... a mówili - wyrzuć. Stare. Po co Ci. Czego Ci żal. To stare pomalowane krzesełko. Czczę to krzesełko dziś i wielbię. Uratowało zdrowie psychiczne moje i mojej córki. I cało złe poszło w zapomnienie. I cieszę się, że nigdy przenigdy nie chciałam go wyrzucić. A mówią, że rzeczy nie potrafią być wdzięczne. Nawet nie chcę myśleć co by było gdyby Hanka się na niego dzisiaj nie natknęła. Ba.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
brawo dla krzesełka. a frustrację 'nie wychodzi mi' znam doskonale. więc łączę się w bólu ;)
oj tak!!! taką frustrację my już też poznaliśmy, więc rozumiemy doskonale o co chodzi ;)
Hania z krzesełkiem wygląda słodko :)
Mama Julka
Prześlij komentarz