że to taka zabawa.
Nie chciała iść do domu na popołudniową drzemkę.
A potem to już się działo....
Początkowa euforia szybko ustąpiły miejsca histerii i rozpaczy.
Trwało to jakieś 20 min.
Bo wszystko nie tak.
Nie zawsze udało się wejść przez zjeżdżalnie.
Basen stał nie w tym miejscu.
Lalka spadła z huśtawki.
Po prostu za upalnie było, zbierało się na deszcz i jakaś burza musiała przyjść. Hanka załatwiła to po całości.
Ja nauczona doświadczeniem "po pierwsze nie pomagaj" przyglądałam się z boku.
I w między czasie wersja optymistyczna wyglądała mniej więcej tak...
Ale na spokojnie to Hanka domkiem zachwycona.
Otwiera i zamyka okiennice.
Zabiera do domku inne zabawki.
Dzwoni do Taty i znajomych ;) bo w domku jest telefon.
Hit miesiąca.
No i bonusik. Skok do basenu z kulkami. Ten to jeszcze był lajtowy. Jest wersja video ale wybaczcie z sił opadłam. Budowanie domku jest wykańczające... i bardzo w Mamy stylu. Mam nadzieję, że tej cechy po mnie żadne z dzieci nie odziedziczy ;)
30 czerwca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarze:
wypas nad wypasy :)))
Prześlij komentarz