... na kolację Hania zjadła lub tudzież posmakowała dokładnie w podanej kolejności
... jogurt truskawkowy
... wylizała serek homogenizowany który resztkowo został po robieniu racuszków z jabłkiem
... kawałek owego jabłka
... marchewkę małą
... wędzonego łososia
... plasterek pomidora
... kromkę chleba
...ćwiartkę jajka na twardo a nawet dwie ćwiartki
... ketchup (maczany chleb jest najlepszy)
... zagryzła gorzką czekoladą
mieszanie smaków to zdecydowanie po Mamusi, która śledzie przegryza lodami i wcale do tego w ciąży być nie musi. zresztą jak sięgam pamięcią zachowanie takie w linii żeńskiej obojga rodów bardzo powszechne.
wcale nie jestem zdziwiona, że do wspomnianych racuszków z jabłkami nawet dzisiaj nie dotarłyśmy myślami.
i jak to jest zostawić aparat w pozycji 'czuwaj non stop' a potem być zaskoczoną, że baterie padły.
ja wiem ;)
2 czerwca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
u nas dziś mniejszy rozmach, ale były truskawki ze szparagami zielonymi i szynką.
a racuchy - genialny pomysł!
:)
no po prostu szacun!!!!
a racuchy i u nas już były i co i nic :(
Prześlij komentarz